Poseł Nowoczesnej Piotr Misiło poprosił resorty o rozliczenie się z wydatków dokonanych z użyciem służbowych kart płatniczych i kredytowych. Konkretnie chodzi o to, ile kosztują podatników służbowe karty pracowników resortów i ambasad. Mistrzem wśród ambasadorów okazał się reprezentant RP w Mongolii, który wydał 104 tys. zł. Brak kart zadeklarowały: ministerstwo zdrowia, rolnictwa i rozwoju wsi a także Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
W Mongolii nie jest tanio. Na to przynajmniej wskazuje wyciąg ze służbowej karty ambasadora RP Michała Łabendy. To wydatki za pierwsze półrocze 2017 r. (51 tys. zł) i rok 2016 (53 tys. zł). Łącznie - 104 tys. zł.
Jak podaje gazeta.pl niemałe wydatki zarejestrowała także ambasador na Malcie Jolanta Janek. Rachunek na jej służbowej karcie za 2016 rok wyniósł niemal 81 tys. zł. W 2017 r. tempo jej wydatków zaczęło spadać. Do czerwca było to jedynie 13 tysięcy złotych.
Pracownicy resortów również lubują się w używaniu służbowych kart. Najwięcej wydaje Ministerstwo Środowiska. Służbowe wydatki pracowników tego resortu to łącznie 1,3 mln zł. Do zatrudnionych w MŚ w tym roku należało 116 kart. W 2016 r. mieli ich 139. I najwyraźniej nie bali się ich używać.
Najmniejszą liczbę kart zgłosiło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W resorcie używa się tylko jednej. Natomiast brak kart zadeklarowały: Ministerstwo Zdrowia, Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a także KPRM.
Na tle wydatków ambasadora Mongolii blado wypada również Ministerstwo Finansów. Jego pracownicy "nabili" na służbowe karty 225 tys. zł - od początku 2016 roku. Ministerstwo Sportu zadeklarowało wydatki na poziomie 207 tys. zł w takim samym okresie.
Pracownicy MSZ wydali 202 tys. zł, a MEN 152 tys. zł. Zatrudnieni w resorcie sprawiedliwości zmieścili się poniżej 100 tys. zł. Ich wydatki na służbowych kartach od 2016 r. to 99 tys. zł.