"Solidarność" domaga się od rządu wydłużenia zakazu handlu w niedzielę od 22:00 w sobotę do 5:00 w poniedziałek, by chronić pracowników. Pracodawcy w branży handlowej uważają jednak, że wydłużenie doby pracowniczej dla jednego sektora jest dyskryminacją.
Związkowcy napisali list do minister rodziny i pracy Elżbiety Rafalskiej, w którym domagają się uszczelnienia przepisów o ograniczeniu handlu w niedzielę. Jednym z głównych postulatów jest rozszerzenie zakazu na sobotni wieczór i poniedziałkowy poranek.
- Dziś sytuacja wygląda tak, że pracownicy wielu sieci handlowych wychodzą w sobotę z pracy tuż przed północą, gdy zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, nie funkcjonuje już żadna komunikacja miejska i przychodzą do pracy tuż po godzinie 24 w nocy z niedzieli na poniedziałek - mówi serwisowi Gazeta.pl Next Alfred Bujara z kierownictwa "Solidarności".
Jak przekonuje, po 22:00 w sobotę "naprawdę prawie nikt już nie robi zakupów", a zdarzają się za to "agresywne osoby pod wpływem alkoholu i innych używek". - Co chwilę dostajemy sygnały od pracowników o tego typu sytuacjach - zapewnia Bujara.
Na wydłużenie niedzielnego zakazu do 31 godzin nie zgadza się jednak Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, która skupia największe sieci handlowe działające na polskim rynku. - Zmiana doby pracowniczej dla jednego sektora jest dyskryminacją. Jedni pracownicy będą mieli dobę pracowniczą krótszą niż inni w sektorze handlowym - wskazuje szefowa POHiD Renata Juszkiewicz.
"Solidarność" chce także uniemożliwić sklepom obchodzenie zakazu dzięki statusowi placówki pocztowej. Taki sposób z powodzeniem stosują głównie franczyzobiorcy Żabki. Rząd już kilka miesięcy temu zapowiadał zmiany przepisów dotyczące sklepów działających jako placówki pocztowe. Plany takie potwierdził niedawno także poseł PiS Janusz Śniadek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl