Mateusz Ratajczak, money.pl: Jak w loteriach grają Polacy?
Jarosław Dąbrowski, dyrektor ds. technologii firmy IGT Poland, która dostarcza systemy dla Totalizatora Sportowego: Często. I to bardzo. W ciągu 28 lat istnienia systemu komputerowego w Totalizatorze Sportowym Polacy wykonali 28 miliardów transakcji. Terminale wydrukowały kupony o łącznej długości 2,3 mln kilometrów. Czyli Ziemię można by kuponami obłożyć blisko 60 razy. W szczytowym momencie systemy przyjmowały ok. 26 tys. transakcji na minutę. I nie dlatego, że nie można sprzedać w jednym czasie więcej kuponów. Pracownicy kolektur fizycznie nie są już w stanie robić tego szybciej.
A jeżeli chodzi o najczęściej stosowane kombinacje, to muszę wszystkich rozczarować.
Dlaczego?
Bo to 1,2,3,4,5,6.
Naprawdę?
Naprawdę. Sprawdzaliśmy to podczas jednej z kumulacji, bodaj na 25 mln zł. Gdyby w rzeczywistości padła ta kombinacja, to wszyscy wygrani musieliby cieszyć się z zaledwie kilkudziesięciu tysięcy złotych nagrody. Inną popularną kombinacją liczb jest wielokrotność "siódemek". To jest 7,14,21,28,35 i 42. Trzecią najpopularniejszą jest 4,8,15,16,23,43. Dlaczego taka? Odkryliśmy, że pochodzi z serialu "Zagubieni".
Zobacz także: W historii Lotto były tylko dwie takie sytuacje. Szczęśliwcy nie przyszli po pieniądze
Z tymi liczbami to naprawdę różnie bywa. Lata temu uruchamialiśmy system dla nowo powstałej loterii w Estonii. Pierwsze losowania były za nami, a w nich bardzo dużo specyficznych kombinacji liczb, wydawało się nam to jakoś dziwne. Co się okazało? Gracze masowo wybierali liczby z kul pokazanych na plakatach wiszących w kolekturach i reklamujących nową loterię. Szukali inspiracji, może nawet nieświadomie je wybierali. I znów - gdyby na taką kombinację liczb padła główna wygrana, to wyniosłaby niewiele.
Czyli jak grać? Chybił-trafił?
Jednej odpowiedzi nie ma, każdy musi sobie sam wybrać. Można samemu zaznaczyć lub pozostawić to maszynie.
A jak mi się nie spodobają liczby?
Można poprosić kolektora o wymianę kuponu.
Naprawdę?
Może się zdarzyć sytuacja, że ktoś poprosi o los, a następnie przekona się, że nie ma pieniędzy. Dlatego jest funkcja anulowania zakładu, ale ma ona swoje ograniczenia. Nie oznacza to jednak, że nie można poprosić o nowy kupon, jak się stoi przy okienku. To rzadkie rozwiązanie, ale możliwe. Zachęcam jednak to tego, by robić przemyślane zakupy i albo wybrać swoje, przygotowane liczby, albo zdać się na wybór losu. Szkoda marnować papier.
To musimy rozwiać inne wątpliwości graczy. Czy można mieć pewność wygranej? Postawić tak dużo kuponów, że będzie na pewno u nas szóstka?
Teoretycznie można, praktycznie nie. Po pierwsze, nie wystarczyłoby czasu na zagranie wszystkich takich możliwości, bo to w końcu 14 mln kombinacji. Po drugie, nie ma gwarancji, że nakład by się zwrócił. Zawsze może wygrać ktoś jeszcze.
Co ciekawe, przy najwyższych kumulacjach w Polsce nigdy nie były wykorzystane wszystkie możliwe kombinacje liczb. Z reguły było to kilka-kilkanaście procent niewykorzystanych zestawów. Oczywiście sprzedanych było wiele milionów kuponów, ale dużo się powtarzało. Szansa na kolejną kumulację, nawet w milionowych losowaniach, jest więc całkiem spora.
A wie pan, co ludzie mówią przy każdej kumulacji? Że to wszystko i tak jest ustawione.
Wiem, że od lat niektórzy tak uważają, że pojawiają się takie komentarze, ale trzeba sobie zadać jedno pytanie. Właściwie po co? Po co organizatorzy loterii narodowych mieliby je ustawiać?
Jak to po co? Dla swojego zysku!
Loterie zarabiają na sprzedaży, a nie na braku wygranych. Jeżeli spojrzymy na to, jak funkcjonują loterie na świecie, to podział pieniędzy ze sprzedaży zakładów i losów jest prosty. Część idzie na wygrane, przy czym w grach z kumulacją, jeśli główna wygrana nie padnie, pula przechodzi na następne losowanie napędzając sprzedaż. Część to koszty, a część jest przeznaczona na dotacje na cele statutowe. Cała reszta to zysk. Po co organizator miałby fałszować losowanie? Pojedyncze wygrane w stosunku do całego obrotu loterii są naprawdę groszowe.
