Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zajmą się sprawą zakazu handlu w niedziele tuż po wakacjach - wynika z informacji money.pl. Takie deklaracje przedstawicielom związków zawodowych składał jeden z posłów PiS. Od dłuższego czasu projekt tkwi w sejmowej komisji. To ma się jednak zmienić.
Robienie zakupów w niedziele otwarcie krytykował Jarosław Kaczyński, piętnowała też premier Beata Szydło. Wicepremier Mateusz Morawiecki podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdrój też poparł projekt. Jak tłumaczył - chleb można kupić w sobotę, buty w piątek, a gospodarka na zakazie nie ucierpi. Wicepremier Jarosław Gowin też przewidywał, że zakaz wejdzie w życie. Według Gowina takie zmiany rozbiłyby monopol wielkich sieci handlowych.
W skrócie: najważniejsze postacie ekipy PiS mówiły, że zakaz handlu na pewno będzie obowiązywać. Wszystko wskazywało na to, że wprowadzenie nowych przepisów jest już tuż, tuż. Tak się jednak nie stało.
Projekt utknął w sejmowej podkomisji. To ma się jednak niedługo zmienić. Jak wynika z informacji money.pl - jeden z posłów PiS zapewniał związkowców, że prace ruszą z kopyta już po wakacjach. Taką obietnicę miał złożyć poseł Janusz Śniadek, były przewodniczący "Solidarności", a od dłuższego czasu poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Warto przypomnieć, że to właśnie obecna "Solidarność" odpowiada za obywatelski projekt zakazujący pracy w handlu w niedziele.
Dlaczego słowa Śniadka należy brać poważnie? Bo to on ma kierować pracami stałej podkomisji ds. rynku pracy. A to właśnie tam leży projekt obywatelski. Do tej pory pośpiechu w podkomisji nie było. Nie przedstawiła poprawek, przeprowadziła za to ogólną dyskusję o pracy w niedziele. Więc od pracy Śniadka zależy, jak szybko z podkomisji wyjdzie poprawiony projekt.
Według nieoficjalnych informacji money.pl - prace miałyby przyśpieszyć na tyle, by zakaz zaczął obowiązywać od początku 2018 roku.
To może być jednak trudne. Dlaczego? Projekt "Solidarności" wymaga wielu zmian. Sugerował to nawet sam rząd w swojej opinii. Projekt zakłada zaledwie 8 pracujących niedziel w roku, z kolei ekipa premier Beaty Szydło chciałaby ich więcej.
W projekcie jest też wiele przepisów, które należy albo całkowicie zmienić, albo mocno przeredagować. O niektórych pisaliśmy już w money.pl w materiale pt. "Ustawa absurdów na celowniku rządu". Gabinet Beaty Szydło przede wszystkim proponuje stopniowe wprowadzanie zakazu. Zaczęłoby się od dwóch niedziel pracujących i dwóch wolnych w miesiącu. To z pewnością postulat Mateusza Morawieckiego, który chce wybadać, jaki wpływ będą miały zmiany na m.in. wpływy podatkowe do budżetu.
Do opcji środkowej jest też przekonany resort rodziny, pracy i polityki społecznej.
Janusz Śniadek ma więc trudne zadanie. Po pierwsze musi poprawić projekt, a po drugie doprowadzić do kompromisu. Tym bardziej, że pomysłów na zmianę całkowitego handlu w niedziele jest wiele. Poseł Adam Abramowicz zgłaszał kilka miesięcy temu swoje rozwiązanie. Według jego pomysłu - sklepy miałyby być otwarte tylko przez kilka godzin.
Ten pomysł już został skrytykowany i przez "Solidarność", i przez Elżbietę Rafalską, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. W mediach społecznościowych ostro napisała, że "nie sprzeda wolnych niedziel" za dodatkowe pieniądze.