Najpierw rekompensaty, później obniżenie akcyzy. Tworzenie specjalnego funduszu, by ceny prądu dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw nie wzrosły. W Ministerstwie Energii panuje chaos, bo trudno zahamować wzrost cen prądu, gdy ten musi zdrożeć.
Na zamrożenie podwyżek cen energii elektrycznej pieniądze pójdą z nadwyżki od uprawnień do emisji CO2, zrzucą się też cztery główne spółki energetyczne, zależne od Skarbu Państwa.
- Działania rządu to mamienie obywateli, za które wszyscy zapłacą i to dużo – powiedział w rozmowie z money.pl Krzysztof Kilian, były prezes Polskiej Grupy Energetycznej.
Jak dodał, można zamrozić ceny na rok, góra dwa lata, jednak później budżet tego nie wytrzyma. A wtedy podwyżki nie będą sięgały 30 proc., a nawet 100 proc.
- Koszty wzrosły obiektywnie i nie można zachowywać się jak dyrektor dyspozycji mocy, który ręcznie wszystkim sterował. Tak było do 1989 r. Teraz mamy rynek kapitałowy, te firmy są spółkami akcyjnymi, będącymi na Giełdzie Papierów Wartościowych. Dajemy sygnał rynkowi, że nie interesuje nas bezpieczeństwo obrotu handlowego, bo mamy inne cele, czyli bezpieczeństwo polityczne, a nie energetyczne - stwierdził Kilian.
Ministerstwo Energii przygotowało projekt ustawy, dzięki której będą wypłacane rekompensaty za drożejący prąd. Rząd szacuje, że wyda ok. 4-5 mld zł. Ma zostać powołany Fundusz Efektywności Energetycznej i Rekompensat.
- Środki na ten cel pochodzić będą m.in. ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, środków budżetowych oraz wpływów z innych środków publicznych - wyjaśnił minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Ze sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla rząd uzyska ok. 4 mld zł. Kolejny miliard dołożyć mają spółki energetyczne. To pochłonęłoby potrzeby na 2019 r. Szef resortu energii doprecyzował też, skąd spółki energetyczne mają wziąć ten miliard, bo wcześniej informował, że z oszczędności.
- W projekcie roboczym, nad którym będziemy w styczniu dyskutować, zapisujemy, że ten 1 mld zł, który chcemy ze spółek wziąć, to będzie jednorazowa opłata klimatyczna z zysku – stwierdził Tchórzewski.
Zdaniem analityków Santander Biura Maklerskiego to nie jednorazowa opłata, a "narodziny podatku od energii elektrycznej", co zapisali w swoim raporcie. Kontrakty terminowe na dostawy energii elektrycznej na 2020 r. ustalono z ceną 280 zł za 1 MWh (ta cena nie musi się utrzymać, może zarówno zmaleć, jak i wzrosnąć). To ok. 40 zł więcej niż w 2019 r. Czyli jeszcze więcej niż w 2018.
Gdyby w kolejnym roku również spółki energetyczne miały dorzucać się do rekompensat, 1 mld zł to byłoby o dużo za mało. Jednak rządowy projekt - póki co - zakłada dokładanie się do cen prądu tylko w przyszłym roku. Inną kwestią jest fakt dorzucania pieniędzy do funduszu przez spółki, które później mają z tego funduszu dostawać wyrównania.
Jak powiedział w rozmowie z money.pl były prezes PGE Krzysztof Kilian, narzucanie przez ministra energii spółkom energetycznym dokładania się do rekompensat to "arogancja z poczucia władztwa nad całym sektorem".
- Nie można rozkazywać prezesom tych spółek, to jest rynek kapitałowy. Jeżeli chcemy im rozkazywać, to państwo polskie musi odkupić udziały od udziałowców tych spółek - powiedział Kilian.
- Niech władze zamienią spółki akcyjne w przedsiębiorstwa państwowe, wtedy te przedsiębiorstwa będą mogły działać również ze stratą. Nie ma żadnego problemu, ustawa o przedsiębiorstwie państwowym daje takie możliwości - podkreślił.
I jak dodał, w tym przypadku to sygnał do tysięcy inwestorów: "nie warto w polski rynek kapitałowy nic inwestować".
- Minister powie spółkom energetycznym, macie działać ze stratą. A to nie są jego pieniądze, tylko tych inwestorów - powiedział Kilian. I podsumował, że jeżeli chcemy cokolwiek zmienić w sektorze energetycznym, to potrzebujemy miliardów złotych, a bez giełdy i inwestorów z zewnątrz niczego nie uda się zmienić.
Rekompensaty albo akcyza
Najgłośniej o rekompensatach mówiono do środy, wtedy to premier Mateusz Morawiecki ponownie zapewnił, że w 2019 r. prąd nie zdrożeje. Tego samego dnia minister energii dodał, że jego resort ma też "inne warianty zneutralizowania podwyżek cen energii dla gospodarstw domowych niż rekompensaty".
Tym pomysłem jest zmniejszenie akcyzy na prąd. Jej całkowite zniesienie jest niemożliwe, bo nie pozwala na to unijna dyrektywa. Jednak obecnie w Polsce podatek na prąd, jakim jest akcyza, jest znacznie wyższy od minimum określonego przez Unię.
Obecnie jest to 20 zł za 1 MWh, a zgodnie z dyrektywą akcyzę można obniżyć do 1 euro od prądu dla odbiorcy indywidualnego. Rząd zakłada obniżenie akcyzy do ok. 5 zł/MWh, czyli do minimum.
Jak ostatecznie rząd zajmie się zamrożeniem podwyżek cen prądu, dowiemy się dopiero wtedy, gdy Urząd Regulacji Energetyki (URE) zatwierdzi taryfy na 2019 r. – o czym mówił w Sejmie Krzysztof Tchórzewski. Na razie URE wezwał spółki energetyczne, by te przeprowadziły korektę wnioskowanych podwyżek.
Na odpowiedź czas mają do 18 grudnia, zatem 19 grudnia powinniśmy poznać nowe taryfy. Wtedy Ministerstwo Energii powinno podjąć decyzję, w jaki sposób zrekompensować wzrosty cen prądu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl