- Nie ma żadnego pomysłu ograniczenia handlu w sobotę - mówi money.pl Alfred Bujara, przewodniczący handlowej "Solidarności". - To był żart, nie pomysł - tak komentuje publikację jednego z tabloidów. Nie ukrywa jednak, że idea ograniczenia handlu tylko w dwie niedziele nie jest na rękę związkowcom. - To będzie ciężka walka - dodaje. I przekonuje, że pracujący w handlu Polacy doskonale pamiętają obietnice wyborcze sporej części polityków PiS. Pamiętają też związkowcy.
Dwie niedziele bez otwartych sklepów - tak najpewniej będzie wyglądał projekt ustawy o ograniczeniu handlu. Posłowie PiS chcą w ten sposób zmienić obywatelski projekt handlowej "Solidarności". W czwartek prace rozpocznie sejmowa podkomisja ds. rynku pracy. Wróci do burzliwej debaty o poprawkach do ustawy.
W środę podkomisji udało się przedyskutować zaledwie dwie poprawki. Zmienił się jedynie tytuł ustawy. Do konkretów posłowie i zainteresowani ustawą nawet nie dojechali.
W czwartek z rana niespodziewanie pojawił się pomysł, by handel był ograniczony też w sobotę. Informację taką podał "Super Express" na pierwszej stronie. Taki pomysł miał rzucić w rozmowie z dziennikarzem Alfred Bujara, przewodniczący handlowej Solidarności. Jak tłumaczy money.pl, informację o wolnych sobotach rzucił w formie żartu.
"Żart"
To jak będzie z zakazem handlu w soboty? - Jeden z tabloidów sobie to po prostu wymyślił i ogłosił na pierwszej stronie jako wielką nowinę, jako konkretny pomysł. Żadnego takiego projektu nie ma i nie będzie. Od początku mówię, że będziemy walczyć o cztery wolne niedziele. To jest nasz plan, nasza obietnica. Tego chcą Polacy pracujący w handlu, bo to im się należy - mówi money.pl Alfred Bujara.
Bujara zapewnia, że nie trwają żadne prace nad projektem ustawy o ograniczeniu handlu w soboty. Jego słowa o sobotach były żartem. "Żart" zrozumiany jednak nie został. Trafił na okładkę "Super Expresu". O sprawie już też informują politycy Nowoczesnej. Zbierają podpisy pod petycją, organizują akcję pod nazwą #KupujęKiedyChcę .
W środę projektem ustawy o ograniczeniu handlu zajęła się sejmowa podkomisja ds. rynku pracy. Posłowie PiS z pewnością zmienią ustawę. Główny postulat? Dwie zamiast czterech wolnych niedziel w miesiącu. I nie podoba się to "Solidarności".
Cztery niedziele albo nic?
- Jeżeli politycy Prawa i Sprawiedliwości postawią na zaledwie dwie wolne niedziele w miesiącu, to będziemy rozczarowani. Jeszcze bardziej będą rozczarowani Polacy, którzy naszą inicjatywę popierali od samego początku. Dla większości ludzi z handlu oznacza to o zaledwie jedną wolną niedzielę w miesiącu więcej, bo przecież jedną gwarantuje już kodeks pracy. Pozostałe dwie spędzą w pracy. To niewielka zmiana - dodaje.
- To będzie ciężka walka. Wola polityczna jest, by zapewnić dwie wolne niedziele w handlu. To jednak za mało. Dlatego na posiedzeniach podkomisji, a później komisji będziemy konsekwentnie przypominać obietnice wyborcze polityków PiS. Jeżeli nie są hipokrytami, to z pewnością jeszcze zmienią zdanie - komentuje.
Zakaz handlu będzie miał jednak wyjątki. Zgodnie z planami "Solidarności" i PiS będzie to kilkanaście wyłączeń. Zakupy w niedziele zrobimy na pewno na stacjach paliw, w kwiaciarniach, aptekach, lecznicach zwierząt, w kioskach ruchu i sklepikach hotelowych. Sklepy nie będą też zamykane na dworach autobusowych, kolejowych i lotniskach. Możliwe będą też zakupy z automatów i od rolników. O żądaniach właścicieli automatów już pisaliśmy w money.pl. Drwili, że wstepny projekt zakłada zamknięcie nawet automatów z batonikami.
Drzwi nie zamkną też hurtownie farmaceutyczne. Pod wzgledem wyłączeń politycy PiS nie zamierzają wprowadzać wielu zmian w projekcie "Solidarności".
W czwartek podkomisja wznowi prace.