Resort skarbu, właściciel rybnickiej elektrowni, planowało podpisanie umowy prywatyzacyjnej na 5 czerwca. Dziś jednak transakcja nie dojdzie do skutku - zostanie przesunięta prawdopodobnie co najmniej o tydzień lub dwa. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Ministerstwo Skarbu Państwa zamierza 'popędzić' inwestorów, wyznaczając im ostateczny dwutygodniowy termin podpisania kontraktu w sprawie Rybnika. Jeśli konsorcjum nie kupi w tym czasie elektrowni, nie kupi jej wcale.
Zakupy na kredyt
Według Bogusława Biegesza, dyrektora ekonomicznego rybnickiej spółki, nie ma powodu do obaw, że NRG, Marubeni i GE Capital nie sfinalizują transakcji.
- Inwestorom zależy na elektrowni. Nie chcieliby jednak kupować jej z własnych środków, lecz z kredytu. Tymczasem banki domagają się zabezpieczenia w postaci minimum pięcioletnich umów między Rybnikiem a dostawcami węgla i odbiorcami energii elektrycznej. Dlatego teraz wspólnie z inwestorami zabiegamy o podpisanie takich kontraktów - wyjaśnia Bogusław Biegesz.
Zdaniem dyrektora, to negocjacje w sprawie umów handlowych są przyczyną zwłoki w sprzedaży elektrowni. Jednak ewentualne niepowodzenie w rozmowach z dostawcami i odbiorcami nie zagrozi prywatyzacji Rybnika.
- Nie ma powodu do obaw. Konsorcjum stać na to, żeby kupić elektrownię z własnych środków - przekonuje dyrektor Biegesz.
Kontrakt lub kopalnia
Nieoficjalnie mówi się, że inwestorzy 'kręcą nosem' na wysokie ceny węgla. Zakup paliwa to główne źródło kosztów dla elektrowni. Obecnie rybnicka spółka produkuje energię elektryczną z węgla kamiennego najtaniej w kraju.
- Wszyscy członkowie konsorcjum, a zwłaszcza GE Capital - które jest typowym inwestorem portfelowym - oczekują w perspektywie 15 lat wysokiej stopy zwrotu z kapitału. Tymczasem z projekcji finansowych wynika, że przy obecnych cenach węgla i braku rynku energii nie uda się spełnić tych oczekiwań - przyznaje Bogusław Biegesz.
Problem jest poważny. Jeśli bowiem pojawia się nawet w przypadku najtańszego producenta, tym bardziej może stanowić barierę przy prywatyzacji innych, mniej efektywnych elektrowni.
Zdaniem dyrektora, doraźnym rozwiązaniem może być zawarcie przez spółkę średnioterminowych umów z dostawcami. W przyszłości zaś, Bogusław Biegesz nie wyklucza zakupu kopalni przez Rybnik.
- Takie rozwiązanie wchodzi w rachubę. Nie da się jednak załatwić sprawy 'od ręki'. Sprzedaż kopalni musiałaby zostać uwzględniona w programie restrukturyzacji i prywatyzacji górnictwa, co wymaga czasu - dodaje dyrektor.
Umowa czeka
Wszystkie podstawowe parametry transakcji między MSP a konsorcjum NRG, Marubeni i GE Capital już od dawna są uzgodnione. Wiadomo, że za 35-proc. pakiet akcji śląskiej elektrowni inwestorzy mają zapłacić niespełna 150 mln EUR (około 600 mln zł). Po tej operacji w prywatnych rękach znajdzie się dokładnie połowa kapitału spółki (15 proc. akcji dostaną pracownicy). Prawdopodobnie w około pół roku od podpisania umowy prywatyzacyjnej konsorcjum podwyższy kapitał elektrowni o 10 -15 proc., płacąc za nowe akcje 50-60 mln EUR (ponad 240 mln zł).