W wybuchu metanu zginęło 13 osób. Czech i 12 Polaków. Jeden z nich od 22 lat mieszkał i pracował w Czechach, pozostali Polacy zatrudnieni byli w kopalni przez firmę ALPEX. Jak poinformowała money.pl przedstawicielka ALPEX, na miejsce tragedii pojechał prezes firmy i członek zarządu.
Money.pl rozmawiał z górnikiem, który pracuje w firmie, w której doszło do tragedii. Dziś zatrudniony jest w sąsiednim oddziale, ale jeszcze przed dwoma miesiącami pracował w rejonie eksplozji.
- Jako sztygar pracuję na tej samej kopalni, gdzie doszło tego wybuchu, ale w innym oddziale. Siedem lat pracuję w Czechach. Na tej kopalni około dwóch – mówi Mateusz Sitkiewicz. - Pod względem bezpieczeństwa czy zasad BHP, wbrew różnym opiniom – zwłaszcza głoszonych przez Polaków – trudno cokolwiek Czechom zarzucić. Bardzo dbają o przepisy BHP i zabezpieczenia. To nie Ukraina, gdzie różnie z tym bywa – zaznacza w rozmowie z money.pl.
Zobacz również: Tragedia w Karwinie. "Nie możemy płacić życiem za pracę"
Mimo tego wyklucza jednak, że podczas badania przyczyn wybuchu metanu, wykryte zostaną jakieś nieprawidłowości. - Przyczyn mogło być wiele. Być może stężenie było zbyt wysokie. Nie można wykluczyć również, że wypadek ten miał inną przyczynę. Polacy pracujący za granicą starają się pokazać, robić metry, muszą mieć wyniki i tu czasem naginają zasady bezpieczeństwa. Mogło więc się też zdarzyć, że czujnik został zasłonięty lub ustawiony gdzieś z boku i doszło do tragedii. Trudno ocenić - mówi.
Ryzyko wkalkulowane
Okoliczności tragedii bada Czeski Okręgowy Urząd Górniczy z Ostrawy, śledztwo prowadzi też policja. Jak informowała rzeczniczka urzędu, podczas eksplozji w kopalni dopuszczalne stężenie metanu musiało zostać przekroczone co najmniej 4,5-krotnie.
- To zagrożenie wkalkulowane w zawód górnika. Tąpnięcie czy wybuch to zagrożenia naturalne. Każdy się z tym liczy – przekonuje Mateusz Sitkiewicz. - Od rana dzwonią znajomi i rodzina pytając, czy wszystko w porządku.
Polscy górnicy są cenieni za granicą. Wielu z nich znajduje zatrudnienie Czechach. Mamy opinię pracowników solidnych, ale czasem brawurowych.
- Sześć lat pracowałem w Polsce na kopalni. Mam porównanie. Czesi pracują bardziej racjonalnie, spokojnie i w sposób zrównoważony. Polacy rzucają się z gorącą głową na pracę. Jak to mówimy „dziczą”. Tam gdzie są gorsze roboty, Czesi poślą naszych pracowników, bo wiedzą, że Polak wejdzie i to zrobi. A Czech ustąpi miejsca, stwierdzi, że musi do emerytury dłużej robić i nie będzie się wyrywał – wyjaśnia górniczy sztygar zatrudniony w czeskiej kopalni.
Tragedia nie powstrzyma Polaków
Na portalach oferujących Polakom pracę w Czechach ofert dla górników jest sporo. Rekrutują zarówno Czesi, jak i polscy podwykonawcy. – W Polsce pracy dla górników nie ma za wiele. Wiele kopalni zostało zamkniętych, a w tych co pozostały na rynku, pod ziemię dostać się nie jest łatwo – mówi nam Adam, górnik z 15-letnim stażem na przodku. Również pracuje w czeskiej kopalni.
Jak mówi, wielu młodych, zwłaszcza niedaleko granicy z Czechami decyduje się na pracę na czeskiej ziemi. Zatrudniają ich polskie firmy, ale co bardziej zaradni znajdują zatrudnienie bezpośrednio w czeskiej firmie.
Przykładowo czeska Firma Wydobywcza SDP poszukuje górników chodnikowych. Praca na cztery zamiany na kopalni CSM w Karwinie. Zarobki od 1000-1300 euro netto. Do tego czeskie ubezpieczenie, bezpłatne zakwaterowanie. Firma opłaca również lekarza.
Pracę w Czechach w Karwinie oferuje również polska firma POLCARBO z Jaworzna. Rekrutuje na stanowiska w górnictwie ścianowym, chodnikowym, dołowym oraz w ramach dozoru górniczego i mechanicznego. Jak informuje, w ofercie praca w całkowicie polskich zespołach, atrakcyjne wynagrodzenie i dobre warunki socjalne.
Dziś jednak żaden oferent nie chciał z nami rozmawiać o pracy Polaków w Czechach. Do czeskich kopalni rekrutuje również Mateusz Sitkiewicz.
- Płace są lepsze i ta praca jest. W Czechach zarabiam znacznie lepiej, dlatego tu jestem - mówi. - Chętnych do pracy jest wielu. Od dwóch lat werbuję Polaków do Czech. Prawie każdego dnia obieram telefon z pytaniem o pracę. Część rezygnuje jednak ze względu na dojazdy.
Jak zaznacza, kuszą zwłaszcza stawki. Dojazd jest we własnym zakresie, ale pracownikom oferowany jest hotel w centrum Karwiny. - Ta tragedia raczej nie powstrzyma Polaków przed pracą w czeskich kopalniach – mówi. Zaznacza, że podobny wypadek może zdarzyć się wszędzie. Karwin to kolejna tragedia, która wpisana jest w zawód górnika.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl