Przeciętne wynagrodzenie w całej gospodarce w drugim kwartale 2018 r. wyniosło 4 521,08 zł brutto miesięcznie, podał Główny Urząd Statystyczny. To o 300 zł więcej niż rok temu i 101 zł mniej niż w poprzednim kwartale. Z zastrzeżeniem, że w pierwszym kwartale są często wypłacane dodatki do pensji, trzynastki itp.
Powyższe dane obejmują nie tylko większe przedsiębiorstwa, ale i sferę budżetową. Są więc nieco bardziej miarodajne niż dane z samych dużych firm, gdzie płace w czerwcu doszły do 4848 zł brutto - podał niedawno GUS.
Pracodawca, żeby dać 4521 zł brutto pracownikowi na umowie o pracę musi wyciągnąć z kasy firmy 5 453 zł. Do pracownika trafia z tej kwoty zaledwie 3 216 zł na rękę.
W porównaniu z ubiegłym rokiem średnie pensje wzrosły o 7,1 proc. Tempo równie wysokie jak w czwartym kwartale ub. roku.
Widać przy tym, że to sektor przedsiębiorstw stoi za popytem na pracę. Płace rosły tam szybciej niż w całej gospodarce, bo o 7,5 proc. Sfera budżetowa i małe firmy poniżej 10 osób płacą mniej.
Wszystko to zawdzięczamy nie jakimś działaniom rządu, podnoszącemu płace minimalne, ale zwyczajnie zmiany proporcji na rynku pracy. To już nie pracownik musi się prosić o zatrudnienie, ale pracodawca ma problemy ze skompletowaniem zespołu.
Bezrobocie w lipcu spadło do 5,9 proc. i to główna przyczyna coraz wyższych stawek za pracę. To o 1,1 pkt. proc. mniej niż rok temu. Liczba bezrobotnych w lipcu 2018 roku wyniosła 961,5 tys. osób. To o 178,5 tys. osób mniej niż przed rokiem.
Jak widać działa podstawowa zasada w gospodarce rynkowej - im mniej danego towaru (tu pracowników) a popyt jest wysoki (czyt. pracodawcy szukają załogi), tym wyższe ceny (tu płace).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl