Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Wyciekł list Biedronki. Chce w nim rabatu od swoich dostawców

0
Podziel się:

Prosimy o przedłożenie oferty dodatkowego rabatu w wysokości: 1,8 proc. na cały asortyment marki własnej sprzedany do JMP w styczniu i lutym 2016 r - kończy się mail, który mieli dostać dostawcy Biedronki. Sieć prosi o rabat, ale de facto jest to żądanie - twierdzą eksperci. I apelują o szybkie zabronienie takich praktyk.

Wyciekł list Biedronki. Chce w nim rabatu od swoich dostawców
(materiały prasowe/jeronimomartins.pt)

Prosimy o przedłożenie oferty dodatkowego rabatu w wysokości 1,8 proc. na cały asortyment marki własnej sprzedany do JMP w styczniu i lutym 2016 r. - kończy się mail, który mieli dostać dostawcy Biedronki. Sieć prosi o rabat, ale de facto jest to żądanie - twierdzą eksperci. I apelują o szybkie zabronienie takich praktyk.

List ujawnił Portal Spożywczy. Z treści wynika, że najpierw Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel Biedronki, chwali się świetnymi wynikami w minionym roku i dodaje, że tak samo rozpoczął się ten rok. Za ten sukces odpowiadać mają także i poddostawcy, ale nie byłoby go, gdyby nie "ogromne inwestycje ze strony JMP w dodatkowe promowanie produktów i komunikację marketingową".

A ponieważ sieć nadal planuje podobne działania, to prosi o upust w wysokości 1,8 proc. za produkty, które już sprzedano.

- To jest standard. W branży nazywamy to rabatem retrospektywnym. Chyba jednak pierwszy raz spotykam się z tym, że trafia on do wszystkich dostawców danej sieci - mówi money.pl Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Jak dodaje, pismo Biedronki przypomina sytuację, w której pracownik firmy przychodzi do swojego szefa i mówi, żeby ten wypłacił mu wyższą pensję, bo ten za dużo wydał na dobre ubranie.

- We wszystkich sieciach handlowych były podobne praktyki. Liczyliśmy jednak, że już się skończyły. Widać nie. Proszę też nie wierzyć, że to jest jakaś prośba. To jest straszenie dostawców, że jeśli nie zgodzą się na rabat, to więcej produktów w sieci nie sprzedadzą - dodaje Witold Choiński z związku Polskie Mięso.

Obaj eksperci są zgodni, że 1,8 proc. dodatkowej marży oznacza dopłacenie do tego, co sprzedano w Biedronce. Jak zaznaczają, marże przy produktach marek własnych oscylują w granicach 0,5-1 proc. Dwa procent to absolutne maksimum. Andrzej Gantner zwraca uwagę, że stosunkowo nawet niewielkie 1,8 proc. przy ponad 36 mld zł sprzedaży rocznej Biedronki, to kwota idąca w miliony oszczędności.

- Firmy zazwyczaj działają w ten sposób, że produkcja marek własnych robi im masę i pozwala na pokrycie kosztów. Zarabia się na innych produktach. Dodatkowy rabat w wysokości 1,8 proc. za już sprzedany towar to jest zejście pod kreskę. Oznacza sprzedawanie produktu po kosztach - podkreśla Witold Choiński.

Panowie przypominają, że ministerstwo rolnictwa pracuje nad przepisami regulującymi kwestie związane z rabatami i umowami na linii producent-sprzedawca. Mają one przeciwdziałać takim mechanizmom, jak m.in. opłaty półkowe. Polegają one na pobieraniu pieniędzy od producentów za samo wprowadzenie produktu do sklepów czy za pojawienie się w gazetce reklamowej. Podobne rozwiązania funkcjonują już w wielu unijnych krajach.

- Próbowaliśmy przez lata porozumieć się z sieciami handlowymi, prowadzić rozmowy biznesowe. Skoro się jednak nie udaje, to warto tę kwestię rozwiązać specjalnym prawem - mówią zgodnie.

O sprawę spytaliśmy Jeronimo Martins. Chcieliśmy wiedzieć czy list jest autentyczny, czy trafił tylko do polskich producentów marek własnych, czy dostawcy zgodzili się na udzielenie dodatkowego rabatu. Sieć odmówiła nam jednak odpowiedzi.

- Nie chcielibyśmy odnosić się do kwestii związanych z relacjami z partnerami handlowymi za pośrednictwem mediów - poinformowało nas biuro prasowe firmy.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)