Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak przyznaje na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", że banki oraz inne przedsiębiorstwa dochodzące wierzytelności na masową skalę składają powództwa do sądów. - Widać, że jest to ucieczka przed nowymi przepisami - mówi wprost.
Jak informowaliśmy w money.pl, wkrótce do każdego pozwu o zapłatę trzeba będzie wpisać datę wymagalności roszczenia, czyli terminu, do kiedy można dochodzić zwrotu długu. Ma to pomóc sądom w szybkim ustaleniu, czy upłynął już termin przedawnienia.
Obecnie firmy korzystają z niewiedzy dłużników i idą do sądu nawet, gdy długi już się przedawniły. To w gestii pozwanego leży, by podnieść argument przedawnienia. Sądy tej kwestii nie badają, a nieświadomi dłużnicy karnie płacą.
Pośpiech windykatorów jest nieprzypadkowy. Ustawa może zostać uchwalona już na najbliższym posiedzeniu Sejmu. A to jeszcze nie wszystko, bo krótsze terminy przedawnienia będą obowiązywały także w przypadku roszczeń powstałych przed wejściem w życie nowego prawa - czytamy w "DGP".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl