Nawet 6,5 tys. zł będzie mogła zarobić osoba, która poprowadzi sklep z logo Żabki. Już raz sieć urządziła podobną akcję, i to z sukcesem. Jednocześnie Żabka mówi, że zamiast ajencji proponuje franczyzę. To jednak nie do końca zmiana strategii. Pytanie, czy nowa kampania zachęcająca do prowadzenia sklepów to strach przed Eurocashem czy przed niskim bezrobociem?
Obecnie w całej Polsce działa 4200 sklepów Żabka. To sprawia, że jest to jedna z największych w kraju sieci handlowych z przychodem rzędu 5,75 mld zł rocznie. Jednocześnie Żabka to największy gracz na rynku convenience, czyli niewielkich sklepików zlokalizowanych wszędzie tam, gdzie są duże skupiska ludzi. Jak widać, te kilka tysięcy sklepów to nadal za mało.
Żabka chwali się, że proponuje osobom, które zdecydują się na poprowadzenie sklepu "nowe, korzystne warunki współpracy". Jak dodaje, zmienia się też rodzaj umów - z ajencji na franczyzę. Tyle, że sklep nadal należeć musi do sieci.
- Może pan nam sklep wynająć, a my do poprowadzenia damy inną osobę. Takie są zasady - usłyszeliśmy na infolinii Żabki. De facto nie jest to więc klasyczna franczyza, tylko ajencja.
Żabka w tym modelu działa od lat: znajduje atrakcyjne lokalizacje, wynajmuje je lub kupuje i oddaje w ręce osoby, która będzie chciała taki sklep poprowadzić. Centrala dostarcza towar, decyduje o cenach, promocjach, zapewnia reklamę. Prowadzący otrzymuje w zamian wynagrodzenie uzależnione od przychodów.
Choć wydaje się to niesamowicie atrakcyjną ofertą, to w internecie mnóstwo jest negatywnych komentarzy obecnych i byłych ajentów. Ci żalą się, że zarabiają 1,5-2 tys. zł, pracując całymi dniami, a na dodatek w przypadku popadnięcia w kłopoty finansowe zostają całkowicie sami. Jak podawał rok temu "Dziennik Gazeta Prawna" w sumie przez kilkanaście lat funkcjonowania Żabki przewinęło się przez nią aż 8 tys. ajentów.
Tym bardziej rewolucyjna może wydawać się nowa oferta sieci. Osobie, która poprowadzi sklep firma gwarantuje 6,5 tys. zł "pensji" na rękę (de facto jest to rabat na towary udzielany przez centralę). Jak usłyszeliśmy od jednej z rekruterek Żabki, kwota jest wypłacana bez spełniania planu sprzedażowego. Na stronie internetowej sieci podano jednak, że jest ona wypłacana "w przypadku prawidłowego wykonywania umowy franczyzowej”. Co to oznacza dokładnie? Biuro prasowe nie odpowiedziało nam na to pytanie, ani nie wysłało umów dla ajentów.
To jednak nie wszystkie profity. Oprócz pensji Żabka ma gwarantować marżę, która wynosi minimum 5 proc. Przy sklepie o obrotach 100 tys. zł miesięcznie to daje 5 tys. zł. Sieć obiecuje też dodatkowe przychody za realizację minimum 85 proc. wyznaczonego wcześniej celu. - Ten ustalany jest na podstawie podobnych sklepów lub zeszłorocznych obrotów. Oczywiście jak to z celami, zawsze z roku na rok cele sprzedażowe są wyższe - usłyszeliśmy od rekrutera.
Koszty? Według osoby, z którą rozmawialiśmy, praktycznie żadne. Opłata za wynajem lokalu to 200 zł miesięcznie, do tego trzeba zadbać o dostęp do internetu, opłacić wywóz śmieci oraz wykupić ubezpieczenie towaru.
Kto może poprowadzić sklep? Zdaniem rekrutera dosłownie każdy. Nie potrzebne jest nawet doświadczenie w handlu. Wystarczy chęć, w przeszłości brak problemów z prawem oraz niezaleganie z podatkami czy kredytami. Aby "dostać" Żabkę, trzeba przejść przez rekrutację i odbyć serię szkoleń.
Sklep otrzymuje się w pełni wyposażony i praktycznie cały zapełniony towarem. Opłaty dodatkowe jednak są. To 1000 zł za przystąpienie do sieci, kilkaset złotych za zakup kasy fiskalnej, od kilkuset do kilku tysięcy złotych za wydanie pozwolenia na sprzedaż alkoholu. Dodatkowo za własne pieniądze trzeba też do sklepu kupić pieczywo oraz warzywa i owoce.
Aby móc prowadzić Żabkę trzeba też założyć działalność gospodarczą. I tu pojawiają się prawdziwe koszty. Sam ZUS to ok. 1100 zł. Do tego trzeba będzie zatrudnić pracowników i ich opłacać - to także obowiązek właściciela sklepu. Czy oferta "6,5 tys. zł+" jest atrakcyjna trudno ocenić, bo zmiennych jest sporo. Warto pamiętać o jednym - przy podpisaniu umowy z Żabką, ta wymaga zabezpieczenia finansowego na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
Kilka lat temu Żabka miała już podobną ofertę. Wówczas dawała 5 tys. zł, ale tylko właścicielom sklepów, którzy zdecydowali się je niejako odsprzedać sieci. Program okazał się sporym sukcesem.
Dlaczego z podobną kampanią sieć startuje akurat teraz? Po pierwsze Żabka Polska jest wystawiona na sprzedaż. Być może potencjalnym kupcom chce jeszcze udowodnić, że ma potencjał do wzrostów. Po drugie ekspansję w dużych miastach kilka miesięcy temu zaczął Eurocash. To druga po Biedronce firma handlowa w Polsce z obrotami przekraczającymi 20 mld zł.
W sierpniu otworzyła swój 8000. sklep, ale nie jak dotąd w małej miejscowości, ale w centrum Warszawy. Placówka zdecydowanie różni się od dotychczasowych. Sklep nazwano abc City i wyraźnie wskazano, że będzie to konkurencja dla Żabki i Freshmarketu (to także marka należąca do firmy Żabka Polska). Poza standardowymi produktami postawiono na dania gotowe lub półgotowe i świeżą kawę.
Problemem dla Żabki może być też kwestia spadającego bezrobocia - poprowadzenie sklepu staje się przez to mniej atrakcyjne niż praca na etacie. Widać to wyraźnie po liczbie ofert proponowanych przez sieć. W całym kraju brakuje chętnych do prowadzenia Żabek w ok. 100 lokalizacjach.