"No more Polish vermin". Dość polskiego robactwa. Takie napisy pojawiły się na angielskich ulicach po referendum brexitowym. Wyrażały one pogląd o leniwych imigrantach, którzy przyjeżdżają do Anglii, by żyć na zasiłku. Przeciążają przez to sektor socjalny, który ma coraz większe problemy. Prawda jest jednak zupełnie inna.
W festiwalu oskarżeń wobec Polaków prym wiedli politycy populistyczni. Nigel Farage, lider eurosceptyków z Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii (UKIP) nazwał Polaków "turystami zasiłkowymi". Brytyjskie tabloidy pełne były sensacyjnych doniesień, np. o polskojęzycznym biuletynie, który Polacy pracujący na Wyspach rozdawali nowo przybyłym rodakom. Miały się w nim znajdować informacje, jak krok po kroku uzyskać od angielskiego rządu zasiłek socjalny.
Na antyimiganckiej strunie postanowił zagrać sam David Cameron, czyli ówczesny premier Wielkiej Brytanii. Przekonywał on, że otwarcie granic w 2004 r. było "ogromnym błędem". Postulował także czteroletni zakaz pobierania świadczeń dla nowych imigrantów. Witold Waszczykowski, w latach 2015-18 szef polskiego MSZ, nazwał tę propozycję "upokorzeniem".
Polacy nie tacy źli. I wcale nie kosztowni
Tymczasem już po Brexicie narracja dotycząca imigrantów zmieniła się. Do głosu zaczęli dochodzić inni eksperci. Np. autorzy raportu z Centre for Research and Analysis of Migration (czyli Centrum Badań i Analiz nad Migracją) z University College London's Centre. Obliczyli oni, że w latach 2000-2011 imigranci z UE wypracowali dla Wielkiej Brytanii 20 mld funtów. W tym przybysze z naszej części Europy - 5 mld. Średnio Polacy wpłacają do brytyjskiego budżetu o 12 proc. więcej pieniędzy, niż z niego pobierają. W dodatku niektóre branże, jak transport czy budownictwo, zaczęły bić na alarm, że bez Polaków nie przetrwają.
Tymczasem nadchodzący wielkimi krokami Brexit zatrzyma napływ polskich imigrantów. Jednak nie znaczy to, że brytyjski system socjalny odetchnie. Wręcz przeciwnie.
Rząd Wielkiej Brytanii ogłosił właśnie, że weźmie pod lupę 1,6 mln wniosków o zasiłki dla niepełnosprawnych z ostatnich czterech lat. Powód? Podejrzenia, że mogły być wypadki wyłudzania pieniędzy.
W założeniu rządzących konserwatystów ma to pokazać, że gabinet Theresy May dba o portfele obywateli. Jednak sam koszt tej operacji wyniesie niemal cztery miliardy funtów. Ale torysi mogą w tej walce liczyć na tabloidy, które wzywają każdego "uczciwego Brytyjczyka", aby zgłaszał znanych mu oszustów. I to mimo że według danych brytyjskiego Wydziału Pracy i Zasiłków wymuszanie zasiłków to margines - dotyczy tylko 1,1 proc. wszystkich spraw.
George Freeman, konserwatywny poseł bliski May, powiedział wręcz, że pomoc powinna iść do "naprawdę niepełnosprawnych", za co spadła na niego fala krytyki. "To, jak traktujemy osoby na zasiłku, odzwierciedla szerszy problem negatywnych odczuć wobec osób cierpiących biedę. Kultury, w której ci, którzy nie są w stanie zapłacić czynszu bądź nie stać ich na jedzenie dla dzieci uważani są za samych sobie winnych” - napisał lewicowy dziennik "The Guardian".
Efekty dekady cięć
Opinią publiczną na Wyspach wstrząsnęła też sprawa domu opieki Millbrow Care Home w miasteczku Widnes w północno-zachodniej Anglii. Stan jego podopiecznych gwałtownie się pogorszył. Przede wszystkim zaczęli gwałtownie tracić na wadze. Nie dostawali też leków. Okazało się, że zwyczajnie zaniedbano ich opieki.
- Rząd oferuje sektor publiczny w stylu szwedzkim, a podatki ustala na poziomie Amerykańskim – skomentował prof. Tony Travers z London School of Economics. Prawda jest bowiem taka, że brytyjski system opieki cierpi z powodu cięć, które trwają od 10 lat. System socjalnych benefitów w Wielkiej Brytanii jest tak skonstruowany, że opiera się na prywatnych podwykonawcach. Kiedy wprowadzano outsourcing, miało to promować przedsiębiorczość i spowodować powstanie nowych miejsc pracy. Także państwo miało skorzystać. Dzięki konkurencji ceny za usługi miały spadać.
Ale w ostatnich latach środki przeznaczone na sektor socjalny tak zmalały, że zakontraktowane przez rząd firmy walczą o przetrwanie. A nowe nie są zainteresowane świadczeniem usług dla rządu.