W Wilnie tłumy ludzi odwiedzają tradycyjne kaziukowe jarmarki. Zwyczaj ich organizowania sięga tu początków 17-ego wieku.
Kaziuki odbywają się zawsze z okazji dnia patrona Litwy - świętego
Kazimierza. W tym roku zorganizowano je nieco wcześniej - w poprzedzający
kościelne odpusty weekend.
Do Wilna przyjechali tłumnie rzemieślnicy i twórcy ludowi. Rozłożyli swe
stragany z cudeńkami z wypalanej gliny, drewna, metalu i wikliny, z ceramicznymi dzwoneczkami i świecznikami, wiklinowymi koszami i koszyczkami, fantazyjnie rzeźbionymi sprzętami kuchennymi.
Jak zwykle imponująco prezentują się litewskie palmy, misternie uplecione z
zasuszonych traw, zbóż, trzcin i kwiatów polnych. Ich wybór jest ogromny: od
malusieńkich po dwu- i trzymetrowe.
Sprzedawców mnóstwo, kupujących - mrowie. Przez staromiejskie uliczki
trudno się przecisnąć. Nastrój tu prawdziwie świąteczny. Co parę metrów gra
jakaś kapela, śpiewa chórek, tańczy zespół. Nie ma dziś nikogo - i nie będzie zapewne także jutro - kto by nie kupił na jarmarku choćby drobiazgu: dzwoneczka, piernikowego serduszka czy jednego obwarzanka na sznurku. Każdy niesie stąd do domu pamiątkę z Kaziuków - tego jedynego w swoim rodzaju ludowego, pogodnego wileńskiego święta.