Handel podróbkami stanowiący 2,5 proc. całej międzynarodowej wymiany handlowej to bardzo poważny problem dla światowych koncernów. Producenci najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie tracą na tym miliardy dolarów rocznie. Niewielu z nas zdaje sobie jednak sprawę, że znaczna część tej sumy trafia w ręce terrorystów z Państwa Islamskiego. - W czysto mafijnym stylu handlują podróbkami towarów i dzieł sztuki. Sięgają po wszystko, co daje pieniądze i są w tym dużo lepsi niż Al-Kaida - mówi Krzysztof Liedel ekspert ds. terroryzmu międzynarodowego z Collegium Civitas.
W swoim najnowszym raporcie OECD i Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej szacują, że rynek podrobionych produktów wart jest na świecie 461 mld dolarów rocznie. Ta olbrzymia kwota to oczywista strata dla producentów najczęściej podrabianych towarów. Udział w tym procederze terrorystów sprawia, że pojawia się zupełnie nowy wymiar tego problemu.
- Na ostatniej konferencji w Waszyngtonie jeden z prelegentów informował, że ISIS stworzyło nawet swoiste „Ministerstwo Kultury”, którego głównym zadaniem jest obrót podróbkami. Niestety nie są znane konkretne sumy i zapewne nie jest to znacząca pozycja w budżecie Państwa Islamskiego, ale proceder ten jest wykorzystywany w szerszy sposób - mówi Liedel. Przekonuje, że terroryści wykorzystują kontakt z przemytnikami do werbowania ludzi i organizacji przemytu.
Zdaniem eksperta w ten sposób celowo zacieśniają więzy ze światem przestępczym i dzięki temu mogą efektywniej działać nie tylko w Afryce Północnej, ale również w Europie. Opłacać ma się to dwóm stronom tej kooperacji. Organizacje przestępcze nie mają skrupułów. Chodzi im tylko o pieniądze i są otwarte na współpracę z każdym kto zapłaci. Z kolei terrorystom dzięki temu łatwiej rekrutuje się w więzieniach swoich męczenników, choć chodzi nie tylko o to.
W paczce mogą być narkotyki albo broń
- Doszli do wniosku słusznego, z organizacyjnego punktu widzenia, że nie muszą tworzyć swoich kanałów przerzutu skoro mafie zajmujące się handlem podróbkami dopracowały je do perfekcji. Bandytom z kolei wszystko jedno co jest w paczce. Mogą to być narkotyki, albo kilka karabinów maszynowych. To nie robi dla nich różnicy - dodaje Liedel.
Na handlu podrobionymi towarami najwięcej tracą USA i Włochy. To z tych krajów pochodzą najczęściej podrabiane marki butów, ubrań, torebek, zegarków i elektroniki. Te wielokrotnie tańsze od oryginałów rzeczy kupują turyści na bazarach w Azji, Turcji, Egipcie, Tunezji, ale też i konsumenci w Europie. Najczęściej nie mając oczywiście nawet cienia podejrzenia co do tego, kto może czerpać korzyści z tej transakcji. Paradoksem naszych czasów może zatem być szczęście mieszkańca Brukseli, który oszczędził 100 euro, dając tym samym nieświadomie kilkanaście euro na organizacje późniejszych zamachów w swoim rodzinnym mieście.
- Podróbki trafiają na rynki na całym świecie, również i w Polsce. Jednak akurat w tym aspekcie bardziej chłonny jest rynek Europy Zachodniej. Często jest to tak dobrze zorganizowane, że odbywa się na hurtową skalę. Tak było za czasów Al.-Kaidy, która ze sprzedaży między innymi bananów finansowała przygotowania do 11 września - mówi Liedel.
Na bazarku nie kupuje się ludzi
Zdecydowana większość udających oryginalne towarów powstaje w Chinach, które odpowiadają za ponad 63 proc. tego rodzaju produkcji. Państwo Środka jest w tej materii niekwestionowanym liderem, ale co charakterystyczne dla związków tego procederu z terroryzmem na drugim miejscu jest Turcja, skąd pochodzi 3,3 proc. podróbek. - Tureckie władze zbyt długo były niezdecydowane w sprawie współpracy w zwalczaniu światowego terroryzmu. Dało to czas tego typu organizacjom żeby się rozlokować. Dlatego właśnie w tym kraju czują się tak dobrze - uważa Liedel.
Pytanie, jak to się dzieje, że mimo coraz powszechniejszej wiedzy o tym, że zakup drogiej torebki za ułamek jej rzeczywistej ceny wspiera mafie i terrorystów, nie zniechęca amatorów takich zakupów? W ocenie naszego rozmówcy wiele tu nie pomogą akcje społeczne czy inne formy edukowania społeczeństw. Na tańsze zakupy podróbek ekskluzywnych marek zawsze znajdą się chętni. - Ciągle pokutuje myślenie, że kupując te rzeczy robimy w konia chciwe koncerny, które za swoje gadżety chcą zbyt dużo. Nikt tego nie chce wiązać z terrorystami. Gotowa wymówka to ta, że oni przecież żyją z ropy i handlu ludźmi. A ropy nieznanego pochodzenia i ludzi na bazarku nie kupujemy - mówi Liedel.
Jak wynika z ustaleń OECD światowy rynek podrabianych towarów jest bardzo zróżnicowany. Oczywiście jak już wspomnieliśmy najbardziej opłaca się podrabiać buty i ubrania, ale organizacje przestępcze szukają też zysków w podrabianiu żywności czy zabawek. Nie można również wskazać towarów, którymi najczęściej obracają terroryści. Jak przekonuje ekspert z Collegium Civitas może to być też udająca zabytkową figurka. Bojownicy Państwa Islamskiego wyprzedali już wszystkie dzieła sztuki, które udało się ukraść na zagarniętych terenach. Teraz pozostało im już tylko podrabianie tego, co już raz sprzedali.
Terroryści potrzebują przestępców tak samo jak przestępcy terrorystów
Nieprzypadkowo też szczególną rolę w całym światowym obrocie podróbkami odgrywają główne szlaki przerzutowe z Chin przez Syrię i Afganistan. W tym drugim państwie niespokojnie jest od dziesięcioleci. W takich warunkach bardzo łatwo zorganizować transport najbardziej nawet nielegalnej kontrabandy. Nie działają tam efektywnie krajowe służby bezpieczeństwa, a zagraniczni partnerzy nowych władz w Kabulu skupiają się w swoich działaniach na eliminowaniu konkretnych terrorystów, a nie zatrzymywaniu ciężarówek z butami.
Syria też już niestety od kilku lat jest na tyle niestabilna, że i przez jej terytorium przy odpowiednim wsparciu finansowym i logistycznym przewieźć można praktycznie wszystko. - To nie terroryści wymyślili sobie, że wejdą w biznes z podróbkami. To przyjechało do nich samo z transportami przez Syrię. Teraz ten model współpracy będzie się tylko umacniał, bo terroryści potrzebują przestępców, tak samo jak przestępcy terrorystów - konkluduje Krzysztof Liedel.