- Ci, co protestują przeciwko zakazowi handlu w niedziele, boją się o własne zyski, a nie o pracowników – stwierdził lider Solidarności Piotr Duda.
Związkowy przywódca był porannym gościem TVP Info. Zapytano go tam o ustawowe ograniczenia handlu, które wejdzie w życie w marcu. - Śmieszą mnie przekomarzania niektórych przedsiębiorców. Przypomina mi to wydarzenia z ostatnich lat, choćby przy okazji wolnego na Trzech Króli czy przy podniesieniu stawki za godzinę. Wtedy też miało to spowodować, że pracę straci kilkadziesiąt tysięcy ludzi i wzrośnie bezrobocie – skomentował.
Piotr Duda odniósł się też do prób poradzenia sobie z zakazem przez niektóre sieci handlowe. Mają one wydłużyć godziny pracy w piątki i w soboty, a także zapowiadają otwarcie sklepów w nocy z niedzieli na poniedziałek tuż po godzinie 24. – Przedsiębiorcy przegrali wszystko. Pokazali, że mają do pracowników stosunek przedmiotowy a nie podmiotowy – powiedział.
Stwierdził także, że większość zarzutów przeciwko ustawie ma charakter "dęty". Na przykład pomysł, że galerie handlowe nadal będą działać,tylko że klienci będą robić zakupy przez internet. – Niech krytycy ustawy skupią się nad poprawą warunków pracy, a nie wymyślaniu, jak straszyć ludzi – stwierdził.
Pracownicze plany kapitałowe w ogniu krytyki
Przywódca Solidarności mówił także o rządowym projekcie pracowniczych planów kapitałowych. Podkreślił, że związek dopiero odniesie się do całości ustawy, ale nie podoba mu się, że koszty tego programu mieliby ponieść pracownicy. – Znów obciąża się pracowników, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę. Obciążenia będą większe, niż się mówi. To ma być 2 proc., ale nie brutto a netto – powiedział. - Mieliśmy nauczkę z OFE. Obiecywano Hawaje i Majorki. Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej.
Skrytykował także fakt, że w Polsce pracuje 16,5 mln ludzi, ale tylko 9 mln płaci składki emerytalne. – Chcemy, aby umowy zlecenia były oskładkowane od całości dochodu, a nie tylko od pensji minimalnej – ujawnił.