Świąteczne kosze z żywnością wyprodukowaną na terenach odebranych neapolitańskiej mafii - orężem w walce ze zorganizowaną przestępczością we Włoszech. Akcja jest swoistym gestem rozpaczy, bo według szacunków ONZ, mimo zmasowanych działań tamtejszej policji, organizacje przestępcze ciągle znakomicie tam funkcjonują.
Te egzotyczne zestawy świąteczne sprzedaje spółdzielnia z Ercolano spod Neapolu, która prowadzi również radio internetowe i fundusz rolny. Rozgłośnia, będąca głosem sprzeciwu wobec panowania Camorry, nosi imię dziennikarza Giancarlo Sianiego z lokalnego dziennika "Il Mattino", zamordowanego przez tamtejszą mafię.
W przygotowanym przed Bożym Narodzeniem dekoracyjnym koszu znajdują się między innymi pomidory z upraw na terenach odebranych mafiosom, miód z pasieki na zboczu Wezuwiusza, świąteczne ciasteczka lokalnego mistrza cukiernictwa, który należy do stowarzyszenia walczącego z wymuszaniem okupu.
- Postanowiliśmy połączyć wyśmienite produkty z naszych ziem z ideą praworządności - powiedział włoskim mediom prezes spółdzielni Giuseppe Scognamiglio. Dochód ze sprzedaży kolekcji lokalnych produktów zasili działalność spółdzielni, która należy do federacji stowarzyszeń sprzeciwiających się przestępczości zorganizowanej, która ciągle jest bardzo silna we Włoszech.
O czym pisaliśmy w money.pl,według szacunków ONZ tamtejsza mafia rocznie zarabia na handlu narkotykami 32 mld euro. Jest to więcej niż zarabia włoski koncern Fiat na sprzedaży samochodów.
Jak twierdzą urzędnicy Biura Narodów Zjednoczonych cytowani przez agencje Reuters: "Marża handlarzy narkotyków jest przynajmniej dziesięciokrotnie wyższa niż jakiegokolwiek producenta z branży przemysłowej". Agencja podaje, że mafia 'Ndrangheta jest największym dostawcą kokainy z Ameryki Południowej do Europy. Jest wręcz swoistym hurtownikiem dla pozostałych mafii zajmujących się handlem narkotykami.
Jednak narkotyki nie są najbardziej lukratywnym biznesem we Włoszech. W ubiegłym roku media obiegła informacja, że teraz to uchodźcy stali się najbardziej opłacalnym "towarem".
- Wyobraź sobie, ile zarabiam na imigrantach? Z handlu narkotykami mam mniej - tak podobno powiedział w rozmowie telefonicznej Salvator Buzzi, jeden z założycieli fundacji opiekującej się we Włoszech uchodźcami, a jednocześnie prawa ręka Massimo Carminatiego - neofaszysty, kryminalisty i gangstera, który przebywa obecnie w więzieniu o zaostrzonym rygorze.
Treść rozmów telefonicznych Buzziego jest znana, ponieważ był on podsłuchiwany przez policję. Carminati, Bunzzi i wielu polityków, biznesmenów i przestępców miało stworzyć w Rzymie gang zajmujący się m.in. nielegalnym pozyskiwaniem kontraktów na usługi od miasta, w tym na zarządzanie centrami dla uchodźców.
Jak to działała? Ponieważ Włochy nie radzą sobie z napływająca falą uchodźców, opiekę nad nimi zlecają prywatnym firmom i fundacjom, za jedną osobę płacąc 40 euro za dobę. Jak się okazało, urzędnicy w zamian za łapówki, które w niektórych przypadkach sięgały nawet 500 tys. euro, przekazywali kontrakty na opiekę podmiotom należącym do mafii. Ta zajmowała się przybyszami, lokując ich w skandalicznych warunkach.
Z podsłuchiwanych przez policję rozmów wynika, że mafia na imigrantach zarabiała rocznie nawet 40 mld euro.
oprac. Krzysztof Janoś