- Jak właściciel firmy ma myśleć o wieloletnich inwestycjach, jeśli nawet nie jest pewny, czy za 5 dni ma zamawiać dostawy? - pytają krytycy ustawy o wolnym 12 listopada. Przekonują, że negatywne skutki gospodarcze będą oczywiste.
Budząca oburzenie środowisk przedsiębiorców ustawa wprowadzająca dzień wolny 12 listopada została przyjęta przez Sejm dopiero 7 listopada i została błyskawicznie podpisana przez prezydenta. Wszystko odbyło się z pogwałceniem obowiązujących zasad uchwalania aktów normatywnych.
Ekonomiści i przedstawiciele środowisk biznesowych nie pozostawiają suchej nitki na osobach odpowiedzialnych za taki tryb wprowadzania ustawy, która ma poważne konsekwencje dla tysięcy firm.
"Wpaść na taki pomysł kilka dni przed rocznicą, mogli tylko ludzie niemający pojęcia o pracy w realnej gospodarce i gardzący tego skutkami" - pisze w komentarzu dla money.pl dr Wojciech Warski, wiceprezes Business Centre Club.
Jak twierdzi, "wyliczanka skutków gospodarczych jest oczywista: straty finansowe, konieczność podjęcia zmiany organizacji pracy, ustalenia grafików pracy na nowo, szczególnie w przemyśle, perturbacje w relacjach biznesowych, czy niedotrzymanie zobowiązań terminowych". Wspomina też o utracie dobrego imienia, karach umownych z tytułu niewykonania kontraktów, a także zerwanych umowach.
- Przedstawiciele rządu ciągle dużo mówią o potrzebie rozwoju polskiej gospodarki, poprawie warunków prowadzenia biznesu, jednocześnie jednak działając kompletnie wbrew własnym deklaracjom - mówi z kolei Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR.
- Ci sami posłowie, którzy uchwalają Konstytucję dla Biznesu, która zapowiada przewidywalność zmian prawnych, nie mają problemu z ekspresowym przegłosowaniem ustawy o dniu wolnym 12 listopada - wskazuje Łaszek. - Co więcej, ostateczny kształt ustawy poznajemy na 5 dni przed wprowadzonym dniem wolnym - dodaje.
Według ekonomisty jest to kolejny przykład nieprzewidywalnych zmian prawa. - Mamy już początek listopada, a przedsiębiorcy ciągle nie wiedzą, czy w przyszłym roku składki do ZUS wzrosną efektywnie o 5,5 mld zł, bo również uchwalone w pośpiechu zniesienie limitu składek ZUS wciąż jest rozpatrywane przez Trybunał Konstytucyjny - przypomina.
Aleksander Łaszek zaznacza też, że prawie 3 lata temu, jeszcze jako wicepremier, Mateusz Morawiecki zaprezentował swój plan, w którym za cel stawiał podniesienie stopy inwestycji do 25 proc. PKB. - Po 2 latach realizacji planu stopa inwestycji, zamiast wzrosnąć, spadła z 20,1 proc. w 2015 do 17,7 proc. w 2017.
Jak wskazuje ekspert, to najniższym poziom od ponad 20 lat. - W 2018 roku nie widać radykalnej zmiany, która pozwoliłaby na odrobienie spadków z lat poprzednich - zaznacza.
- Jak właściciel sklepu czy fabryki ma wierzyć w deklaracje posłów o stabilnych przepisach prawa i myśleć o wieloletnich inwestycjach, jeśli nawet nie jest pewny, czy za 5 dni ma zamawiać dostawy i czy otworzy swoją firmę, czy nie? - zastanawia się ekspert.
- Partia rządząca tradycyjnie nadużywa słów wielkich i patriotycznych, po raz kolejny deprecjonując znaczenie słowa "godność" i używając go w kontekście obchodów święta tak, jak gdyby bez dodatkowego dnia wolnego obchody Dnia Niepodległości nie mogły być godne - mówi Wojciech Warski. - Cały pomysł jest szkodliwy gospodarczo, społecznie i dezorganizujący życie publiczne - podsumowuje.
Aleksander Łaszek przypomina z kolei, że w ostatniej edycji Global Competitiveness Report w kategorii przewidywalności polityki rządu Polska zajęła 18. miejsce od końca na 140 analizowanych krajów. - Przy tak dużej nieprzewidywalności prawa i posłach, którzy myślą tylko w kategoriach najbliższego miesiąca tworząc prawo, nie mamy szans na szybki wzrost inwestycji, które są potrzebne dla trwałego wzrostu PKB - ocenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl