Należymy do tych krajów rozwijających się, które w dużym stopniu zapożyczyły się za granicą. Zadłużenie w relacji do PKB przekracza 50 proc. Gorzej jest tylko na Węgrzech i w Turcji. Zagraniczne media ostrzegają, krajowi eksperci uspokajają, a Ministerstwo Finansów zapowiada poprawę.
Wśród wszystkich krajów "na dorobku" - jak można nazwać kraje rozwijające się, Polska pozytywnie wyróżnia się pod względem wzrostu PKB. Należymy do prymusów Europy. Niestety nasza gospodarka rozwija się na kredyt. Oficjalne zadłużenie Skarbu Państwa wynosi blisko bilion złotych. Co gorsza, prawie jedna trzecia to dług zagraniczny.
Zadłużenie wobec zagranicy, szczególnie to wyrażone w obcych walutach, jest znacznie poważniejszym problemem niż dług krajowy. Szczególnie w obliczu rosnących kosztów obsługi tego zadłużenia przez rosnące stopy procentowe w USA - wskazuje agencja Bloomberg.
Bloomberg zwraca uwagę na bardzo niepokojący trend coraz większego zadłużania się w dolarach wszystkich krajów rozwijających się. W ciągu ostatniej dekady globalnie to zadłużenie zwiększyło się ponad dwukrotnie.
"Po raz kolejny ignoruje się historię kryzysów zadłużenia krajów latynoamerykańskich z lat 80. ubiegłego wieku, azjatyckiego kryzysu finansowego lat 90. i bankructwa Argentyny sprzed kilkunastu lat" - wskazuje Bloomberg, pokazując, jak może się skończyć takie "życie na kredyt", i to w obcej walucie. To analogiczna sytuacja do tej, w której znaleźli się frankowicze - przez szalejący kurs franka niejednemu kwota do spłaty wzrosła, zamiast regularnie maleć.
Polska została zaliczona do grona najbardziej zagrożonych krajów rozwijających się. Relacja długu zagranicznego (zarówno długu Skarbu Państwa, jak i firm) do PKB jest u nas jedną z największych - przekracza 55 proc.
Gorzej wygląda to tylko na Węgrzech (64 proc.) i w Turcji (68 proc.). Statystycznie wypadamy pod tym względem gorzej m.in. od Argentyny, choć to kraj przeżywający poważne problemy.
Dług zagraniczny do PKB (w procentach) src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1206264873&de=1521759600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=bezrobocie&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
źródło: Bloomberg na podstawie danych IIF i IMF
Ekonomiści dalecy od straszenia
Eksperci pytani przez money.pl uspokajają, że na razie nie ma większych powodów do obaw. Ale nie można też bagatelizować ryzyka, jakie wiąże się z uzależnieniem od zagranicy, szczególnie gdyby doszło do zawirowań na rynkach finansowych.
- Gdyby nasze zadłużenie zagraniczne rosło, to przy gorszej koniunkturze mógłby się pojawić problem. Dobrym przykładem tego jest obecna sytuacja Turcji - komentuje Mateusz Sutowicz, analityk rynków finansowych Banku Millennium. Podkreśla jednak, że Polska jest w zupełnie innej sytuacji i taki scenariusz, póki co, nam nie grozi.
- Mamy stabilną sytuację gospodarczą, w przeciwieństwie do Turcji, z której kapitał ostatnimi czasy odpływa dużym strumieniem - dodaje Bartosz Sawicki, ekspert TMS Brokers. - Zadłużenie zagraniczne jest istotne, ale są ważniejsze wskaźniki i niemal wszystkie stawiają Polskę w dobrym świetle.
Ekonomiści zwracają uwagę na to, że polski rząd ma świadomość ewentualnych zagrożeń. Świadczą o tym ostatnie wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Finansów, którzy deklarują działania zmniejszające zadłużenie zagraniczne.
Kwotowo ciągle jeszcze nie można mówić o oddłużaniu i oczyszczaniu się z długu w walutach obcych. Widać jednak, że jest to coraz mniejsza część całości długu Skarbu Państwa. W latach 2014-2015 było to około 35-36 proc. Teraz poniżej 31 proc.
źródło: Ministerstwo Finansów
Prawdziwy dług krajowy w praktyce jeszcze większy
Statystyka ma to do siebie, że w zależności od potrzeb może pokazywać różne rzeczy. Tak też jest w przypadku długu, który oficjalnie wynosi bilion złotych, z czego jedna trzecia przypada na zagranicę. Tak naprawdę krajowe zadłużenie jest wielokrotnie większe.
Rząd nie podawał dotąd, na jaką kwotę ma wszystkie zobowiązania. Te wobec emerytów w ogóle pomijano. Teraz karty zostały odkryte. Unia Europejska zgłosiła się po pełne dane. GUS musiał więc zrobić odpowiednie obliczenia.
Podano szacunki wartości uprawnień emerytalno-rentowych nabytych w ramach ubezpieczeń społecznych. Inaczej pisząc - GUS obliczył, ile państwo będzie musiało wypłacić wszystkim, którzy weszli do systemu emerytalnego, po korekcie o składki, jakie jeszcze wniosą.
Okazało się, że na koniec 2015 roku wartość tych uprawnień wyniosła 4,96 bln zł. To trzykrotność rocznego PKB. Innymi słowy, cała gospodarka musiałaby wpłacać do budżetu wszystko, co zarobi przez trzy lata, żeby zebrać pieniądze na kapitał dla emerytów.
Z tej perspektywy udział długu zagranicznego jest znacznie mniejszy, choć to marne pocieszenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl