Niszczenie setek ton importowanej żywności, w tym z Polski, wywołało oburzenie w Rosji, gdzie miliony osób żyją poniżej granicy ubóstwa, ale teraz władze znalazły sobie nowy cel. W płomieniach niszczone są tysiące importowanych z Holandii kwiatów.
Jak oficjalnie tłumaczą rosyjskie władze, legalnie importowane holenderskie kwiaty stanowią zagrożenie, ponieważ mogą być zainfekowane szkodnikami.
- Są to świeżo cięte kwiaty z Holandii, które są zarażone wciornastkiem zachodnim - wyjaśniała w telewizji Jekaterina Słakowa, przedstawicielka Rossielkhoznadzoru, czyli Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego. W tym czasie pokazywano płonące skrzynki z różami.
Holandia jest kluczowym dostawcą na rosyjski rynek kwiatów, który według agencji Reutera jest wart 2,5 mld dol. rocznie. Do Rosji trafia 5 proc. holenderskiego eksportu kwiatów. Teraz władze rosyjskie zastanawiają się nad wprowadzeniem embarga na import kwiatów z Holandii.
"Wojna kwiatowa" jest uznawana za kolejny przejaw głębokiego kryzysu w relacjach pomiędzy Rosją a Zachodem. W tym przypadku prawdopodobnie jest to odwet za prowadzone przez władze holenderskie śledztwo w sprawie zestrzelonego nad Donbasem w lipcu 2014 r. malezyjskiego samolotu, na pokładzie którego było 193 obywateli Holandii.
Masowe niszczenie importowanych kwiatów oznacza, że zwykli Rosjanie, którzy od miesięcy zmagają się z silną inflacją i rosnącym bezrobociem, muszą się liczyć z mocnym wzrostem cen w kwiaciarniach w najbliższych tygodniach. W okresie tym popyt na kwiaty w Rosji bardzo rośnie, ponieważ dzieci zwyczajowo wręczają je nauczycielom z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.