Loteria to zaufanie. Bez tego nie ma gry. To działa tylko wtedy, gdy ludzie mają pewność poprawności przebiegu losowania i wypłacania nagród. Tam, gdzie tej pewności nie było, nie udało się stworzyć żadnych wielkich narodowych loterii.
Na przykład gdzie?
Niektóre kraje afrykańskie są tutaj idealnym przykładem, kraje tak zwanego trzeciego świata, gdzie reguły prawne w zasadzie nie istnieją. We wszystkich cywilizowanych krajach loterie są regulowane, zazwyczaj dostępna jest jedna licencja na cały kraj, w przypadku USA i Niemiec na każdy stan i każdy land. I najczęściej licencje te są przekazywane firmie państwowej, która wykonuje monopol loteryjny.
A i tak niektórzy nie wierzą i widzą to tak: a to kulki tendencyjne, a to cięższe niektóre, a to lżejsze inne.
Zacznę od tego, że IGT nie dostarcza maszyn losujących. Ale argumenty o takich fałszerstwach dość łatwo obalić. Statystyki pokazują, że nie ma kul, które byłyby losowane zdecydowanie częściej; że jest jakaś tendencja. Odchylenia, które są, są naturalne.
A w kwestii oszukanych maszyn?
Maszyny są certyfikowane, jedna może kosztować nawet około 30-40 tys. dolarów. Do tego zestaw piłeczek do losowania kosztuje również kilka tysięcy dolarów. To nie są pomalowane piłeczki do ping ponga. Często jest tak, że loteria ma na przykład 3 maszyny losujące i 5 zestawów kul i przed każdym losowaniem losuje, która maszyna i który zestaw będą dziś użyte.
Wszystkie loterie i ich pewność opierają się na procesach. Oddzielna organizacja losuje, oddzielna przetwarza dane, oddzielna dostarcza maszyny, oddzielna sprawdza poprawność wypłat i wygranych.
Jak to wygląda?
Specjalne zasady obowiązują także przy zapisywaniu i przetwarzaniu transakcji, za co odpowiada IGT. W czasie rzeczywistym informacje o zawartych losach są zapisywane w dwóch miejscach oraz w dodatkowym systemie w lokalizacji zapasowej. Transakcje trafiają też do systemu kontrolnego. W momencie zamknięcia sprzedaży zapisywanie danych na wszystkich systemach jest blokowane.
System kontrolny ma oprogramowanie napisane przez firmę trzecią. Po losowaniu nasze systemy znajdują zwycięzców i liczą wygrane. Robi to też system kontrolny, który znajduje zwycięzców i liczy nagrody. Tylko po sprawdzeniu, czy zgadza się liczba transakcji, liczba zwycięzców, jakie są wygrane w systemie sprzedaży i w systemie kontrolnym, można wypłacać nagrody. Dzieje się to wszystko bardzo szybko. W ciągu paru minut po wprowadzeniu wylosowanych liczb my już wiemy, czy padła główna wygrana.
Na każdym kroku kontrolujemy i jesteśmy kontrolowani.
I wgranie czegoś pomiędzy jest trudne? Na przykład włamanie się i dorzucenie kuponu?
Niemożliwe. Proszę pamiętać, że to samo dzieje się równolegle w wielu systemach, opracowanych przez wiele podmiotów. To inne oprogramowanie, co dodaje kolejny poziom zabezpieczenia. Założenie, że da się coś wcisnąć, na przykład swój los, swoje liczby, jest nierealne.
A gdyby jednak kontrola wykazała, że tutaj - w jednym systemie - jest wygrany, a w drugim nie ma?
Różnice się zdarzają. Systemy działają w Polsce od 28 lat i takich sytuacji, o ile dobrze pamiętam, było kilka, na palcach jednej ręki można policzyć. To jednak nie były sytuacje związane z niespójnością danych: liczbą zwycięzców czy wygranymi. Problemem były zaokrąglenia, które były różnie liczone przez algorytm na systemie on-line i w systemie kontrolnym.
I co? Wypłaty wstrzymane?
Każdy taki wypadek jest analizowany i szybko sprawdzany. Jeżeli coś nie gra, to nie ma wypłaty aż do wyjaśnienia. Tutaj nie było takiej potrzeby. Kolektury są przecież zamykane przed losowaniem, otwierane po wielu godzinach dopiero następnego dnia rano. W efekcie przez noc wszystkie wątpliwości bez problemu można wyjaśnić, ustalić gdzie jest błąd. To jest standard obowiązujący na całym świecie.
Jak się zabezpieczacie, by przy systemach nie "mieszali" sami pracownicy?
