W ostatnią niedzielę wielu pracowników sklepów odpoczywało, ale pełne ręce roboty mieli kontrolerzy. Polacy chętnie donosili na handlowców łamiących nowe prawo, a ci zamykali drzwi przed nosem inspektorów. Wzywano policję i wystawiono pierwszy mandat.
"Solidarność" jeszcze w niedzielę zapewniała, że nie ma przypadków obchodzenia prawa. - Pojedyncze sklepy są otwarte, zobaczymy, czy zgodnie z prawem. Sami pracownicy, którzy byli przymuszeni niesłusznie do pracy, zgłosili ten fakt odpowiednio wcześniej - powiedział money.pl Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”.
Nam udało się dotrzeć do informacji, że jednak tak spokojnie nie było.
Odpowiedzi na to, jak wielu przedsiębiorców zdecydowało się zaryzykować i otworzyć swoje sklepy mimo zakazu, szukaliśmy we wszystkich okręgowych inspektoratach PIP w całym kraju. Najczęściej urzędnicy odsyłali nas do Głównego Inspektoratu.
Policja nie pomogła
Jak się okazuje, kontrole wykazały dość sporą liczbę nieprawidłowości. Tylko w Małopolsce inspektorzy odebrali 24 zgłoszenia interwencyjne na infolinię telefoniczną PIP. Sprawdzono 20 z nich, pozostały cztery otrzymano zbyt późno i inspektorzy nie zdążyli już dotrzeć na miejsce. Te zgłoszenia będą rozpoznawane w pierwszej kolejności w następną niedzielę objętą zakazem handlu.
- Najwięcej zgłoszeń, bo 17, dotyczyło samego Krakowa. W 15 rozpoznanych przypadkach potwierdziło się naruszenie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. W 4 przypadkach okazało się, że pracował tam przedsiębiorca będący jednocześnie właścicielem sklepu - mówi money.pl Anna Majerek z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie.
W tym województwie doszło też do sytuacji, której nikt się nie spodziewał. W jednym przypadku nie wpuszczono też inspektora pracy do sklepu.
- Drzwi pozostały zamknięte, nawet kiedy na miejsce została wezwana policja. Będziemy teraz ustalać, dlaczego tak się stało. Jak stwierdził nasz inspektor w zamkniętym sklepie byli ludzie, ale mogła to być po prostu np. inwentaryzacja - mówi Majerek. Dziś jednak nie można wykluczyć, że odbywał się tam handel, a drzwi zamknięto dopiero przed inspektorem.
Pierwszy mandat
Jak udało nam się dowiedzieć, jest jeszcze jednak zdecydowanie za wcześnie, by mówić o ewentualnych sankcjach i mandatach w każdym z tych przypadków. Wszystko dlatego, że ciągle jeszcze trwają czynności wyjaśniające zapoczątkowane podczas niedzielnej kontroli. Dopiero po podpisaniu ostatecznego protokołu - również przez właściciela sklepu - kontrolerzy podejmą decyzje.
Wyjątkiem jest jeden przypadek z Małopolski, gdzie naruszenie było na tyle oczywiste i rażące, że kontroler wystawił mandat na 1 tys. zł. Nie udało nam się jednak dowiedzieć, czy przedsiębiorca przyjął go z pokorą, czy będzie się w tej sprawie odwoływał i sprawa zakończy się w sądzie. Nie wiemy też, jakiego konkretnego sklepu to dotyczy.
Jednak jak już pisaliśmy w money.pl, inspektorzy mają prawo nałożyć karę w wysokości od tysiąca do 2 tysięcy złotych dla tych, którzy nie dostosują się do zakazu. W skrajnych przypadkach urzędnik będzie mógł też skierować wniosek do sądu o nałożenie kary do 100 tys. złotych. Wszystko zależy tu od skali naruszenia zapisów ustawy.
Z drugiej jednak strony kontrolerzy nie muszą od razu karać przedsiębiorcy mandatem. Nawet w przypadku naruszenia prawa, kontrola może zakończyć się pouczeniem. Co ciekawe, inspektorzy w Małopolsce sprawdzali również czynne sklepy w wyznaczonych rejonach, co do których PIP nie otrzymała zgłoszeń. Tutaj jednak nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.
