Brawa i okrzyki "Solidarność, Solidarność". Taka była reakcja prawej strony sali sejmowej na uchwalenie ustawy ograniczającej handel w niedziele. Może się jednak okazać, że radość posłów jest przedwczesna. Ustawa - choć wygląda na bardzo szczelną - daje pewną swobodę, która może pomóc dużym sklepom uniknąć zakazu.
Idea ograniczenia jest prosta: pracownicy handlu powinni mieć prawo do dnia wolnego w niedzielę, a klienci mogą spokojnie zrobić duże zakupy w pozostałe dni tygodnia. Od początku prac nad ustawą nie jest tajemnicą, że chodzi o zamknięcie placówek dużych zagranicznych sieci handlowych i to w nie ma przede wszystkim uderzyć zakaz. Potwierdza to długa lista wyjątków, które zapisano w ustawie. A jest ich niemal trzydzieści.
Kto handluje w niedziele?
- Projekt ma mnóstwo wyłączeń, a wręcz zakłada, że nawet w handlu nadal w niedziele będą pracować dziesiątki tysięcy ludzi. Projekt uderza jedynie w duże sklepy i galerie handlowe, gdzie w ostatnich miesiącach stopniowo zaczęły rosnąć płace i poziom uzwiązkowienia. Promuje natomiast małe sklepy, gdzie warunki pracy są najgorsze, związki zawodowe nie istnieją, a produkty są najdroższe. Trudno uznać, że jest to dobra zmiana - komentuje Piotr Szumlewicz, ekspert i doradca OPZZ.
Wyjątków, czyli sklepów i punktów handlowych, które będą mogły otwierać podwoje w niedziele, jest wiele. Wątpliwości budzą przede wszystkim poprawki wyłączające spod ustawy piekarnie, cukiernie i lodziarnie. Weźmy przykład popularnych sieci dyskontów. Zarówno Biedronka, jak i Lidl prowadzą wypiek pieczywa na miejscu. Ale nie tylko one. Robi to także Carrefour czy inne sieciówki. W ustawie nie sprecyzowano, czy sprzedaż pieczywa ma być dominującą działalnością sklepu.
Następne wyłączenie dotyczy placówek handlowych prowadzonych przez podmioty kupujące produkty na terenie rolno-spożywczych rynków hurtowych. To też może rodzić wątpliwości interpretacyjne. Jeśli zatem sklep nie odbierze od dostawców np. ziemniaków, ale wyśle pracowników, by kupili je na giełdzie, to już może być otwarty w niedziele?
- Jednocześnie Sejm odrzucił poprawkę, aby praca w niedziele była lepiej opłacana. OPZZ od wielu miesięcy przekonywał, aby płace za każdą pracę w niedziele były 2,5 razy wyższe niż za pracę dni powszednie. Z jednej strony rząd chwali się wynikami gospodarczymi i podwyżkami płac, a z drugiej strony przyjmuje rozwiązania ustawowe, które blokują wzrost płac i dowartościowują ten segment rynku, gdzie wynagrodzenia są najniższe - komentuje Szumlewicz.
Kiedy można będzie robić zakupy? Wyjaśniamy.
Kto handluje na dworcu?
Ale to koniec wątpliwości. Kolejna dotyczy dworców.
- To jest bardzo ciekawy przepis - ironizował podczas debaty sejmowej poseł Nowoczesnej Mirosław Suchoń. - Klub PiS chce, żeby handel był możliwy wyłącznie w zakresie związanym z bezpośrednią obsługą podróżnych. Jak państwo będą to badać? Dochodzą słuchy, że na przykład w Warszawie na Centralnym na dole, gdzie są kasy, będzie można prowadzić handel, a na górze już nie. A może będzie stał oficer polityczny i sprawdzał: "okej, pan jedzie do Warszawy, więc może pan kupić, a pan tu jest na zakupy to odchodzi pan z kwitkiem" - mówił.
Jest to o tyle ciekawe, że wiele dworców kolejowych w dużych miastach jest połączonych z galeriami handlowymi. Tak jest w Krakowie, Poznaniu, czy na dworcu Wileńskim w Warszawie. Ale nawet tam, gdzie nie ma całych centrów handlowych, często działają sieciówki, takie jak np. Empik czy Rossmann. Podróżni mogą tam kupić gazetę na drogę albo pastę do zębów - i to może być podstawa do interpretacji, że działalność takich sklepów jest ściśle związana z obsługą podróżnych.
Za ustawą zakazującą handlu w niedziele zagłosowało 254 posłów, 156 było przeciw, a 23 wstrzymało się od głosu. Teraz ustawa trafi do Senatu, a jeśli on nie zgłosi uwag, to do prezydenta do podpisu.