Ze wstępnych wyników referendum wynika, że Włosi nie zagłosowali za propozycją premiera Matteo Renziego, który zaproponował ograniczenie roli senatu i wzmocnienie pozycji rządu. Szef włoskiego rządu zapowiedział, że ustąpi z urzędu. Od razu widoczna była reakcja na walutach. W górę idzie dolar, tracą euro i powiązany z europejską walutą złoty.
_ Aktualizacja 2016-12-05 0:53:11 _
Premier Matteo Renzi ogłosił, że podaje się do dymisji i złoży ją w poniedziałek na ręce prezydenta Sergio Mattarelli. Szef rządu wziął na siebie całą odpowiedzialność za tę porażkę.
- Kończy się doświadczenie mojego rządu. Przegrałem - oznajmił Renzi.
Według sondażu exit poll dla telewizji RAI przeciwko zmianom głosowało od 57 do 61 procent wyborców, a poparło je 39-43 proc. Frekwencja w referendum wyniosła ponad 67 procent.
Ustawa przyjęta z inicjatywy rządu Matteo Renziego przewidywała zmiany w 47 artykułach konstytucji. Dotyczyła przede wszystkim zniesienia tzw. doskonałej dwuizbowości, czyli jednakowych uprawnień Senatu i Izby Deputowanych.
Licząca obecnie 315 mandatów izba wyższa stałaby się faktycznie radą regionów, w której zasiadałoby 95 ich przedstawicieli, w tym 21 burmistrzów miast, a także pięciu senatorów mianowanych przez prezydenta na 7 lat. Senat straciłby część uprawnień, na przykład prawo do głosowania nad wotum zaufania dla rządu.
Ponadto rząd chciał obciąć koszty życia politycznego, zlikwidować Krajową Radę Ekonomii i Pracy, wprowadzić nowy podział kompetencji między państwem a regionami oraz zlikwidować prowincje jako jednostki podziału administracyjnego.
EBC szykuje interwencję
Reakcja na wyniki referendum była widoczna niemal od razu. Tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników europejska waluta zaczęła się osłabiać do dolara, tracąc w ciągu godziny 1 proc., osiągając pozom 1,05.
W ślad za euro poszedł złoty, który w ciągu chwil osłabił się do dolara do poziomu 4,26, frank szwajcarski w tym czasie zyskał 0,65 proc. i umocnił się do 4,19 zł.
Inwestorzy zaczęli wyprzedawać włoskie obligacje już jakiś czas temu, a ich rentowność mocno wzrosła tuż przed pójściem Włochów do urn. Podobnie zresztą jak papierów niemieckich, rynek spodziewa się bowiem, że jeśli kryzys włoski rozleje się po Starym Kontynencie, to znów Niemcy poniosą największe koszty ratowania wspólnotowej gospodarki.
Europejski Bank Centralny zapowiedział co prawda, że jest gotów zwiększyć skup włoskich papierów, jeśli koszty obsługi długu drastycznie wzrosną, zagrażając finansowej stabilności Włoch. Ale może to robić najwyżej przez kilka dni i przeznaczyć na ten cel 80 mld euro.
Analitycy przepytani przez "Reutersa" stwierdzili, że przegrana w referendum oznaczać może głęboką przecenę wspólnej waluty. Zgodnie z najczarniejszym ze scenariuszy euro może stracić na wartości nawet o 10 pkt. procentowych.
Nie oznacza to niczego dobrego dla złotego, mocno powiązanego ze wspólną walutą, bo nasz pieniądz również mocno może się osłabić. John J. Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych w Saxo Banku, uważa, że euro może kosztować nawet powyżej 4,50 zł. Nasza waluta straci też też do dolara, franka szwajcarskiego i funta, a o skali przeceny będzie decydować jak mocno w euro uderzą wyniki włoskiego referendum.
Wielki problem włoskich banków
Przegrana premiera i jego rezygnacja to poważny cios dla włoskiej finansjery. Bankierzy obawiają się destabilizacji politycznej i gospodarczej. Matteo Renzi zapowiedział, że dotrzyma słowa i ustąpi po przegranym referendum.
Eksperci obawiają się, że wybory może wygrać rosnący w siłę populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd, który zapowiada wyjście ze strefy euro i Unii Europejskiej. Kurek z pomocą publiczną dla włoskich banków zostanie wówczas zakręcony, a 360 mld euro niespłacanych zobowiązań może pociągnąć osiem z instytucji finansowych na dno.
Zagrożony jest największy włoski bank UniCredit, właściciel polskiego Pekao SA, którego akcje stara się sprzedać, jak i najdłużej działający we Włoszech, a trzeci co do wielkości Monte dei Paschi di Siena. Wielu postrzegało osobę premiera jako gwarancję przetrwania. Renzi ominął bowiem unijne przepisy mające na celu ograniczenie ratowania banków pieniędzmi z kieszeni podatników i obiecał pomoc rządową.
Zdaniem komentatorów szef włoskiego rządu nic sobie nie robi z zasad Unii Bankowej, dostrzegając słabość Brukseli. Sam Renzi jednocześnie przekonywał, że jego przegrana to sygnał dla zagranicznego kapitału, by opuścić Włochy. A to oznacza, że kraj może pogrążyć się w kolejnym kryzysie finansowym. To będzie ogromny ciężąr nie tylko dla włoskiej, trzeciej co do wielkości gospodarki strefy euro, ale i całej Europy.
Włoski dług publiczny sięga już 133 proc. PKB. W kraju brakuje pracy, wśród młodych stopa bezrobocia sięga aż 40 proc. Do tego dochodzi kryzys migracyjny, z którym kraj przestaje sobie radzić.