Chaos, brak umów, sprzętu, opóźnione wypłaty i problem z decyzjami dla przedsiębiorców - tak po miesiącu istnienia wygląda funkcjonowanie Polskich Wód. Pracownicy i związkowcy nie mają wątpliwości - winę ponosi poprzednie kierownictwo Ministerstwa Środowiska z Janem Szyszko na czele.
Brak podpisanej umowy z Pocztą Polską, a więc brak możliwości wysyłania informacji o wszczęciu postępowań lub decyzji przedsiębiorcom - to rzeczywistość pierwszych dni nowej pracy pracownika w jednej z Dyrekcji Zlewni Wód Polskich. Jak przyznaje w rozmowie z money.pl, i tak znajdował się w dobrej sytuacji, gdyż poprzedni pracodawca, który zgodził się na przeniesienie pracownika do nowej instytucji, przekazał również komputer. Niektórzy czekali na nowe i nie jest to przypadek odosobniony.
Potwierdza to rzecznik Wód Polskich, który podkreśla, że w ubiegłym roku nowa spółka nie mogła wydawać pieniędzy, a "w niektórych przypadkach" samorządy nie przekazały sprzętu, z którego korzystali pracownicy. Z tego względu dopiero teraz stan wyposażenia jest uzupełniany.
"Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie dokłada wszelkich starań, żeby jak najszybciej zapewnić wszystkim pracownikom odpowiednie narzędzia pracy" - zapewnia Daniel Kociołek.
Jak się dowiadujemy, podczas spotkań z władzami samorządowymi przedstawiciele tworzonych dyrekcji prosili o to, by przy zgodzie na przeniesienie pracownika, "przekazać" go Wodom Polskim nie tylko z komputerem, ale często nawet z meblami.
Tak właśnie wygląda efekt wprowadzania nowego Prawa Wodnego "na szybko", choć Polska miała na to kilka lat.
- Wszystkie problemy wynikają z nieprzygotowania jej przez ekipę, która miała na to dwa lata, ale i tak nie zrobiła tego poprawnie. Z końcem poprzedniego roku nic nie było gotowe - mówi nam Marcin Jacewicz, szef Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" w Polskich Wodach.
Czekali do końca
Do wprowadzenia zmian w prawie wodnym zobowiązała Polskę Unia Europejska. Gdyby do tego nie doszło, nasz kraj mógłby stracić 3,5 mln euro środków unijnych. Najpierw sprawę pokpiła Platforma Obywatelska, która nie była w stanie przyjąć ustawy. Nie lepiej spisało się Ministerstwo Środowiska kierowane przez Jana Szyszko.
- Odpowiedzialność za to ponosi tylko i wyłącznie Ministerstwo Środowiska - tłumaczy Arkadiusz Kubiaczyk, szef Sekcji Krajowej Pracowników Gospodarki Wodnej NSZZ "Solidarność". Jak zapewnia, "Solidarność" od początku popierała projekt i była otwarta na dialog.
- Na początku wszystko wyglądało nawet dobrze, ale kolejne miesiące odsłaniały nowe problemy. Ustawa miała wejść w życie 1 stycznia 2017 r. Później 1 lipca 2017 r. Ostatecznie weszła z początkiem 2018 r., ale zupełnie nieprzygotowana. Za powstały później chaos osoby odpowiedzialne powinny ponieść konsekwencje. To ministrowie Jan Szyszko i Mariusz Gajda. To oni są odpowiedzialni za bałagan - dodaje przedstawiciel związkowców.
Pięć miesięcy przygotowań do wejścia w życie ustawy po jej przyjęciu przez Sejm skończyło się klapą organizacyjną, choć należy przyznać, że są pozytywy. Mimo braku możliwości podejmowania zobowiązań finansowych, Wody Polskie zdołały zapewnić budynki dla wszystkich jednostek terenowych.
Swoje dołożyła rekonstrukcja rządu, po której nadzór nad urzędem przejęło Ministerstwo Żeglugi Śródlądowej i Gospodarki Morskiej. Z tego względu prezesa powołano dopiero 17 stycznia. Został nim Przemysław Daca. W efekcie pracownicy nie otrzymali regulaminu pracy czy zakresu obowiązków. Od tego powinien zacząć porządkowanie tej "stajni Augiasza".
- Nie do końca wiadomo, jak prezes ma rozwiązać tę trudną sytuację. Nie chciałbym być na jego miejscu. Ma bardzo mało czasu - dodaje Marcin Jacewicz.
