MON zamierza szybciej zbudować strukturę WOT w dwóch kolejnych województwach, a jednostki w Warszawie znacząco wzmocnić. Tymczasem wokół programów modernizacji armii pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Również ”terytorialsi”, którzy wkrótce rozpoczynają ćwiczenia, wciąż nie mają całego potrzebnego sprzętu. Czy buńczuczne zapowiedzi MON dotyczące rozbudowy WOT uda się finansowo pogodzić z zakupem nowego uzbrojenia i wyposażenia dla polskiej armii?
Ogłoszone przez Macierewicza zmiany oznaczają przyspieszenie i budowę z początkiem przyszłego roku brygad na Śląsku i w Wielkopolsce, które w pierwotnej koncepcji powstać miały dopiero w 2019 r.
Dodatkowo w tym samym czasie w stolicy powstać mają dwa bataliony lekkiej piechoty, aby - jak to określono - ”wzmocnić potencjał obronny stolicy”. Jak informuje resort obrony, decyzje te są ”odpowiedzią na bezprecedensowy odzew społeczny oraz zaangażowanie środowisk lokalnych w budowę piątego rodzaju sił zbrojnych”.
Może być dużo drożej
Docelowo w 2019 r. WOT ma liczyć 53 tys. żołnierzy rozlokowanych w 17 brygadach. Ich utworzenie, uzbrojenie, szkolenie i utrzymanie ma kosztować w sumie 3,6 mld zł. Jednak jak już pisaliśmy w money.pl, może się okazać, że wydać trzeba będzie dużo więcej.
Zabezpieczenie WOT (pensje, szkolenie i zakupy sprzętu) mają pochłonąć w tym roku 1,1 mld zł. Tymczasem w projekcie ustawy powołującej WOT w 2017 r. zaplanowano na ten cel 630 mln zł.
Zapewne przyśpieszenie tworzenia i powołanie dodatkowych jednostek WOT oznaczać będzie wzrost kosztów i konieczność szybszego ich ujęcia w budżecie na 2018 r. Rodzi się zatem pytanie, z czego zrezygnuje armia, by tego dokonać. Z prośbą o odpowiedź zwróciliśmy się do rzecznika WOT i MON, ale pozostała ona bez odpowiedzi.
Tymczasem potrzeby modernizacyjne naszego wojska są olbrzymie. W ocenie ekspertów ostatnie konflikty zbrojne na świecie jasno pokazały, że bez nowoczesnych środków rozpoznania (drony), broni przeciwpancernej, przeciwlotniczej i zmodernizowanej marynarki nasza armia nawet z licznymi jednostkami WOT nie będzie wystarczająco skuteczna.
Zresztą ”terytorialsi”, którzy już za kilka dni rozpoczną szkolenia, też nie są w pełni wyposażeni. W ocenie ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, aby jednostki tego typu były skuteczne, potrzebny jest nowoczesny sprzęt.
WOT musi mieć przewagę w nowoczesnym sprzęcie
Współczesne armie mają całą masę skutecznego sprzętu ofensywnego. WOT nie jest regularną armią i to jest ich największym problemem. Jeżeli jeszcze dostaną przestarzały sprzęt, to nie będą mieli szans na polu walki. Zamówione przez MON w ostatnim czasie duże ilości sprzętu strzeleckiego i wyposażenia osobistego, jak mundury, kamizelki i hełmy, pozwolą rozpocząć szkolenia.
Resort podpisał też umowę na zakup 2,5 tys. sztuk nowoczesnych UKM-2000P, ale dostawa karabinów rozciągnięta jest w czasie. Z informacji udostępnionej przez resort wynika, że trafią one do oddziałów WOT w latach 2017-2019. Rzecz jednak w tym, że najważniejsze zakupy nie zostały wciąż zrealizowane. Najbardziej brakuje nowoczesnej broni przeciwpancernej, a przenośne wyrzutnie i granatniki to kluczowe wyposażenie tego typu jednostek.
Tutaj czas oczekiwania będzie dłuższy. Trzeba przecież rozstrzygnąć przetargi, a przede wszystkim stworzyć w ramach PGZ możliwość wytwarzania w Polsce potrzebnego sprzętu. Taki jest warunek zakupów dla WOT: wszystko ma pochodzić z polskich zakładów.
Zresztą w samym resorcie mają świadomość, że na nowoczesny sprzęt trzeba poczekać. Pod koniec ubiegłego roku MON poinformował, że pierwsze granatniki przeciwpancerne żołnierze dostaną dopiero w 2021 roku. Z kolei w sprawie pocisków przeciwpancernych rozmowy będą prowadzone od 29 maja do 21 października.
Nieco lepiej jest tylko z bronią przeciwlotniczą dla WOT. Resort złożył już w ubiegłym roku duże zamówienie na naramienne zestawy Piorun.
pierwszych trzech brygad w województwach: podlaskim, lubelskim oraz podkarpackim