Przede wszystkim dokładnie określiliśmy, gdzie i przy jakich systemach może pracować każdy z zatrudnionych. Cały proces pisania oprogramowania i zarządzania systemem jest podzielony pomiędzy wiele oddzielnych grup i osób. Osoby, które mają wiedzę i możliwości dokonania zmian w systemie, nie biorą udziału w codziennym zarządzaniu nim. Kto inny pisze oprogramowanie, a kto inny je testuje. Kolejna grupa instaluje software i oddzielna grupa uruchamia go. Nawet kierownictwo firmy nie ma dostępu do wszystkiego. Może pan w to nie wierzyć, ale sam nie mam dostępu do części pomieszczeń. Bezpieczeństwo systemu to podstawa.
Idę do kolektury, kładę wypełniony kupon i co dalej?
Od wciśnięcia przycisku "wyślij" w terminalu kolektury do rozpoczęcia drukowania kuponu nie mogą minąć więcej niż dwie sekundy. Zwykle całość trwa zdecydowanie krócej. Droga wygląda następująco: terminal wysyła transakcję poprzez specjalną sieć zbudowaną z użyciem sieci komórkowych. Gdy transakcja trafi do systemu centralnego, sprawdzamy, czy gra jest jeszcze dostępna, czy nie jest już po czasie losowania itp. Po wszystkim terminal drukuje kupon.
Sygnał z numerami losu to bardziej SMS czy e-mail? Jak to bliżej wyjaśnić?
Trudno w tych kategoriach, ale bardziej wiadomość e-mail. Nasz system zdecydowanie lepiej porównywać do rozwiązań bankowych, dotyczących transakcji w bankomatach. Z małą różnicą. Czy kiedykolwiek czekał pan zaledwie 2 sekundy na pieniądze z bankomatu? No właśnie.
Mamy prostą zasadę: nie możemy zgubić w całej tej układance żadnego kuponu. W banku jedna transakcja o wartości, powiedzmy, 3 złotych, to zawsze wartość 3 złotych. U nas to może być potencjalnie kupon wart na przykład 50 mln zł.
A pojawiają się ludzie ze sfałszowanymi kuponami? Którzy nie wiedzą o całym zapleczu technologicznym?
Oczywiście. Sam kawałek papieru jest tylko kawałkiem papieru, ale dobrze zabezpieczanym na liczne sposoby, na przykład każdy ma numer seryjny, dzięki któremu można go powiązać z konkretną kolekturą. To skomplikowana układanka zabezpieczeń.
Fałszywy kupon można zrobić nawet na domowej drukarce, ale nie ma po nim żadnego śladu w systemie. Podobnie jak w banku, czek bez pokrycia nie daje prawa do wypłaty. Kupon jest drukowany tylko wtedy, gdy transakcja jest zarejestrowana w systemie centralnym. Jeżeli kupon jest wydrukowany, to transakcja jest w systemie.
Dawno temu, gdy wprowadziliśmy nowe terminale, zdarzyło się kilka kradzieży całych urządzeń. Nie były to jednak próby posłużenia się nimi i drukowania kuponów. Złodzieje mieli błędne przekonanie, że terminal przechowuje gotówkę. Nie przechowuje. A sam terminal nie umożliwia włamania do systemu.
A kombinacje przy maszynach? I tutaj raczej mówię o pracownikach kolektur.
Na świecie było parę prób oszukania systemu przez kolektorów. Nie da się uniknąć nieuczciwych, jak w każdym biznesie. Ale loterie wszędzie są dobrze zabezpieczone.
Niemożliwe na przykład jest "granie na kredyt" przez ludzi pracujących w kolekturach. Sprawdzany jest przebieg zakładów w wielu lokalizacjach, wszystkie anomalie są wyłapywane. Przed laty na świecie były próby kombinowania ze zdrapkami. Niektórzy chcieli je rozliczyć i wyciągnąć nagrodę bez sprzedawania i bez zdrapywania. To się jednak nie udaje, bo zdrapkę trzeba najpierw sprzedać, a przy wypłacie wprowadzić kod, który jest pod warstwą ścierną.
Można sobie wyobrazić próbę oszustwa polegającą na odebraniu od klienta wygrywającego kuponu, ale powiedzenia mu, że wygranej nie ma i odebranie jej samemu. I na to są zabezpieczenia. Proszę zauważyć, że w przypadku sprawdzenia kuponu, który jest zwycięski, terminal wydaje z siebie inny, "radosny" dźwięk. Gracz wie, że wygrał. Gracz może też, zanim przekaże kupon kolektorowi, sprawdzić go sam w urządzeniach samoobsługowych, które są w większości kolektur. W niektórych krajach stosowane są wyświetlacze podłączone do terminala, na nich gracz widzi wszystkie informacje o kuponie. Ale rozwiązanie to nie jest popularne wszędzie, bo prócz gracza te same informacje widzą też inni kolejkowicze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl