4 miliardy złotych rocznie, a w pierwszym roku 2 miliardy złotych - wszystko z opłat za wodę. Tyle chce zebrać Ministerstwo Środowiska w ramach opłat za każdą kroplę. Zapłacą elektrownie, rolnicy i producenci napojów. Pieniądze mają pójść na zabezpieczenie przed powodzią i usuwanie skutków suszy.
- Powódź czy susza mogą być nawet w tym roku, stan zabezpieczenia pozostawia wiele do życzenia - mówi w #dziejesienazywo wiceminister środowiska Mariusz Gajda. - Obecnie zarządzanie gospodarką wodną jest rozproszone. Widzimy to doskonale na Wiśle. Województwo lubelskie po jednej stronie, świętokrzyskie po drugiej, po środku płynie Wisła należąca do rządu - tłumaczy. Chodzi o to, by jeden wał przeciwpowodziowy nie należał do jednego samorządu, a drugi do drugiego.
Pieniądze ma zbierać nowy twór - gigant - Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", instytucja większa niż Agencja Nieruchomości Rolnych. Ma przejąć obowiązki i pracowników dzisiejszych zarządów gospodarki wodnej czy regionalnych zarządów melioracji. Jej funkcjonowanie ma kosztować około 600 milionów złotych rocznie.
Zmiany mają sprawić także, że zaczniemy oszczędzać wodę. - Jak coś jest za darmo to nikt nie oszczędza - tłumaczy wiceminister środowiska.