Ford przeznaczył 1,6 mld USD na budowę fabryk w Turcji, gdzie przeniósł produkcję po zamknięciu zakładów w Wielkiej Brytanii i Belgii. Amerykańska firma jest największym pracodawcą w tureckiej branży motoryzacyjnej, w której zatrudnia ponad 10,6 tys. pracowników.
W 2012 roku General Electric zapowiedział zrealizowanie w tym kraju programu inwestycyjnego o wartości 900 mln USD. Amerykański producent wytwarza tam m. in. turbiny wiatrowe oraz silniki lotnicze.
Unilever z kolei w 2013 roku uruchomił w Turcji wartą 95 mln USD wytwórnię lodów, a w 2017 roku planuje otwarcie kolejnej fabryki zatrudniającej 350 osób.
Inne zachodnie koncerny inwestujące w tym kraju miliony dolarów to m. in. Siemens, Procter & Gamble, Danone, Pepsi, Bosch i Carlsberg. W 2015 roku wartość zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Turcji wyniosła 16 mld USD - najwięcej od czasu kryzysu finansowego w 2008 roku.
Według analityków obecna niestabilna sytuacja polityczna może wystraszyć inwestorów i ograniczyć ich plany ekspansji.
- Zagraniczne firmy są w Turcji motorem wzrostu produktywności oraz polepszenia standardu życia - powiedział William Jackson, ekonomista z ośrodka badawczego Capital Economics. - Jeśli ograniczą plany ekspansji, to położy się to cieniem na perspektywach rozwoju tureckiej gospodarki - dodał.
Turcja jest w dużym stopniu uzależniona od zagranicznego kapitału. W ostatnich latach, z powodu napływu inwestycji zagranicznych, kraj cieszył się wzrostem gospodarczym, a prognozy wzrostu na ten rok wynoszą 4 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegał Turcję, że napływ zagranicznych środków może być niemożliwy do utrzymania.
Po próbie puczu w Turcji agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła rating tego kraju do poziomu BB, uzasadniając to nadchodzącym okresem wzmożonej niepewności. Notowania tureckiej liry spadły w środę po decyzji S&P do najniższego poziomu od roku.