Płace w Polsce wzrosły w ubiegłym roku o średnio 5,5 proc. Przeciętny Kowalski zarabiał co miesiąc o 237 zł więcej niż rok wcześniej. Nie wszędzie poprawiało się w tym samym tempie.
Korzystając z danych GUS, w money.pl porównaliśmy dane z 2017 i 2016, by znaleźć regiony, w których płace ruszyły do przodu najmocniej. Na pierwszym miejscu znalazł się powiat, który niegdyś zaopatrywał kraj w samochody ciężarowe, a teraz wysyła do Europy autobusy.
Średnia płaca w Starachowicach wzrosła w ub. roku o aż 674 zł brutto miesięcznie. Fakt faktem, że jeszcze w 2016 r. nie była zbyt wysoka, bo zarabiano tam 3,4 tys. zł brutto miesięcznie, czyli o jedną piątą mniej niż przeciętna dla całego kraju. Starachowice źle wyglądały również na tle województwa świętokrzyskiego. Zaledwie rok wystarczył, żeby wyglądały dużo lepiej.
W 2017 roku zmiana była drastyczna. Zarobki skoczyły o 20 proc. do 4,2 tys. zł brutto i są już o tylko 9 proc. niższe od średniej krajowej. Zdecydowały ważne inwestycje dużych firm działających w regionie.
- Pierwsze miejsce w kraju, jeśli chodzi o wzrost wynagrodzeń pracowników starachowickich firm, to bardzo dobra wiadomość dla naszych mieszkańców, ale także dla mnie jako prezydenta - cieszy się Marek Materek, prezydent Starachowic, najmłodszy prezydent miasta w Polsce, został nim cztery lata temu w wieku 25 lat, a swoją kadencję rozpoczął od zwolnień zbędnych urzędników.
Wskazuje teraz na rozwój takich firm jak MAN Bus, LSC Communications (usługi poligraficzne), Animex, Cerrad, PKC GROUP, Odlewnie Polskie.
- Nie bez znaczenia jest tu fakt, że pośród mieszkańców naszego miasta nie brakuje fachowców w różnych dziedzinach. Dodatkowo starachowickie szkoły średnie, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pracodawców, uruchamiają klasy patronackie kształcące uczniów w konkretnych zawodach - dodaje prezydent.
Rozbudowa zakładów MAN Bus w Starachowicach została nawet nominowana w konkursie Top Inwestycje Polski Wschodniej 2017. Dzięki przeniesieniu linii montażowej fabryki autobusów do Starachowic powstało w sumie 800 nowych miejsc pracy.
Obecnie firma zatrudnia 2,3 tys. osób. W ub. roku wydała na inwestycje 56 mln zł. Produkuje autobusy miejskie i turystyczne głównie na eksport - z 1,75 mld zł przychodów tylko 71 mln zł uzyskano w Polsce. Około roku 2020 powinna tu ruszyć seryjna produkcja autobusów elektrycznych, co będzie kosztowało firmę 118 mln zł.
W Starachowicach są rezerwy pracowników, bo bezrobocie jest tu wciąż dość wysokie w porównaniu z resztą Polski. Ale i tak mocno spadło w ubiegłym roku - do 9,1 proc. z 10,6 proc. rok wcześniej. Najwyraźniej przekroczenie progu 10 proc. bezrobocia to już sygnał do podwyżek.
Trwa też tam budowa już trzeciej fabryki płytek gresowych firmy Cerrad. Koszt budowy wyniesie 115 milionów zł. Średnia płaca 340 pracowników wzrosła tam o 14,3 proc. rok do roku do 5,9 tys. zł brutto - podaje spółka.
Wysokie dzięki Mlekovicie
Na podium w naszym zestawieniu znalazły się też powiaty wysokomazowiecki i Jastrzębie-Zdrój. O ile w tym drugim przypadku dość łatwo określić źródło wzrostu średnich zarobków - po prostu JSW wydobyła się z kłopotów dzięki wysokim cenom węgla koksującego - to ciekawa jest sytuacja Wysokiego Mazowieckiego.
Na tle innych powiatów na Podlasiu miasto się wyróżnia. Bezrobocie spadło w ub. roku do zaledwie 5,9 proc., podczas gdy w całym województwie jest o połowę wyższe. Pensje jeszcze do 2016 r. nie odstawały od średniej podlaskiej, ale w ub. roku wystrzeliły w górę o aż 13 proc. Zarabia się tam teraz średnio 4,2 tys. zł brutto, czyli 93 proc. średniej krajowej (rok wcześniej zaledwie 87 proc.).
To w dużej mierze zasługa działającej tam Mlekovity. Spółdzielnia się rozwija, a w ub. roku inwestowała w nowy zakład.
- W ub. roku na terenie miasta otworzyła się Mlekovita III i był „głód ludzi”. Słyszało się na mieście, że tam dobrze płacą. Mlekovita szukała pracowników wykształconych, z umiejętnościami technicznymi, inżynierów, więc płaciła więcej. Stąd prawdopodobnie tak wysoki wzrost płac - komentuje dla money.pl Jarosław Siekierko, burmistrz Wysokiego Mazowieckiego. - Ja co roku podnoszę pensje urzędnikom o średnio 150 zł - 200 zł brutto. Brak jest po prostu pracowników i trzeba ich jakoś utrzymać - dodaje.
Choć prawie w całym kraju wynagrodzenia rosły, to są też i „bieguny zimna”. W powiecie piaseczyńskim niedaleko Warszawy, choć bezrobocie zeszło do zaledwie 4,6 proc., czyli jest dużo niższe niż wskaźnik ogólnopolski, to pensje spadły o średnio 1,2 proc. do 4,1 tys. zł brutto. Z 97 proc. średniej krajowej w 2016 r. zeszły do 91 proc.
Spadek miał zresztą miejsce w zaledwie czterech na 380 powiatów. Poza Piasecznem najbardziej spadało w Białej Podlaskiej, Płocku i Zamościu. Patrząc na przykłady miejsc, gdzie rośnie najszybciej, można powiedzieć, że decyduje zwykle bliskość dużego zakładu produkcyjnego, który ma na tyle wysokie marże, że podwyżka płac o kilkanaście procent nie decyduje o być albo nie być firmy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl