Jeszcze jesienią ubiegłego roku szefowie dwóch dużych spółek windykacyjnych (Best i Kredyt Inkaso) przekonywali, że są w stanie stworzyć giganta, który będzie skutecznie konkurował z największym graczem na polskim rynku, czyli Krukiem. Dzisiaj już ze sobą nie rozmawiają. Wejścia do siedziby Kredyt Inkaso strzegą wynajęci pracownicy ochrony z listą osób, których mają nie wpuszczać.
Wejście do warszawskiej siedziby giełdowej spółki Kredyt Inkaso nie jest łatwe. W biurowcu, po standardowym wpisaniu się na listę w głównej recepcji, tuż przed drzwiami spółki gości czeka jeszcze jedna weryfikacja. To już ochroniarze zatrudnieni przez Kredyt Inkaso. Jeżeli przy drzwiach pojawi się Piotr Urbańczyk (jeden z członków rady nadzorczej spółki), ci mają odmówić mu pozwolenia na wejście. Nie dlatego, że jest członkiem rady nadzorczej, ale dlatego, iż według zarządu Kredyt Inkaso - reprezentuje wrogi obóz, a do tego część rady nadzorczej nielegalnie wybrała go na p.o. prezesa. To wersja dotychczasowego zarządu Kredyt Inkaso, widniejącego w aktualnym rejestrze KRS. Jego zdaniem używanie tytułu p.o. prezesa przez Piotra Urbańczyka jest nieuprawnione i stanowi działanie na niekorzyść spółki. Na czarnej liście zarządu jest też m.in. były minister finansów Mirosław Gronicki, obecnie członek rady nadzorczej Kredyt Inkaso.
- Zgodnie z obowiązującymi zasadami, przyjętymi przez radę nadzorczą, osobą uprawnioną do kontaktów z zarządem jest jej przewodniczący - mówi money.pl Jan Lisicki, wiceprezes Kredyt Inkaso. - Pan Piotr Urbańczyk nie jest przewodniczącym naszej rady nadzorczej. Może przychodzić do Kredyt Inkaso na jej posiedzenia. Ma do tego prawo. Nie ma jednak zgody na nachodzenie w towarzystwie osób trzecich biura zarządu i nakłanianie jego pracowników do udzielenia dostępu do dokumentacji spółki. Musimy bronić się przed wyciekiem dokumentacji spółki do nieupoważnionych osób, szczególnie w sytuacji, kiedy Piotr Urbańczyk rości sobie prawa do pełnienia obowiązków prezesa.
Piotr Urbańczyk: - Gdyby nie powaga sytuacji, powiedziałbym, że jest to nawet zabawne. Panowie z dotychczasowego zarządu cierpią na syndrom oblężonej twierdzy. W ostatnich tygodniach już dwukrotnie odmówiono mi wejścia i mój dostęp do danych spółki jest praktycznie zerowy. Powiadomiłem o tym Komisję Nadzoru Finansowego.
To miał być drugi gracz na rynku
Dwuwładza w jednej z największych firm na polskim rynku wierzytelności to efekt przejęcia pakietu kontrolnego akcji przez spółkę windykacyjną Best z Trójmiasta. We wrześniu ubiegłego roku Best kontrolowany przez Krzysztofa Borusowskiego kupił niecałe 33 procent akcji Kredyt Inkaso, płacąc 40 złotych za papier. Cała transakcja była warta ponad 150 milionów złotych.
Kurs akcji Kredyt Inkaso w ciągu ostatnich 12 miesięcy src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1427102509&de=1458748860&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=KRI&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Tuż po przejęciu zarządy obu spółek zaczęły w bardzo dobrych słowach zapowiadać przyszłą współpracę. W prezentacji dla mediów wyliczali, że wspólny portfel wierzytelności na poziomie 17,6 miliarda złotych da im drugie miejsce po Kruku na polskim rynku.
W prezentacji pokazali się też jako przyszły zarząd wspólnego podmiotu, gdzie prezesem miał być Krzysztof Borusowski, a w zarządzie mieli się znaleźć zarówno Paweł Szewczyk (prezes Kredyt Inkaso), jak i Jan Lisicki (wiceprezes Kredyt Inkaso).
