Bezrobocie ma wymiar osobisty, społeczny i ekonomiczny.
W tym pierwszym łączy się na ogół z mniejszą lub większą biedą, często niemożnością samorealizacji i rozwoju, przekłada się też na gorsze warunki do kształcenia młodszego pokolenia.
W wymiarze społecznym jest plagą, przyczyną nieszczęść i patologii, w które łatwo wejść jednostkom i grupom, lecz trudno wyjść. Czym później podejmie się próbę wyjścia, tym jest to trudniejsze. Przedłużające się bezrobocie przechodzi w permanentne, a to ostatnie w dziedziczne. Procesowi temu sprzyja zarówno brak zdobyczy socjalnych, jak i zaadresowanie ich jedynie jako bieżącą pomoc zmniejszająca lub likwidująca ubóstwo, a nie w kierunku projektów wyprowadzających z bezrobocia i mu przeciwdziałających, takich jak rozwój szkolnictwa wszelkich stopni, przekwalifikowywanie pracowników i pobudzanie ich mobilności terytorialnej i zawodowej. Temu negatywnemu procesowi sprzyja też ogólny wzrost zamożności społeczeństwa.
Niezatrudniona część siły roboczej oznacza nie wykorzystanie części potencjału produkcyjnego danej gospodarki, większe obciążenie dla pracującej części społeczeństwa i zwolnienie tempa rozwoju, jako że siła robocza zdobywa wolniej i mniej umiejętności, a długotrwałe bezrobocie prowadzi do jej degradacji.
Dlatego tak ważne jest dobre zaadresowanie funduszy socjalnych, gdyż koszty trwałego bezrobocia są bardzo wysokie (i dzieje się to w wyniku wielu mechanizmów).
Czyste dane o procencie poszukujących pracy nie stanowią pełnego obrazu. Należy wiedzieć też, jaką część z całości swego życia pracownicy spędzają czynnie, a jaką tylko konsumując. Poza ogólnie średnio dwukrotnie wyższym poziomem bezrobocia w Polsce wobec UE pod tym względem również nie wypadamy dobrze. W ramach Unii Europejskiej mamy bowiem najniższy wiek wyjścia z rynku pracy – średnio 56 lat. Spada też aktywność zawodowa osób w wieku powyżej 55 roku życia, współczynnik aktywności zawodowej w grupie 55-64 spadł z 52,3% w 1998 r. do 30,4% w 2002 r., a w grupie 65 i więcej lat z 24,1% do 6,9%. I choć te osoby nie ujawniane są w statystykach bezrobocia, to pozostawienie ich poza rynkiem pracy oznacza zmniejszenie PKB o tę część, którą mogliby wytworzyć, a za uzyskane za nią dochody pobudzić koniunkturę.
Również z przeciwnej strony piramidy demograficznej nie wygląda to zbyt różowo: mamy ponad 40% bezrobocie w grupie ludzi młodych (15-24 lata).
Tak wysokie bezrobocie wśród młodzieży oznacza, że już na początku drogi zawodowej zmuszeni są oni do przystosowywania się do funkcjonowania na granicy sfer szarej i zupełnie czarnej. Oduczani są oni od regularnych obowiązków, a przecież w tym wieku człowiek najbardziej podatny jest na wszelkie patologie. Oznacza to, że znaczna część takiej młodzieży ma szansę zasilić grupę permanentnych bezrobotnych, a przyzwyczajenia nabyte w tym okresie stawać się będą barierą w karierach zawodowych i pogarszać możliwości rozwojowe kraju.
Dla oceny stanu rynku pracy należy też wziąć pod uwagę proporcje zatrudnienia w poszczególnych sektorach i poziom wykształcenia pracowników. Czym wyższy poziom rozwoju, tym wyższe zatrudnienie w usługach i bardzo niskie w rolnictwie, choć nie w otoczeniu rolnictwa. Pod tym względem postępy są niewielkie, a proporcje odległe od ideału. Zatrudnienie w usługach zwiększyło się z 37% w 1990 r. do 53% w 2002 r., lecz w rolnictwie wciąż pracuje 18,5% aktywnych zawodowo, czyli kilkakrotnie więcej niż w krajach starej Unii. Gorzej pod tym względem w Europie jest tylko w Rumunii i Bułgarii. Gorzka to pociecha! Na dodatek odsetek zatrudnionych poza rolnictwem wśród mieszkańców wsi spadł w latach 2000-2001 z 57,3% do 56,1%. Nie jest to odwrócenie, ale raczej zahamowanie pozytywnej tendencji.
Jeżeli chodzi o poziom wykształcenia w ostatnich latach, to nastąpił znaczny postęp, co bez wątpienia powinno nas bardzo cieszyć. W 1993 roku zaledwie co dwudziesty pracownik legitymował się wyższym wykształceniem, obecnie co szósty. Również w grupie tych najwyżej wykształconych występuje najniższe bezrobocie, to naturalne i dobre, choć wyższe wykształcenie nawet po najlepszych uczelniach przestało być gwarancją przeciw bezrobociu. A to już gorzej!
Życzmy więc sobie, by w przyszłym roku mniej osób musiało życzyć sobie znalezienia pracy, a piszący te słowa mógł odnotować poprawę wszystkich współczynników oceniających rynek pracy. Czego Państwu, Polsce i sobie życzę.
Autor jest głównym analitykiem ds. rynków wschodnich East Stock Informationsdienste w Hamburgu oraz publicystą Financial Times, Neuer Züricher Zeitung, Rzeczpospolitej, CXO, CFO.