Co zabawne, wygłasza te słowa w miesiącu, który akurat w tym roku ma pięć niedziel.
Zakaz handlu w niedzielę, choć projekt "Solidarności" leży w Sejmie od miesięcy, na razie nie przybliżył się ani na krok. Nie znaczy to jednak, że nic się w tej sprawie nie dzieje. "Solidarność" chce zupełnego zakazu, początkowo nawet chciała karać za złamanie go więzieniem. Takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia dla sieci handlowych. Także w rządzie nie ma entuzjazmu dla całkowitego zamknięcia sklepów. Choć Rada Ministrów zarekomendowała dalsze prace nad projektem, to zarówno wicepremier Mateusz Morawiecki, jak i minister rodziny Elżbieta Rafalska skłaniają się raczej do ograniczenia handlu, nie do zupełnego zakazu.
Trwają więc poszukiwania kompromisowego rozwiązania. Proponowano już ograniczenie handlu do konkretnych niedziel w miesiącu albo skrócenie godzin pracy sklepów, na przykład do godz. 13.
Dwa tygodnie temu sieci handlowe znalazły sposób, by nie zakazywać pracy sklepów w niedzielę, a jednocześnie zapewnić pracownikom wolne. Zaproponowały zmianę kodeksu pracy tak, by pracujący w handlu mieli wolne dwie niedziele w miesiącu. Pomysł trafił do ministerstwa rodziny, premier Beaty Szydło, wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz Kancelarii Prezydenta.
Jednak żaden z tych pomysłów nie zyskał aprobaty "Solidarności". - Stoimy na stanowisku, że wolne od pracy w handlu mają być wszystkie niedziele w miesiącu. Pod takim rozwiązaniem podpisało się ponad pół miliona obywateli i tego oczekują pracownicy handlu i ich rodziny - mówił Alfred Bujara, szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność.
Teraz w podobnym tonie wypowiada się przewodniczący Piotr Duda. - Cztery niedziele i kropka - cytuję Dudę IAR.
Przewodniczący nie uściślił jednak, co z miesiącami, w których jest pięć niedziel. W tym roku takim miesiącem jest właśnie lipiec.