Źródło: Prezentacja spółek Best i Kredyt Inkaso z 2015 roku.
I to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o dobre słowa. Dalsze negocjacje zakończyły się fiaskiem. - Wtedy dopiero się poznawaliśmy. Dziś już wiem, że nasze wizje rozwoju są tak różne, że nie widzę szans na jakąkolwiek współpracę w tym gronie - przyznaje w rozmowie money.pl Krzysztof Borusowski, prezes spółki Best.
Na pytanie, kto jego zdaniem jest prezesem Kredyt Inkaso, odpowiada bez wahania: - Piotr Urbańczyk.
Jan Lisicki: - Nie zauważyłem, żeby w KRS doszło do jakichś zmian, a to oznacza, że zarówno Paweł Szewczyk, a także ja, wciąż jesteśmy zarządem Kredyt Inkaso. Podważanie tego stanu rzeczy traktujemy jako próbę wrogiego przejęcia i dezinformację rynku, a w konsekwencji działanie na niekorzyść spółki - mówi.
I dodaje, że do pogorszenia sytuacji doszło, gdy zarządy spółek nie potrafiły porozumieć się w zakresie ustalenia parytetu wymiany akcji, a więc ustalenia - ile akcji po połączeniu Kredyt Inkaso dotychczasowi akcjonariusze mogliby wymienić na jedną akcję Bestu.
Później pojawił się dodatkowo spór o sprawy podatkowe w Kredyt Inkaso oraz o premie wypłacone dotychczasowemu zarządowi. - Traktowaliśmy to wszystko jako element gry, mającej osłabić naszą pozycję. Bo faktycznie nie mamy sobie nic do zarzucenia - przekonuje Jan Lisicki. - Sprawę umowy subpartycypacyjnej (sporne kwestie podatkowe - red.) raportowaliśmy rynkowi, a obecnie dysponujemy dodatkową opinią niezależnego audytora, pokazującą wyraźnie, że transakcja została rozliczona prawidłowo - dodaje Lisicki.
Krzysztof Borusowski: - Ujawniliśmy w spółce wiele nieprawidłowości, o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Przyznaję też, że kupno akcji Kredyt Inkaso było mocnym zagraniem, ale nie żałuję go i ciągle wierzę, że ostatecznie przyczyni się do budowania wartości dla pozostałych akcjonariuszy - mówi prezes spółki Best.
Kto odpuści pierwszy?
Dwie wizje tego, jak obecnie funkcjonuje Kredyt Inkaso, widać również w składzie, a właściwie dwóch składach rady nadzorczej. Spór dotyczy przede wszystkim jej dotychczasowego przewodniczącego Ireneusza Chadaja.
W rozmowie z money.pl mówi on, że 19 lutego został poproszony na spotkanie przez Krzysztofa Borusowskiego oraz reprezentującego Best prawnika. - Pokazali mi gotowy pozew przeciwko mnie. Padła w nim kwota 3 milionów 625 tysięcy złotych odszkodowania, których będą się ode mnie domagać z tytułu nieprawidłowości, których miałem się rzekomo dopuścić. Oświadczyli_ , _ że go nie złożą, jeżeli podpiszę swoją rezygnację z członkostwa w radzie nadzorczej. Tu i teraz - mówi Ireneusz Chadaj.
Przyznaje, że podpisał rezygnację, ale "nie zamierzał jej składać i nie złożył". Podkreśla, że jeszcze podczas weekendu w dniu 21 lutego wysłał do spółki drogą mailową oświadczenie o odwołaniu rezygnacji, a w poniedziałek 22 lutego rano w siedzibie spółki w obecności notariusza złożył osobiście oświadczenie o odwołaniu rezygnacji, zanim jej egzemplarz będący w posiadaniu prawnika Best zostanie przekazany do spółki. - Według prawników nie doszło do rezygnacji z pełnienia funkcji członka rady nadzorczej, więc wciąż jestem w radzie nadzorczej Kredyt Inkaso i pełnię funkcję jej przewodniczącego - przekonuje Ireneusz Chadaj.
