Forsująca zakaz handlu w niedzielę "Solidarność" coraz bardziej naciska na PiS i jest gotowa wycofać się z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów z karą więzienia na czele, byle przepisy weszły jak najszybciej. Tymczasem branża handlowa przekonuje, że wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę może ponieść u nas taką samą klęskę jak na Węgrzech, gdzie już po roku wycofano się z tych regulacji.
Przygotowany przez "Solidarność" obywatelski projekt ustawy wprowadzający zakaz handlu w niedzielę spotkał się nie tylko z ostrą krytyką lobby handlowego i drobnych sprzedawców, ale także ekspertów, konstytucjonalistów, a nawet Bogdana Święczkowskiego, prokuratora krajowego i zaufanego człowieka Zbigniewa Ziobry, który zwrócił uwagę, że za handel w niedzielę do więzienia można by posyłać nawet... kupującego.
Związkowcy sygnalizują, że są gotowi złagodzić najbardziej restrykcyjne przepisy, ale widać, że są wyraźnie zniecierpliwieni czekaniem na wprowadzenie zakazu. - Jeżeli prace nad zakazem handlu w niedzielę nie ruszą z miejsca, zaczniemy działać - mówi nawet tajemniczo Alfred Bujara, współautor projektu.
Tymczasem lobby handlowe nie ustaje w staraniach, by projekt "Solidarności" poszedł do kosza. I odwołuje się do argumentu, który powinien trafić przynajmniej do części polityków PiS zapatrzonych w politykę Viktora Orbána. Polska Rada Centrów Handlowych wydała właśnie komunikat, w którym wskazuje, że po wprowadzenie zakazu handlu w niedziele na Węgrzech spotkało się z tak nieprzychylną reakcję opinii publicznej, że przepisy te wycofano już po roku.
Jak podkreśla PRCH, proponowane przez "Solidarność" przepisy są znacznie bardziej restrykcyjne niż te, które obowiązywały na Węgrzech.
"Analiza skutków zakazu handlu w niedziele wprowadzonego na Węgrzech i przyczyn szybkiego wycofania się z tych ograniczeń, mogą pomóc w ochronie 36 tys. miejsc pracy w Polsce" - czytamy w komunikacie. Polska Rada Centrów Handlowych powołuje się przy tym na szacunki PwC, z których wynika też, że obroty w sklepach spadną rocznie o prawie 10 mld zł, co będzie oznaczać 1,8 mld zł mniej podatków w kasie państwa.
Chybiony cios w zagraniczne sieci handlowe
Węgierskie doświadczenia pokazują według PRCH, że niechęć do zakazu handlu w niedziele w społeczeństwie szybko wzrosła po jego wprowadzeniu, ponad połowa centrów handlowych była zamknięta, a część obywateli skarżyła się na utrudnienia w robieniu zakupów wynikające z zakazu.
- Żaden Węgier nie może być zmuszany do pracy w niedzielę - tak w połowie marca 2015 roku Orbán uzasadniał wprowadzenie przepisów, którym jednak sprzeciwiali się nawet związkowcy i pracownicy sklepów. Zakaz objął sklepy o powierzchni ponad 200 m kw., co zostało powszechnie odebrane jako cios w zagraniczne sieci handlowe.
Już rok później, w kwietniu 2016 r. ku zaskoczeniu wielu obserwatorów z zewnątrz, przepisy te zostały jednak wycofane. Decyzja zapadła w prawdziwie ekspresowym tempie - 11 kwietnia z ust wysokich przedstawicieli rządu padła zapowiedź zniesienia zakazu handlu w niedzielę, a już nazajutrz abolicję ustawy usankcjonował parlament. Głosowanie przebiegło niemal jednogłośnie - przeciw było zaledwie 2 deputowanych.
Co ciekawe, minister gospodarki narodowej Mihály Varga oraz szef kancelarii premiera Antal Rogán nie ukrywali, że zniesienie zakazu następuje pod presją polityczną i społeczną. Przekonywali, że zakaz handlu w niedzielę przyniósł korzystne zmiany - w 2015 r. drobny handel zanotował wzrost obrotów o 5,6 proc., a zatrudnienie w tym sektorze zwiększyło się o ponad 3 tys. osób.
O sposobach spędzania wolnego czasu nie może decydować rząd
Rząd przekonywał, że dzięki zakazowi handlu w niedzielę Węgrzy zaczną inaczej spędzać ten dzień tygodnia niż w centrach handlowych. Jednak sondaże od początku nie pozostawiały wątpliwości, że zdecydowana większość Madziarów nie życzy sobie, by o sposobach spędzania wolnego czasu decydował rząd.
Narastający społeczny sprzeciw wobec zakazu handlu w niedzielę skłonił opozycyjną Węgierską Partię Socjalistyczną do wyjścia z inicjatywą rozpisania referendum w sprawie zniesienia tych przepisów. To właśnie uniknięcie tego praktycznie z góry przegranego starcia jest uznawane za bezpośredni powód nagłego wycofania się Orbána z zakazu handlu w niedzielę.
"Nie zważając na sprzeciw społeczeństwa węgierskiego, zakaz został wprowadzony. W praktyce okazało się, że średnio mniej niż 10 proc. sklepów mogło prowadzić działalność w centrach handlowych w niedziele, a ze względu na spadek liczby odwiedzających ich otwarcie było nieopłacalne" - pisze PRCH. "Z badań węgierskiej instytucji Median, które przeprowadzono w maju 2015 r., czyli po dwóch miesiącach funkcjonowania przepisów o zakazie wynikało, że już blisko trzy czwarte Węgrów było za pozostawieniem sklepów otwartych w niedziele".
Sprawa wycofania zakazu handlu w niedzielę na Węgrzech nie jest jednak tak jednowymiarowa. Dla premiera Victora Orbána był to bowiem sposób na wzmocnienie swojej pozycji politycznej przed starciem o politykę imigracyjną Komisji Europejskiej. Szefowi Fideszu zależało na solidarnym sprzeciwie wszystkich sił politycznych wobec forsowanych przez Brukselę obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców i imigrantów.
Zakaz handlu w niedzielę w Europie z coraz większą liczbą wyjątków
Lobby centrów handlowych przekonuje, że również inne kraje Unii Europejskiej stopniowo wycofują się z obowiązujących od lat ograniczeń handlu w niedzielę. PRCH podkreśla, że we Francji utworzono już ponad 500 wyjątków od zakazu, a w dużych miastach, które określono jako obszary turystyczne, zakaz handlu w praktyce nie obowiązuje. W połowie 2016 r. wprowadzono też zmiany dopuszczające działania supermarketów, sklepów meblowych i ogrodniczych w niedzielne przedpołudnie. Liberalizację zakazu wprowadzono też w Hiszpanii i Portugalii.
"Analizując rynki europejskie, można zaobserwować trend liberalizacji ograniczeń handlu w niedziele. 13 spośród 30 badanych państw europejskich nie posiada żadnych ograniczeń, a w gronie tym znajduje się aż sześć państw z Europy Środkowo-Wschodniej. Wśród krajów, które posiadają restrykcje, aż 15 w ciągu 10 ostatnich lat przeprowadziło proces rozluźniania prawa i ograniczenia restrykcji" - czytamy w komunikacie Polskiej Rady Centrów Handlowych.