Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Wygląda na to, że ktoś w Rosji potraktował pobicie trójki dzieci dyplomatów ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie jako zamach na Kreml i podległe mu instytucje.

0
Podziel się:
Wygląda na to, że ktoś w Rosji potraktował pobicie trójki dzieci dyplomatów ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie jako zamach na Kreml i podległe mu instytucje.

Pobicie trzech pracowników ambasady RP w Moskwie w ciągu kilku dni wygląda na rewanż za niedawny bandycki napad na trójkę dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie. Inspiratorzy odwetu w stylu kodeksu Hammurabiego hołdują wzorcom polityki imperialnej z czasów, gdy zabójstwo ambasadora powodowało interwencję zbrojną.

Narasta napięcie na linii Warszawa-Moskwa wywołane pobiciem i obrabowaniem w mokotowskim parku trójki młodych Rosjan. Ledwie polskie władze zdążyły oficjalnie przeprosić swych rosyjskich partnerów, doszło do serii aktów przemocy przeciwko pracownikom ambasady RP w Moskwie.

Najpierw nieznani sprawcy ciężko pobili rosyjskiego kierowcę z polskiej placówki, krótko później skopano na ulicy pracownika technicznego naszego przedstawicielstwa odpowiedzialnego za przesyłanie danych czyli szyfranta, którym zawsze jest funkcjonariusz Agencji Wywiadu. Teraz kolej przyszła na II sekretarza wydziału ekonomiczno-hadlowego, który również miał pecha znaleźć się w niewłaściwy miejscu o niewłaściwej porze.

Nie trzeba dodawać, że żadnego z napastników moskiewskiej milicji nie udało się zidentyfikować (swoją droga, niewykrycie do tej pory sprawców chuligańskiego napadu na młodych Rosjan w Waszawie nie wystawia pochlebnej opinii stołecznej policji). Natomiast pojawiły się żenujące sugestie ze strony niektórych środowisk w Moskwie, że pobici Polacy byli pijani. Ktoś najwyraźniej zapomniał, że szyfrantom nie wolno sie upijać podczas wyjść do miasta w kraju precedencji, a kilkanaście lat temu w ogóle nie mogli sami opuszczać placówki.

Wygląda na to, że ktoś w Rosji potraktował pobicie trójki dzieci dyplomatów ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie jako zamach na Kreml i podległe mu instytucje. A kto wie, może i nawet jako wyzwanie rzucone dumie narodowej Rosjan.

Nieodparcie przypominają się wydarzenia sprzed ponad stu lat, kiedy zabójstwo posła cesarza Niemiec w Chinach von Kettelera spowodowało krwawą interwencję obcych mocarstw z niemieckim korpusem ekspedycyjnym na czele w przeżywającym wówczas głęboki kryzys polityczny Państwie Środka. Mimo, że tamta epoka przeszła już do historii, to regułą pozostało, iż im słabsze jst państwo, w którym dochodzi do incydentów na szkodę obywateli obcych mocarstw, tym bardziej surowa bywa reakcja władz tych ostatnich. Z drugiej strony wiadomo jest, że chociaż niemal nikt na świecie od dawna już nie uważa Rosji za mocarstwo, nie oznacza to wcale, że u naszych wschodnich sąsiadów - tak jak we Francji w czasach wojny algierskiej 45 lat temu - wszyscy pogodzili się z tym, że rosyjskie (pół wieku temu francuskie) imperium, to już tylko sen o potędze.

Nie dziwmy sie więc, że tzw. słuszny gniew ludu (czyt. moskiewskiej ulicy) wobec przedstawicieli państwa, w którym dokonano napaści na dzieci rosyjskich dyplomatów przybiera bandyckie formy. Zwłaszcza, że atmosferę zachęcającą do linczu wytworzyła duża część moskiewskich mediów serwilistycznch w stosunku do Kremla. Te z kolei podbuzowali urzędnicy uformowani w czasach obowiązywania zasady "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica".

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)