Krzysztof Borusowski: - Rezygnacja została podpisana. Nie rozumiem, w jaki sposób pan Ireneusz Chadaj może mówić o odwołaniu czegoś, co wcześniej podpisał - mówi prezes Best, przyznając, że do wspomnianego spotkania rzeczywiście doszło, ale nie ma mowy o żadnych naciskach. - W mojej ocenie dość jasną sprawą jest to, że Ireneusz Chadaj zrezygnował.
Według prawnika specjalizującego się w tematyce rynku kapitałowego, który poprosił nas o anonimowość, sprawa rezygnacji i jej odwołania będzie zapewne musiała być rozstrzygnięta przez sąd. - W tej korporacyjnej grze, z którą mamy teraz do czynienia w Kredyt Inkaso, taki podpis miał ogromne znaczenie. Dał Bestowi potężny argument, nawet jeżeli można dowodzić tego, że rezygnacja została odwołana. Powstała wątpliwość, a w takiej grze jest ona nie do przecenienia. Otwiera bowiem drogę do tworzenia nowego składy rady nadzorczej, alternatywnych zebrań tego organu czy wreszcie decyzji dotyczących zarządu - wylicza prawnik. - Odkręcenie tej całej sprawy zajmie dużo czasu. Pytanie jest takie: która ze stron jako pierwsza odpuści - dodaje.
Wiele zależy od walnego zgromadzenia akcjonariuszy
Obie strony sporu w rozmowie z money.pl zgadzają się tylko w jednym. Kluczowy dla dalszych wydarzeń będzie 5 kwietnia, gdy przewidziane jest walne zgromadzenie akcjonariuszy. Teoretycznie może ono rozstrzygnąć niejasności, dokonać nowego otwarcia.
Główni akcjonariusze w Kredyt Inkaso | |
---|---|
Akcjonariusz | Udział w proc. |
Best SA | 33% |
Generali OFE | 16% |
Aviva Investors | 8% |
Quercus TFI | 5% |
Pozostali akcjonariusze | 38% |
Źródło: money.pl.
Piotr Urbańczyk: - Liczę na to, że wtedy zostanę wpuszczony do siedziby spółki, a walne zgromadzenie podejmie uchwały które zakończą ten spór. Obecna sytuacja nikomu nie służy.
Jan Lisicki: - To wcale nie jest tak, że kurczowo trzymamy się stołków. Chciałbym jednak, żeby w cywilizowany sposób zostało ustalone, czy dalej będziemy pełnić funkcję jako zarząd, czy też nie. Na razie wciąż jestem wiceprezesem i razem z prezesem bronimy spółki przed wrogim przejęciem. Jeżeli walne powoła nową radę nadzorczą, która nas odwoła, to jest jasne, że odejdziemy - mówi wiceprezes Kredyt Inkaso. - Można jednak odnieść wrażenie, że za agresywną postawą naszych przeciwników kryje się pewna nerwowość, związana być może z poczuciem, że na przejęcie spółki nie mają zbyt wiele czasu. Zwłaszcza że zwołane na dzień 5 kwietnia 2016 roku z inicjatywy inwestorów finansowych nadzwyczajne walne zgromadzenie ma decydować o zmianach w radzie nadzorczej, i wcale nie jest przesądzone, czy ewentualne decyzje walnego zgromadzenia pozwolą utrzymać Bestowi dotychczasowy stan posiadania - dodaje.
Krzysztof Borusowski: - Best jest poważnym inwestorem. Przyszliśmy po to, by budować wartość, a zostaliśmy potraktowani jak wróg. Mam nadzieję, że 5 kwietnia wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane.
Prezes Best przyznaje, że kluczowa decyzja będzie należała do reszty akcjonariuszy, w tym przede wszystkim do funduszy inwestycyjnych, które mają około 30 procent w akcjonariacie Kredyt Inkaso. Odmówił jednak odpowiedzi na pytanie, czy byłby gotowy ogłosić wezwanie, by skupić akcje i stać się większościowym akcjonariuszem w Kredyt Inkaso. Na pytanie, co by zrobił, jeżeli pojawi się inny inwestor, który ogłosi wezwanie, odpowiada: - Będę z nim rozmawiał.