W USA limit długu jest określony ustawą i dlatego to Kongres musi wydać zgodę na jego podniesienie, by zapobiec ryzyku niewypłacalności kraju.
- Po 3 listopada nie będziemy mogli więcej pożyczać - powiedział Lew w think tanku Center for American Progress. Przyznał, że przez kilka dni może wystarczyć środków z bieżących dochodów na regulowanie różnych zobowiązań, ale doprowadzenie do takiej sytuacji "byłoby nieodpowiedzialne".
Tymczasem w Kongresie nie ma na razie ponadpartyjnego projektu ustawy, by uniknąć ryzyka niewypłacalności. Prace w tej sprawie utrudnia fakt, że od dwóch tygodni kontrolujący Kongres Republikanie pogrążeni są w kryzysie przywództwa, nie mogąc wybrać następcy Johna Boehnera, który ogłosił, że z dniem 30 października ustąpi ze stanowiska przewodniczącego Izby Reprezentantów.
Własną propozycję zwiększenia limitu długu zgłosiła w Izbie grupa ultrakonserwatystów związanych z ruchem Tea Party, ale nie ma ona szans ani na poparcie Senatu, ani na podpis prezydenta Baracka Obamy. Projekt ten zakłada bowiem podniesienie pułapu zadłużenia, ale w pierwszej kolejności dla kredytodawców oraz beneficjentów programów emerytalnych.
Krytykując ten projekt, rzecznik ministerstwa finansów powiedział, że resort musi spłacać wszystkie zobowiązania i faktury, czyli również pensje dla pracowników federalnych i wojska, a także zwracać koszty poniesione przez dostawców usług zapewniających opiekę zdrowotną najuboższym, seniorom i weteranom wojennym.
Jeszcze inna propozycja Republikanów, też nie mająca poparcia Demokratów, która najpewniej zostanie poddana pod głosowanie w Izbie w piątek, polega na podniesieniu limitu zadłużenia, ale z obowiązkiem redukcji wydatków państwa o 3,8 bln dolarów w ciągu najbliższej dekady.
Administracja Obamy domaga się od Kongresu przyjęcia "czystej", czyli nieobarczonej żadnymi dodatkowymi warunkami, ustawy o podniesieniu limitu długu.
W poprzednich latach USA były już w podobnej sytuacji, ale w ostatniej chwili kongresmenom udawało się osiągnąć porozumienie i zapobiec niewypłacalności kraju.
Ekspert Brookings Institution Philip Wallach ostrzegł w opublikowanej w środę analizie, że w tym roku może być jednak inaczej. Jego zdaniem najlepiej byłoby, gdyby Kongres zniósł w całości limit zadłużenia, ale na takie rozwiązanie trudno liczyć przy obecnym klimacie sporów, który panuje w Kongresie.
Dlatego przekonuje, że rząd "musi przygotować się na najgorsze", czyli scenariusz, w którym negocjacje zostaną zerwane i rząd nie będzie miał środków na zapłacenie faktur. W tej sytuacji - zdaniem eksperta - konieczne będzie dokonanie wyboru, które zobowiązania zrealizować najpierw, a które opóźnić, a także rozważenie emisji obligacji ponad osiągnięty limit zadłużenia.