Najbliższa rodzina, czyli...
Gorąco było w niedzielę również w województwie kujawsko-pomorskim. - Odebraliśmy 13 telefonów ze zgłoszeniem wątpliwych sytuacji. Część z tych informacji była zasadna. Wszystkich kontroli było dużo więcej, ale o ich liczbie nie będziemy informować, do czasu zebrania kompletu informacji - mówi money.pl Waldemar Adametz z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy.
Nasz rozmówca również podkreśla, że kontrole, choć już poniedziałek, jeszcze się nie zakończyły. Pierwsza wizyta w sklepie to dopiero początek. Potem jest jeszcze czas na wyjaśnienia. Na pełne dane przyjdzie też nam czekać nieco dłużej niż mogłoby się to wydawać konieczne również z innego prozaicznego powodu.
Inspektorzy, którzy wczoraj byli w pracy, dziś odbierają wolne. Wszelkie bardziej szczegółowe dane przekażą w Bydgoszczy dopiero jutro. Podobnie jest w innych inspektoratach, choć w niektórych z nich pracownicy mogą wybrać inny dzień w miesiącu, kiedy wolne odbiorą. To też nie koniec problemów inspektorów PIP.
- Kwestią problematyczną jest interpretacja tego, kto dla właściciela sklepu jest najbliższą rodziną. Wszystko wskazuje jednak na to, że będziemy za nie uznawać jedynie małżonka, dzieci i rodziców właścicieli sklepów - mówi Adametz.
W opolskim też nieprawidłowości
Podobnych wyłączeń od zakazu jest zresztą więcej. Poza cukierniami, piekarniami czy kwiaciarniami – kupować można bez przeszkód m.in. na stacjach benzynowych, w hotelach i restauracjach, w autobusach, na dworcach, w kioskach z prasą, na pocztach, w hurtowniach rolno-spożywczych, w skupach zbóż, owoców czy mleka. Dozwolone są także zakupy przez Internet.
Wracając do niedzielnych kontroli, ze zgromadzonych przez nas informacji wynika, że zdecydowanie mniej działo się podczas kontroli w województwie opolskim. Tam, jak udało nam się ustalić, na infolinii pojawiło się zaledwie 6 zgłoszeń dotyczących łamania prawa o zakazie. Co więcej, 3 dotyczyły jednej i tej samej placówki.
- W dwóch przypadkach potwierdziliśmy nieprawidłowości w stosowaniu ustawy ograniczającej handel w niedzielę. Oprócz zgłoszeń inspektorzy prowadzili również rutynowe kontrole, jednak ich wyniki poznamy w najbliższych dniach - powiedział money.pl Dawid Rusak z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu.
W porównaniu do Krakowa i Bydgoszczy również w wojewódzkim podlaskim było stosunkowo spokojnie. Tam na infolinii zgłoszono 2 przypadki. Jak udało nam się dowiedzieć, niedzielna kontrola w jednym z nich wykazała, że w sklepie pracował jego właściciel. Drugi przypadek wymaga jednak odrębnego badania. Podobnie jak w Opolu i Małopolsce - Białystok też nie ma jeszcze pełnej liczby przeprowadzonych, nie wynikających ze zgłoszeń, kontroli.
Ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę obowiązuje od 1 marca. Pierwszą niedziela bez handlu była ta z 11 marca, a kolejna przypada na 18 marca. To oznacza, że w większości sklepów nie będzie można zrobić zakupów.
W większości - nie oznacza jednak, że w ogóle – bowiem ustawodawca zawarł w przepisach szereg wyjątków. Zarówno w datach, kiedy zakaz handlu będzie obowiązywać, jak i w wyjątkach można się pogubić. Dlatego przygotowaliśmy kalendarz, który umożliwi sprawdzenie, kiedy nie warto wybrać się do hipermarketów, a kiedy możemy tam zaledwie pojeździć po pustym parkingu.