Do długiej listy absurdów wynikających z ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę właśnie doszedł kolejny. Fatalnie napisane zapisy ustawy ściągają kontrole PIP na sklepy producenckie zaopatrujące piekarnie i cukiernie.
Związek Rzemiosła Polskiego napisał list do minister rodziny i pracy Elżbiety Rafalskiej, w którym prosi o wydanie interpretacji nieprecyzyjnych przepisów lub podjęcie inicjatywy ustawodawczej, która doprowadzi do korekty obowiązującej ustawy.
Prezes ZRP Jan Gogolewski wskazuje, że do związku już docierają sygnały od przedsiębiorców z branży produkcji i handlu artykułami piekarniczymi i cukierniczymi o pierwszych niekorzystnych dla tych firm kontrolach służb Państwowej Inspekcji Pracy.
Gogolewski zwraca uwagę, że wprawdzie ustawa wyłącza spod zakazu handlu te firmy, których przeważająca część działalności polega na handlu wyrobami piekarniczymi i cukierniczymi, ale takie brzmienie przepisów - wbrew intencjom ustawodawcy - uderza w część firm z tej branży.
"W praktyce okazało się, że uchwalony przepis sprawdza się w przypadku samodzielnych placówek handlowych, dokonujących sprzedaży tych artykułów, natomiast sytuacja komplikuje się w odniesieniu do sklepów producenckich" - pisze prezes ZRP.
W ustawie znalazły się aż 32 nieprecyzyjne wyłączenia spod zakazu
"W przypadku sklepów przyzakładowych nigdy nie jest możliwe spełnienie warunku, aby przeważająca działalność tych przedsiębiorców polegała na handlu artykułami piekarniczo-cukierniczymi, z tej przyczyny, że najczęściej w ich przypadku przeważającym rodzajem działalności będzie nie handel, a produkcja tych wyrobów" - podkreśla.
Związek Rzemiosła Polskiego uważa, że możliwa jest taka wykładania prawna zapisów ustawy o handlu w niedzielę, w której pojęcie przeważającego rodzaju działalności będzie odnosić się tylko do działalności firmy tylko w części handlowej.
"Przecież intencją ustawodawcy było, aby zakaz handlu w niedziele i święta nie dotyczył, m.in. piekarni, cukierni i lodziarni. Zdaniem Związku Rzemiosła Polskiego w tym przypadku jest możliwa wykładania celowościowa przepisu, która będzie służyła osiągnięciu zasadniczego celu ustawy" - pisze Jan Gogolewski.
Galerie handlowe zmieniające się w dworce kolejowe, sklepy przekształcane w galerie sztuki czy stacje benzynowe, które stają się supermarketami. Skutki uboczne fatalnie napisanego prawa widać jak na dłoni.
Do tego dochodzą problemy pracowników, na przykład studentów dziennych, którym bardzo odpowiadała praca w weekendy. W trudnej sytuacji znalazły się także właścicielki sklepów, które zamiast niedzielę spędzać z dziećmi, muszą zastępować w pracy młode, bezdzietne osoby, którym praca w niedziele była na rękę.
Z ostrą krytyką obowiązujących od marca występują nie tylko organizacje reprezentujące przedsiębiorców, ale także część związków zawodowych. Piotr Szumlewicz z OPZZ w programie "Money. To się liczy" we wtorek przekonywał, że ustawa to "wsparcie dla firm kombinujących i źle płacących", ponieważ jest w niej wiele "mętnych, niejasnych i źle sformułowanych wyjątków".