Rząd chce dalszych prac nad zakazem handlu w niedzielę. Jego stanowisko w tej sprawie może jednak spowodować, że przy każdym centrum handlowym czy supermarkecie powstanie przystanek PKS. Powód? Premier Szydło chce wyłączenia z zakazu wszystkich sklepów na dworcach. I to bez względu na ich powierzchnię handlową.
Bez kary więzienia, za to z otwartymi pocztami, możliwością pracy w portach i etapowym wdrożeniem zakazu handlu w niedzielę - tak rząd widzi pomysł "Solidarności", która w ubiegłym roku złożyła do Sejmu projekt ustawy o ograniczeniu handlu.
Najważniejsza zmiana dotyczyć może jednak portów lotniczych oraz dworców kolejowych i autobusowych. Rząd chce bowiem, żeby wszystkie sklepy były na nich otwarte 365 dni w roku. Jak wytłumaczono w stanowisku, "niezrozumiałe jest pozbawianie pasażerów możliwości zakupu posiłku w przypadku, gdy podróż przypada w niedzielę".
"Spod zakazu handlu należałoby więc wyłączyć wszystkie obiekty handlowe, znajdujące się na terenie punktów obsługi pasażerów, tj. lotnisk, portów morskich, dworców kolejowych i autobusowych, bez względu na ich powierzchnię handlową" - czytamy w stanowisku.
Kluczowe sformułowanie pada na końcu - bez względu na powierzchnię. Oznacza to, że każde centrum handlowe na dworcu PKP czy PKS będzie mogło być otwarte w niedziele. Z rządowego pisma wynika, że nie będzie miało tu znaczenia, czy handluje się tam tylko kanapkami, paluszkami i wodą, czy także ubraniami, butami i biżuterią.
- To jest zupełnie nietrafiony zapis, który może doprowadzić do absurdów. To gigantyczna luka - przyznaje w rozmowie z WP money nawet Renata Juszkiewicz, szefowa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza największe zagraniczne sieci handlowe działające w Polsce.
Wbrew pozorom, stworzenie dworca autobusowego przy sklepie nie jest dużym problemem. Zgodnie z ustawą o publicznym transporcie zbiorowym, dworzec to miejsce do odprawy pasażerów, w którym znajdują się: przystanki, punkt sprzedaży biletów oraz punkt informacji dla podróżnych. Przepisy mówią też o miejscu postoju dla pojazdów. Wymagania nie są więc zbyt wyśrubowane.
Na dodatek już dziś część sklepów działa na dworcach. Przykładowo Biedronka ma już kilka takich placówek. Zakupy w dyskoncie można robić na Dworcu Centralnym i Wschodnim w Warszawie, na dworcu Poznań Główny czy w Krakowie. Szybko się więc może okazać, że wolne w niedzielę dostanie tylko część pracowników tej samej firmy.
Coraz częściej w kooperatywie z PKP powstają też całe centra handlowe. Tak jest na przykład na Dworcu Wileńskim w Warszawie - bezpośrednio nad torami kolejowymi są sklepy odzieżowe, obuwnicze oraz supermarket. Parki handlowe okalają też dworce kolejowe w Poznaniu czy Katowicach.
We Wrocławiu na terenach PKS powstaje centrum Wroclavia. Otwarcie zaplanowano na jesień tego roku - na dolnych kondygnacjach budynku nadal zatrzymywać mają się autobusy. Nad dworcem będzie natomiast 200 sklepów oraz gigantyczne kino i w myśli proponowanych przez rząd pomysłów, wszystkie będą mogły działać bez najmniejszych problemów.
- W Polsce jest około 500 centrów handlowych. Tych zlokalizowanych na dworcach - około kilkunastu, ale ta liczba stale wzrasta. Widać tu wyraźnie dużo większą chęć współpracy po stronie PKS-ów oraz PKP. A lokalizacje ich nieruchomości są niesamowicie atrakcyjne dla deweloperów - mówi Łukasz Marynowski z Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Jak dodaje, część zlokalizowanych głównie na obrzeżach dużych miast parków handlowych ma też swoje linie autobusowe, które dowożą klientów. Musiałyby więc stworzyć tam pewną infrastrukturę komunikacyjną, by obsługiwać pasażerów. Tak funkcjonuje na przykład podwarszawskie centrum Janki.
- Nie wiem natomiast, czy te przystanki spełniają normy dworca autobusowego. Czy firmy będą chciały wykorzystać lukę i tworzyć swoje dworce? To trudne do określenia teraz. Sądzę nawet, że raczej nie. Nam zależy na tym, by zakazu nie było w ogóle - mówi Marynowski.
Co ciekawe, rząd swoim stanowiskiem chciał wyprostować pewne nieścisłości związane z projektem ustawy o ograniczeniu handlu. Chodzi tu między innymi o problemy, jakie projekt "Solidarności" rodził dla kwiaciarni, poczty czy domów pogrzebowych.
"Zdaniem rządu, zbyt szeroko zdefiniowane jest pojęcie centrum logistyczne. Jego konsekwencją może być np. wstrzymanie pracy portu morskiego" - podano w stanowisku.
Choć rząd sam chciał prostować błędy innych, to nieznajomość branży sprawiła, że sugeruje wprowadzenie kolejnych luk.
- Stanowisko ma bardzo ogólny charakter. Brak w nim konkretów. Przede wszystkim brak jednak konkretnych wyliczeń kosztów społecznych wprowadzenia zakazu. Nie ma żadnych liczb i analiz, rząd nie zrobił tu nic - narzeka Renata Juszkiewicz.
Projekt "Solidarności" w Sejmie jest już od września ubiegłego roku. Prawdopodobnie dopiero teraz ruszą nad nią rzeczywiste prace. Nie wiadomo, od kiedy nowe przepisy mogłyby zacząć obowiązywać.