Andrzej Lepper zaalarmował media, że ktoś chciał go otruć za pomocą listu wysłanego z Bydgoszczy. Sezon ogórkowy zbiega się w tym roku z dwiema kampaniami politycznymi. Nie można więc wykluczyć, że w czasie wakacji nastąpi próba zgwałcenia szefa Samoobrony przez wysłanniczki SLD zamieszkujące gwiazdozbiór Perseusza albo zarażenia go śmiertelnym wirusem, który Platforma Obywatelska wykradnie z mumii w kairskim muzeum.
Wydawało się, że po lądowaniu Talibów w Klewkach, nic bardziej nieziemskiego nie może się już Lepperowi przydarzyć. A jednak... Misję specjalną Afgańczyków odkrył przed dwoma laty doradca wodza, korzystający teraz z wczasów sponsorowanych przez prokuratora i niewykluczone, że miała ona związek z obecnym zamachem na życie pana Andrzeja.
Jak pamiętamy z ówczesnych doniesień, Talibowie przylecieli helikopterem do Klewek po zarazki wąglika, zaś w kopercie, którą przesłano Samoobronie na adres Sejmu, znajdował się biały proszek. Koperty były właściwe dwie. Jedna trafiła do rąk posła Stanisława Łyżwińskiego i oprócz proszku zawierała odręczny list z informacją, że jest to „środek leczniczy” dla Leppera i jego zastępcy, który można im wsypać do kawy. W drugiej, adresowanej do szefa Samoobrony, nadawca umieścił ostrzeżenie, iż ktoś z zaufanych będzie próbował go otruć.
Tak więc obok powtórzonego stylu „nie chcę, ale muszę”, którym w drodze do prezydentury posłużył się Włodzimierz Cimoszewicz, mamy teraz na polskim gruncie nowatorską wersję ukraińskiej walki o władzę. Na szczęście dla oblicza Andrzeja Leppera substancja w kopercie okazała się niegroźna i opalenizna wodza nie zamieni się w toksyczną cerę prezydenta Wiktora Juszczenki.
Jeśli Andrzej Lepper w jakikolwiek sposób pozostanie po wakacjach u władzy – a wiadomo, że pozostanie – można się spodziewać powołania specjalnej komisji do wyjaśnienia zawartości bydgoskich przesyłek oraz ich związku z rodzimą polityką i światowym terroryzmem. Wódz Samoobrony już oskarżył BOR o brak czujności, mimo że rzeczniczka ochroniarzy oświadczyła, że listy przed doręczeniem zostały właściwie sprawdzone. Substancji nie usunięto, ponieważ nie stanowiła zagrożenia. Może był to proszek do pieczenia dla Renaty Berger. Znana z końskiego apetytu na seks posłanka powiedziała przecież niedawno, że kobieta ma taką figurę, jakiej oczekuje mężczyzna. Może więc anonimowy wielbiciel z Bydgoszczy podesłał porcję spulchniacza do ciasta, żeby pani Berger bardziej się zaokrągliła.
Nowa komisja parlamentarna może mieć fundamentalne znaczenie dla pogłębienia dobrych stosunków między Polską i USA. Biorąc pod uwagę dotychczasową skuteczność tego typu gremiów, na pewno stawi się przed nią Osama Bin Laden, a może i cała Al-Kaida. Za co prezydent Bush oraz naród amerykański będą nam dozgonnie wdzięczni.