Patrząc dziś na karierę i majątek Smitha trudno uwierzyć, że jeszcze trzy dekady temu był totalnie spłukany. A tak właśnie było.
W ciągu zaledwie dwóch lat, od 1988 do 1990 roku, Will Smith zarobił około milion dolarów jako gwiazda muzyki rap. Gwiazdor szybko założył, że dobre czasy będą trwać wiecznie i zaczął kupować domy, samochody, ubrania, drogą biżuterię itd. Dosyć szybko okazało się, że Smith od bogactwa nie płacił podatków. Amerykański urząd podatkowy wyliczył, że zalega z kwotą 2,8 mln dolarów. Lata później w jednym z telewizyjnych wywiadów Smith mówił, że "on wcale nie unikał podatków". Gwiazdor po prostu ich nie płacił.
Trzeba dodać, że wówczas 21-letni Smith nie miał zmartwienia tylko z podatkami. Mniej więcej w tym samym czasie "wesoły rap" zaczął znikać z radia. I wtedy z nieba spadł Quincy Jones, amerykański producent muzyczny (i muzyk we własnej osobie). Do Smitha trafiła propozycja grania w serialu telewizji NBC. Propozycję ostatecznie przyjął i jako "Bajer z Bel-Air" został gwiazdą. Nikt nie powinien mieć jednak wątpliwości, że do serialu trafił tylko i wyłącznie, by uniknąć topora urzędu podatkowego. Przez pierwsze odcinki urząd podatkowy pobierał większą część gaży aktora, aż spłacił cały dług.
I dlatego teraz płacenie podatków po prostu poleca każdemu. - Dziś już wiem, że Ameryka i Amerykanie czekają na podatki. Nie płaciłem, zabrali moje rzeczy, nie polecam nikomu - żartował.
Od tamtego czasu Smith jest gorąco zainteresowany podatkami w Stanach Zjednoczonych. Kilka lat temu wspierał jeden z pomysłów prezydenta Baracka Obamy, by najbogatsi w USA płacili wyższe podatki. Z drugiej strony podczas jednej z wizyt we Francji cieszył się, że nikt w Stanach Zjednoczonych Ameryki nie chce wprowadzać 75-procentowej stawki. A taką propozycję składał pięć lat temu Francois Hollande.
W wywiadzie dla francuskiej telewizji zapewniał, że nie ma najmniejszych problemów z płaceniem należności fiskusowi. - Nie mam problemu z płaceniem podatków i wszystkimi innymi wymaganiami mojego kraju. To, że siedzę tutaj, podróżuję po świecie, sprzedaję filmy, a jestem czarnym mężczyzną, który nie chodził do szkoły wyższej, to zasługa USA. Ameryka jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie mogę istnieć. Więc zapłacę wszystko, co muszę zapłacić, żeby utrzymać mój kraj - mówił. Zdziwił się jednak, gdy usłyszał o stawce 75 proc. - Boże, błogosław Amerykę - odpowiedział.
Will Smith na IBM InterConnect 2017 mówił nie tylko o podatkach, ale i początkach swojej aktorskiej kariery. I szczerze przyznał, że na wtedy był naprawdę fatalnym aktorem. - Dopiero z czasem trochę się wyrobiłem - żartował.
Smith opowiadał również o swoich spotkaniach z wielkimi gwiazdami kina. W Australii miał okazję poznać Arnolda Schwarzeneggera i Sylwestra Stallone. Will Smith po prostu do nich podszedł i zapytał, jak zostać gwiazdą światowej sławy. - Schwarzenegger odpowiedział mi, że aby zostać gwiazdą światowej sławy, muszę być znany na całym świecie. A żeby być znany na całym świecie, muszę mieszkać na całym świecie. Pomyślałem sobie okej, okej, dzięki - wspomina.
Aktor odpowiadał również na pytania, czy zmieniła się definicja bohatera. I odniósł się do nowych technologii. - Jasne, że tak. A wszystko za sprawą nowych technologii. Ludzie znów mają moc. Przez lata wiadomości i telewizja były w pewien sposób kontrolowane. To ktoś inny decydował, co tam jest. Teraz tego problemu nie ma. Jest internet, szukasz czego chcesz i na co masz ochotę. I teraz ze swojego salonu możesz stać się bohaterem, możesz coś tworzyć. 20 lat temu to było niemożliwe - opowiada.
Poza tym aktor opowiadał na konferencji technologicznej o rodzicielstwie. - Oczywiście, że chce, aby moje dziecko robiło to, co mu każę. Moja żona niestety na to nie pozwala. Ale tak to w życiu jest. Jeżeli masz ochotę coś robić, to po prostu działaj. Znajdź sposób na rozwiązanie swoich pomysłów i problemów, i działaj - radził.
_ WP money jest jedyną redakcją z Polski, która jest w Las Vegas na IBM InterConnect 2017 w dniach 20 - 21 marca. Więcej materiałów o wydarzeniach na imprezie można znaleźć tutaj. _