Nawet dwa lata więzienia mają grozić za złamanie zakazu handlu w niedzielę – przewiduje obywatelski projekt ustawy przygotowany przez „Solidarność”. Pytany o restrykcyjne przepisy szef inicjatywy ustawodawczej Alfred Bujara odpowiada pytaniem: Czy pracodawcy bojąc się takiej kary, z góry zakładają łamanie przepisów?
- Kto dopuszcza się handlu oraz wykonywania innych czynności sprzedażowych w niedziele oraz wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę zakazanych w Ustawie podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch – mówi dokładnie art. 6 ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele przygotowany przez Solidarność.
Przepis wzbudził spore sprzeciwy. Protestuje przeciwko niemu m.in. partia .Nowoczesna, która uważa, że tego typu kary to powrót do czasów komunizmu z najgorszych czasów. Jednak twórca pomysłu ograniczenia handlu nie widzi w przepisie nic strasznego.
Szef handlowej „Solidarności” i pełnomocnik komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele Alfred Bujara zwraca uwagę, że rzadko zdarzają się przepisy bez sankcji.
- Nasza ustawa ma obywatelski charakter, powstaje w oparciu o przepisy specjalnej ustawy, która także w niektórych - ostatecznych przypadkach oznacza karę więzienia. Nie rozumiem dlaczego tu miałoby być inaczej – tłumaczy.
Bujara dodaje jednocześnie, że on sam był przeciwny tego typu rozwiązaniu, a w pierwszej wersji projektu za złamanie przepisów nie była przewidywana kara więzienia. Sankcję 2 lat pozbawienia wolności za handel w niedzielę wpisali do projektu sami przedsiębiorcy, z którymi ustalane były szczegóły projektu. Na liście komitetu poparcia dla inicjatywy są m.in. prezes PSS Społem Ryszard Jaśkowski, szef Związku Rzemiosła Polskiego Jerzy Bartnik czy prezes Polskiej Grupy Supermarketów TopMarket Michał Sadecki. Pomysł poparły też m.in. sklepy Lewiatan, Specjał czy Nasz Sklep.
- Jako związek z ostrożnością podchodziliśmy do takich planów. To wyszło w czasie konsultacji w ramach Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej - mówi Bujara. - Pracodawcy argumentowali, że mandat inspektora pracy 1000 zł czy nawet 5 tys. zł dla małego podmiotu będzie sporym problemem, ale już dla sieci mającej kilkadziesiąt sklepów to nie jest żadna kara. On to sobie odbije w kilka godzin i będzie się śmiał z naszej ustawy. Z drugiej strony, czy pracodawcy bojąc się takiej kary, z góry zakładają łamanie przepisów? - dodaje.
Na początku czerwca projekt „Solidarność” został formalnie zaakceptowany przez marszałka Sejmu. Od tego czasu związek ma trzy miesiące na zebranie pod ustawą 99 tys. podpisów (pierwszy tysiąc musiał być zebrany jeszcze przed skierowaniem do Sejmu). W tym czasie przepisy nie mogą być zmieniane. Jednak jeśli parlament zajmie się nimi, wówczas posłowie czy senatorowi będą mogli dokonać modyfikacji i zmniejszyć wymiar sankcji.
- Ja chciałem, żeby to była wysoka kara pieniężna. A jeśli to byłaby recydywa, można by ewentualnie zabrać zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na ostrzejsze rozwiązanie, ale w Sejmie wszystko może się jeszcze zmienić - przekonuje Bujara.
Dodaje, że liczy na poszanowanie przepisów przez przedsiębiorców. Wtedy nikt do więzienia za złamanie przepisów ustawy nie pójdzie.
- Pamiętajmy, że ostatecznie o rodzaju kary będzie decydował każdorazowo sąd, dlatego nie rozumiem skąd tyle zamieszania - przekonuje Bujara.
Przypomnijmy, że projekt obywatelskiej ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele przygotowany przez „Solidarność” zakłada możliwość otwarcia sklepu w dni świąteczne tylko, gdy za ladą stanie właściciel danego punktu. Jednocześnie jest jednak szereg wyłączeń. Sklepy działałyby na przykład w dwa weekendy przed Bożym Narodzeniem i tydzień przed Wielkanocą.
Dodatkowo handel mógłby się odbywać także w tzw. niedziele wyprzedażowe (w styczniu oraz na przełomie czerwca i lipca) oraz tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Zamknięte byłyby tylko placówki handlowe, ale już nie gastronomiczne czy usługowe (np. kina). Zwolnione z zakazu handlu byłyby m.in. kwiaciarnie, piekarnie, cukiernie, stacje paliw, strefy wolnocłowe.
Kilka dni temu inicjatywę "Solidarności" poparli polscy biskupi.
"Jest to - wzorem innych państw europejskich - głos sprzeciwu wobec nadużyć w kwestii wykorzystywania pracowników, a także próba podkreślenia świątecznego charakteru niedzieli" - czytamy w stanowisku Episkopatu Polski.
Jak dodano, biskupi liczą, że "społeczeństwo przyjmie tę inicjatywę - bez względu na światopogląd - jako wartość religijną, kulturową i rodzinną". Zapraszają też do zbierania podpisów pod ustawą "Solidarności".