Pracownicy nie wiedzą, co dalej
- W wielu miejscach pracownicy nie wiedzą, czy od 1 lutego będą nadal pracować na swoim obecnym stanowisku. Nie wiedzą nawet, czy w tym samym urzędzie. To samo jest z kompetencjami. Jeden wielki znak zapytania - mówi Kubiaczyk. Nas rozmówca wskazuje także, że związek "przez pół roku domagał się mapy drogowej tego, w jaki sposób i w jakich terminach, będzie tworzone Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie".
- Data jej przedstawienia była przesuwana, a my mamieni. Dopiero po świętach pojawiła się informacja, gdzie pracownicy RZGW będą pracować po 1 stycznia – dodaje.
Polskie Wody brak ostatecznej wersji regulaminu uzasadniają brakiem zgody ze strony związków zawodowych. Dokument miał zostać ustanowiony zarządzeniem nr 3 Prezesa Wód Polskich z dnia 2 stycznia 2018 r. "Jesteśmy otwarci na współpracę i niebawem zaprosimy związki zawodowe na spotkanie" - zapewnia nas rzecznik.
O tym, jak wielka jest skala problemu, świadczy chociażby fakt, że na początku stycznia, gdy urząd oficjalnie zaczął funkcjonować, nikt nie wiedział, ile osób w nim pracuje. Wiadomo, że z dotychczasowych Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej na mocy ustawy miejsce pracy zmieniło 3000 osób, ale zatrudnienie musiało wzrosnąć. Nieoficjalnie mówiło się o ponad 5000 etatów. To efekt przejęcia kompetencji, często razem z urzędnikami. Tak było w przypadku naszego rozmówcy. Ostatecznie, jak poinformował nas rzecznik Polski Wód Daniel Kociołek, na 5335 etatach pracuje 5436 pracowników.
Opóźnione wypłaty
I to oni mają największy problem. Ze względu na brak regulaminu nie wiedzą, na jakich warunkach będą pracować po 1 lutego. - Jesteśmy w zawieszeniu, nie wiemy, czy nowy prezes podtrzymuje tymczasowy regulamin nadany przez poprzednika (pełnomocnika odpowiedzialnego za utworzenie urzędu – red.) - mówi Arkadiusz Kubiaczyk. Być może problem wyjaśni się na początku lutego. To wtedy kadra kierownicza spółki ma spotkać się z ministrem Gróbarczykiem. Do tego czasu pracownicy zamiast w spokoju wydawać decyzje będą martwić się o pensje.
- Mieliśmy otrzymać wynagrodzenia 25 stycznia, ale opóźniono ich wypłatę do 31 stycznia. Poza tym wynagrodzenia będą wypłacone w oparciu o umowy jeszcze z RZGW. Pracownicy nie mają nowych umów z nowym pracodawcą. Co więcej, nie zostało wdrożone zostało porozumienie z 5 maja 2016 r. o "odmrożeniu" wypłat. Miało do tego dojść 1 stycznia 2017 r. Nadal się tak nie stało, ale porozumienie jest w mocy. Podpisywaliśmy je z rządem, a nie z chłopcem w krótkich spodenkach. Odpowiedzialność za jego realizację leży na premierze - wskazuje Jacewicz.
Z zarzutem o opóźnieniu wypłat nie zgadza się zarząd Polskich Wód. "Wszyscy pracownicy otrzymali wynagrodzenie w styczniu zgodnie z terminami wskazanymi w regulaminie wynagradzania w Wodach Polskich" - poinformował nas rzecznik.
"Nielegalne przeniesienie"
Problem stanowi także przeniesienie części pracowników RZGW do Urzędów Żeglugi Śródlądowej. - Wiedzieliśmy, że pracownicy mieli być podzieleni na dwie części, ale przeniesienie ich do urzędów zostało dokonane nielegalnie. Zostaliśmy okłamani. Pod koniec listopada pracownicy dostali informację, że od 1 stycznia pracują w Urzędów Żeglugi. Dokonano tego sprzecznie z ustawą. Resort słusznie nie zaakceptował listy, która była okrojona - tłumaczy Kubiaczyk.
Sprawie dodatkowej pikanterii dodaje fakt, iż rząd miał się dziś zająć ustawą o żegludze śródlądowej. W tym m.in. kwestią pracowników i ich kompetencji. Projekt jednak w ostatniej chwili "spadł" z porządku prac.
Związkowcy wprost mówią, że z powodu braku umów o pracę i jasnego zakresu obowiązków, praca Wód Polskich jest zakłócona - "pisma chodzą, jak chcą" - usłyszeliśmy. Ostrzegają także rząd. - Nie chcemy niepokojów, ale jeśli będziemy zmuszeni, to one się pojawią. Pracownicy są na krawędzi buntu - mówi Jacewicz.