Dwa okręty, które miały wywieźć z Syrii do Włoch najniebezpieczniejszą część syryjskiego arsenału chemicznego, wróciły na Cypr, gdyż operacja załadunku na ich pokłady substancji chemicznych została odroczona na czas nieokreślony - informują w środę media.
Wcześniej informowano, że norweski okręt opuścił 28 grudnia cypryjski port Limassol i wziął kurs na syryjski port Latakia (300 km na północ od Damaszku).
_ - Jesteśmy w pełnej gotowości, by znów popłynąć do Syrii. Nie wiemy jeszcze dokładnie, kiedy nadejdzie taki rozkaz _ - powiedział Lars Hovtun z norweskiej fregaty _ Helge Ingstad _, która wraz z jednostką duńską miała przetransportować setki ton najniebezpieczniejszej broni z Syrii do nieokreślonego włoskiego portu, skąd ładunek miał być dostarczony na amerykański statek Cape Ray, wyposażony w specjalistyczny sprzęt niezbędny do utylizacji.
Przed kilkoma dniami przedstawiciel Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) Franz Krawinkler powiedział, że wszystko wskazuje na to, że wywożenie śmiercionośnej broni chemicznej z Syrii nie zakończy się w planowanym terminie do 31 grudnia. Według OPCW na opóźnienia wpłynęło wiele czynników, w tym pogoda, lecz także stale zmieniająca się sytuacja na polach walk w Syrii, co utrudnia dotarcie pojazdów do składów broni chemicznej, skąd mają ją zabrać.
Syria podpisała konwencję o zakazie broni chemicznej i zgodziła się na zniszczenie swego arsenału, gdy USA - w odpowiedzi na sierpniowy atak chemiczny na przedmieściach Damaszku, w którym zginęło ponad 1400 osób - zagroziły uderzeniem militarnym.
Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła we wrześniu rezolucję nakazującą zniszczenie całego syryjskiego arsenału chemicznego do połowy 2014 roku.
Czytaj więcej w Money.pl