Angielskie, egipskie czy francuskie warzywa sprzedawane w marketach jako polskie - to praktyki, którymi wzburzeni byli konsumenci, ale przede wszystkim rolnicy. Rząd mówi "dość". I obiecuje koniec nieuczciwego procederu - dowiedział się money.pl. Pomóc mają nowe przepisy.
Ministerstwo rolnictwa przygotowało zmiany w rozporządzeniu dotyczące oznaczania produktów. To ma być koniec nieuczciwych praktyk, stosowanych przez drobnych handlarzy, a nawet duże sieci handlowe.
Jak można przeczytać w uzasadnieniu rozporządzenia, nowelizacja ma sprawić, że kupujący dowiedzą się nie skąd jest dany produkt, ale także skąd pochodzi dane warzywo. Ministerstwo otwarcie przyznaje, że proceder wkładania na przykład egipskich ziemniaków w nowe opakowanie i etykietowanie, które sugerują polskie pochodzenie to realny problem- dowiedział się money.pl. Szczególnie w czasie niskiej podaży krajowych produktów.
Jak dokładnie to wygląda? Najlepszy przykład to ziemniaki. Na początku sezonu cena za kilogram to 3-4 zł, bo rodzimego produktu praktycznie brak. Część dystrybutorów czy sklepów kupuje więc ziemniak egipski albo grecki, przywozi do Polski, tu pakuje i na etykiecie pisze: "Produkt polski". Teoretycznie to zgodne z prawem, bo zapakowane w naszym kraju egipskie ziemniaki są już naszym produktem.
Zgodnie z rozporządzeniem zmiany mają dotyczyć głównie sklepów. Przy produkcie będzie musiała być podana widoczna informacja o kraju pochodzenia. Dotychczas stosowane było to zazwyczaj jedynie przy ziemniakach sprzedawanych na wagę. Teraz ma pojawić się także, przy produktach już zapakowanych.
Ministerstwo wysłało projekt do konsultacji ponad 50 organizacjom i instytucjom związanym z rolnictwem. Termin konsultacji minął we wtorek.
Rolnicy generalnie chwalą inicjatywę resortu. Część z nich twierdzi jednak, że w regulacjach jest sporo nieścisłości, co wciąż otwiera furtkę do sprzedaży produktów z zagranicy jako polskie.
Rolnicy mają zastrzeżenia
Wiadomo, że uwagi do projektu zgłosiła m.in. Unia Warzywno-Ziemniaczana. W piśmie przesłanym do ministerstwa pisze, że proponowane zmiany są krokiem we właściwym kierunku, ale "nie będą wystarczające do zabezpieczenia interesu producentów i konsumentów".
Dalej czytamy, że będzie to zabezpieczenie interesów polskich producentów będzie możliwe tylko "poprzez wprowadzenie precyzyjnych i niepozostawiających pola do niekorzystnej dla rynku interpretacji przepisów w tym zakresie. Ograniczenie się do zapisów wskazanych w projekcie rozporządzenia nie gwarantuje osiągnięcia tego rezultatu".
Swoje uwagi rolnicy przedstawili we wtorek na konferencji prasowej przed siedzibą Ministerstwa Rolnictwa.
**Producenci chcą zmian**
Norbert Jarosław, który zajmuje się uprawą ziemniaków, jest za tym, by wprowadzić zmiany jak najszybciej. Przekonuje, że polscy rolnicy od dawna są ofiarami zagranicznych firm.
- Nasz ziemniak jest bardzo dobrej jakości i przede wszystkim jest zdrowszy. Dlatego wszystkie kraje podszywają się pod nasz produkt i handlują, a my nie. Centra logistyczne, które wprowadzają towar do sieci handlowych, nie biorą od polskiego rolnika, tylko z zagranicy. Moim zdaniem to jest jakieś lobby, zmowa. My sprzedajemy tylko na giełdach. Ci, którzy się tak zaopatrują, sprzedają na bazarkach, w sklepikach, a to wszystko przecież teraz upada. Ludzie kupują w dużych sklepach. - przekonuje rolnik.
Podobne spostrzeżenia ma inny producent Piotr Kołodziejczak. Uważa, że zagraniczne firmy wolą kupić kartofle na Zachodzie i sprzedawać jako polskie.
- Jeśli sieć jest na przykład francuska, to preferuje towar z własnego rynku. Żeby odblokować swój rynek, sprzedają u nas w kraju i u nas zmienia się często etykiety - tłumaczy producent.
W jego ocenie polscy rolnicy potrzebują przede wszystkim równej konkurencji
- Na Zachodzie są dwukrotnie wyższe dopłaty. Dopuszczonych jest też o wiele więcej środków ochrony roślin niż u nas. Produkcja jest wtedy łatwiejsza i tańsza. Mają większe możliwości - wyjaśnia.
Producenci zwracają też uwagę na problem z rynkiem zbytu. Trudno jest im sprzedać u siebie w kraju. Wysłanie na eksport jest jeszcze bardziej problematyczne.
- Jesteśmy odcięci od rynków zbytu. Graniczy z cudem, żeby wysłać coś na Zachód. Na Wschód w ogóle nie ma możliwości przez embargo, a z Ukrainy to już bardziej do nas wysyłają, niż my do nich. Jest wielki problem - przyznaje Piotr Kołodziejczak.
W podobnym tonie wypowiada się Norbert Jarosław.
- Na eksport nic nie idzie. Zamknęli nam największą na świecie hurtownię - Rosję. W Unii Europejskiej też nie handlujemy na równych warunkach. Jesteśmy obwarowani takimi obostrzeniami, że nie ma szans ich spełnić - żali się rolnik.
**To nie koniec zmian**
Resort zapewnia, że pracuje również nad projektem rozporządzenia w sprawie oznakowania ziemniaków na wcześniejszym etapie. Choć deklaracje resortu ujęte są w sposób bardzo ogólny, prawdopodobnie już producenci ziemniaków będą musieli oznaczać swoje produkty pod kątem kraju pochodzenia.
Rolnicy twierdzą natomiast, że przepisy powinny dotyczyć nie tylko ziemniaków, a wszystkich warzyw i owoców. Prawdopodobnie tego będą się też domagać.