Wiele wskazuje na to, że 12 listopada będzie dniem wolnym. Prezydent zapowiedział już, że ustawę podpisze. To oznaczałoby, że handel również tego dnia odpocznie, a sklepy będą w poniedziałek zamknięte.
Abstrahując już od chaosu związanego z uchwalaniem ustawy oraz próby oceny, czy po uroczystościach 11 listopada na pewno będzie potrzebny dzień wolnego, postanowiliśmy sprawdzić, co taki dodatkowy dzień oznacza dla Polaków. Okazuje się, że w ten długi weekend możemy spodziewać się wielkiego zamieszania, a gdzieniegdzie nawet pustych półek sklepowych. Zarówno przed, jak i po świętowaniu 100-lecia odzyskania niepodległości.
Jak w Boże Narodzenie
- Zakładam, że zasady 12 listopada będą takie, jak w niedzielę niehandlową, czyli że sklep będzie otwarty tylko pod warunkiem, że za ladą stanie właściciel – mówi money.pl Maciej Ptaszyński, dyrektor Generalny Polskiej Izby Handlu. – Przy czym to naprawdę niewielki procent sklepów.
Zdaniem eksperta w ten „niepodległościowy weekend” będziemy więc mieli sytuację podobną choćby do Bożego Narodzenia. Tyle tylko, że czasu na zaplanowanie jest znacznie mniej. Zwłaszcza że i 11 i 12 listopada nie będzie też prawdopodobnie działał hurt.
- Zatowarowanie po dwóch wolnych dniach będzie sporym obciążeniem: tak dla handlu, jak i logistyki czy sklepów – mówi Ptaszyński. – Problem będzie we wtorek rano. Chodzi przede wszystkim o produkty świeże: pieczywo, warzywa czy mięso. Stworzy nam się wąskie gardło z 12 na 13 listopada.
A małe sklepy nie zawsze będą tutaj odpowiedzią. – Proszę zauważyć, że ostatnie zaopatrzenie zrobią 10 listopada, a miejsca do magazynowania nie mają zbyt dużo. W efekcie już 12 może być problem z kupieniem na przykład chleba, a co dopiero we wtorek 13 - nie obejdzie się bez ogromnej pracy hurtu – prognozuje dyrektor generalny PIH.
Na utrudnienia przygotować musimy się również przed długim weekendem. – W sobotę po południu pod galeriami handlowymi tłok będzie bardzo duży. Przed niehandlowymi niedzielami to widać, więc tutaj nasilenie będzie jeszcze większe – mówi ekspert. Na zakupy będziemy musieli przeznaczyć więc znacznie więcej czasu.
Zdaniem Macieja Ptaszyńskiego problemy są nieuniknione, ale sklepy koniec końców im podołają. – Nie wyobrażam sobie, żeby sklepy stanęły. To będzie duże utrudnienie, ale jestem pewien, że sieci sobie z tym poradzą – puentuje dyrektor PIH.
Czekają nas puste półki
Mniej optymistycznie do sprawy podchodzi Andrzej Faliński, były prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Choć problemy zauważa te same. – Miał być jeden dzień wolny, tymczasem będą dwa. To musi się skończyć problemami z utrzymaniem ciągłości dystrybucji świeżych produktów – prognozuje w rozmowie z money.pl.
Jego zdaniem również duże sklepy sobie poradzą lepiej niż małe. – Duże sieci handlowe mają pieniądze, ludzi, obiekty. Ale i tak możemy spodziewać się, że niektórych produktów będzie po prostu brakować – ocenia Faliński.
Problemy pojawią się tuż przed długim weekendem. – W sobotę będzie szaleństwo. Współczuję załogom sklepów, które będą w sobotę musiały uwijać się jak w ukropie. Wiemy, co się dzieje przed majówką. Tutaj może być podobnie, a może i jeszcze gorzej – ocenia były szef POHiD.
Zdaniem Andrzeja Falińskiego w niektórych sklepach może zabraknąć towarów już w sobotę po południu. – W drugiej połowie dnia może się tak zdarzyć, bo magazyny nie są z gumy. A Polacy lubią kupować na zapas, szczególnie jak mają przed sobą dwa wolne dni – twierdzi ekspert. – Sklepy swoje zarobią, ale pytanie, czy takie spiętrzenia są konieczne.
Zobacz także: * *12 listopada wolny od pracy. Jednak nie dla każdego
Utrudnień można spodziewać się także we wtorek, a więc tuż po długim weekendzie. Zdaniem eksperta hurtownie mogą nie nadążyć z dostarczeniem wszystkich świeżych produktów. Efekt? Te dotrą do sklepów, ale prawdopodobnie z opóźnieniem.
- Może być tak, że we wtorek rano wejdziemy do sklepu, a tam będzie brakowało warzyw, mięsa czy pieczywa – prognozuje. – Ale za komuny nic nie było i sobie jakoś radziliśmy – dodaje z ironią Andrzej Faliński.
Co na ten temat sieci handlowe? Zapytaliśmy o zdanie te największe, ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi. "Co do zasady nie komentujemy projektowanych zmian w przepisach prawa na etapie ich tworzenia" – dowiedzieliśmy się jedynie w biurze prasowym Jeronimo Martins Polska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl