Kilkuset pracowników, związkowcy, organizacje małych sklepikarzy rozmawiało w Sejmie na konferencji "Zmiany w polskim handlu" poświęconej zakazowi handlu w niedziele. Padały głosy, by w ten dzień zamknąć nawet stacje paliw. "Solidarność" przedstawiło dwie propozycje zmian: restrykcyjną i łagodniejszą. Na razie nie zbiera jeszcze podpisów pod żadnym z nich, bo chce sprawę skonsultować z politykami i organizacjami branżowymi.
W wersji restrykcyjnej, o której money.pl pisał już w ubiegłym tygodniu, związek chce dać wolne pracownikom sklepów, ale także centrów logistycznych, dystrybucyjnych, terminali przeładunkowych i magazynów obsługujących handel internetowy. Zaznaczono, że nie ma znaczenia czy dany punkt obsługuje rynek lokalny czy zagraniczny.
Projekt tzw. ustawy o pracy w niedzielę zakłada jednocześnie szereg wyłączeń. W ten dzień mogłyby działać sklepy do 50 mkw., ale pod warunkiem że za kasą stanie "wyłącznie właściciel podmiotu". Dziś część sklepów (np. Żabka) korzysta z luki w prawie i w dni świąteczne - takie jak 1 stycznia czy 3 maja - zatrudnia osoby na umowy cywilnoprawne.
Poza tym otwarte mogłyby być także kwiaciarnie oraz kioski. Cukiernie i piekarnie mogłyby działać do godziny 13, jeśli zlokalizowane są przy samym zakładzie produkcyjnym. Zakaz nie obowiązywałby także punktów usługowych (bary, restauracje), stacji benzynowych, aptek i stoisk na jarmarkach.
- Chcemy wprowadzić pewne restrykcje dla sprzedaży w internecie. Jest wariant ostrzejszy. Możliwe, że w te dni pracownicy dostawaliby więcej pieniędzy i jednak pracowali. W tej chwili zakładamy wolne dla zatrudnionych w e-handlu - mówił Alfred Bujara, szef handlowej "Solidarności" o pracy w magazynach i centrach logistycznych. Dodawał, że to są propozycje, nad którymi będą toczyć się prace - Czekamy na każdą opinię - zwrócił uwagę. Dodał, że właśnie z tego powodu, związek nie zaczyna jeszcze zbierać podpisów pod obywatelską inicjatywą w sprawie zakazu handlu w niedzielę.
Ustawa zakłada też możliwość prowadzenia handlu w tzw. niedziele wyprzedażowe (po jednej w styczniu i lipcu) oraz przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Jednocześnie sklepy byłyby zamknięte w Wigilię oraz Wielką Sobotę.
Łagodniejsza wersja propozycji "Solidarności" wprowadza zmiany tylko do Kodeksu pracy. Zakłada ona, że pracownicy muszą wyrazić zgodę na pracę w niedzielę. Zasadniczo jednak powiela ona zapisy specjalnej ustawy o pracy w niedzielę, choć nie obejmuje już handlu internetowego.
Po Bujarze głos zabrał w Sejmie Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan, która reprezentuje duże polskie firmy. Stwierdził, że węgierski przykład nie jest najlepszy do porównywania z Polską. Nie wyjaśnił jednak dlaczego. - Polski nie stać na zamknięcie sklepów w niedzielę, bo jesteśmy dużo ubożsi niż Niemcy czy Austria - stwierdził.
Następne jego wypowiedzi były negatywnie przyjmowane, a na sali słychać było buczenie. Mordasewicz stwierdził więc, że nie będzie kontynuował.
Zatankuj w sobotę, w niedzielę stacje zamknięte?
Konferencja zaczęła się od wystąpienia posłanki PiS prof. Józefiny Hrynkiewicz. Przypomniała ona, że walka o wolną niedzielę trwa już od kilkunastu lat i Kościół Katolicki wielokrotnie apelował o jej wprowadzenie.
- W tradycji polskiej świętowanie niedzieli było ugruntowane prawami I i II Rzeczpospolitej - mówiła. Dodała, że w okresie międzywojennym wyznawcy judaizmu mieli wolne w soboty, a katolicy w niedzielę i wszyscy te przepisy respektowali.
Dodała, że odejście od tej tradycji nastąpiło w PRL, gdy władza walczyła z Kościołem organizując specjalne prace społeczne właśnie w niedzielę. Stwierdziła jednak, że de facto najwięcej w tej kwestii zmieniło się w III RP.
- Otwarte są sklepy, supermarkety, hurtownie, półhurtownie, centra handlowe. W ten sposób odebrano niedzieli sakralny charakter, a zrobiono z niej dzień do zarabiania pieniędzy – dodawała.
Zauważyła, że w ostatnim czasie sklepy robią coraz więcej, aby całe niedziele spędzać właśnie w sklepie. A centra handlowe w tym celu organizują specjalne akcje marketingowe, loterie, koncerty czy promocje.
- Niezbędne w niedzielę może wydawać się pogotowie. Benzynę można na stacji zatankować szykując się do podróży w sobotę - dodawała. Stwierdziła, że mamy "kryzys w przeżywaniu niedzieli”
Po niej wystąpiła psycholog dr Katarzyna Orlak ze Stowarzyszenia Zdrowa Praca. Zauważyła ona, że praca w niedzielę znajduje się w 2 z 10 najbardziej stresogennych obszarów związanych z pracą, czyli sprzeczny z rytmami społecznymi harmonogram oraz zaburzanie relacji praca-dom. Stwierdziła też, że stres może wywoływać różnego rodzaju choroby. Chodzi m.in. o zawały, choroby psychiczne, a zdaniem niektórych naukowców nawet raka.
Na Węgrzech zwolnienia niewielkie
Na konferencji w Sejmie wystąpił także Csaba Bubenko z Niezależnego Związku Pracowników Handlu KDFSz, który opowiadał o reakcji handlu na wprowadzenie zakazu handlu na Węgrzech przed rokiem.
- Dane węgierskiego urzędu statystycznego wskazują, że od momentu wprowadzenia zmian liczba pracowników fizycznych w handlu zmalała o 2 tys. Dotyczyło to głównie zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu - mówił. Dodał, że to z pewnością ma ścisły związek z zakazem handlu w niedzielę.
Przyznał jednak, że zwiększyła się liczba ofert pracy. W jego opinii można odczytać to jako niesprawdzenie się prognoz dotyczących masowych zwolnień. Zmniejszyła się też z 20 tys. do 16 tys. liczba osób z doświadczeniem w handlu, którzy poszukiwali pracy.
- Jednocześnie zanotowano o 5,2 proc. wzrost obrotów w handlu w 2015 roku. Nie zamykano też placówek - dodawał.
Konferencję "Zmiany w polskim handlu" zorganizowała Solidarność oraz Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.