Aż pięć zasad konstytucyjnych łamie przygotowany przez "Solidarność" projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele - twierdzi Polska Rada Centrów Handlowych. Chodzi głównie o zasadę równości wobec prawa oraz o zasadę zaufania obywateli do państwa i pewności prawa. Szef PRCH Radosław Knap uważa, że związkowcy zdają sobie sprawę z "ułomności" swych propozycji, ale dokonują poprawek niezgodnie z procedurą.
Według organizacji lobbującej przeciw ograniczaniu handlu w niedziele poważne wady legislacyjne projektu "Solidarności" są dodatkowymi argumentami za jego odrzuceniem. PRCH przypomina, że zgodnie z niektórymi szacunkami, w wyniku zakazu spadnie popyt na co najmniej 36 tys. miejsc pracy, a obroty w handlu detalicznym spadną o co najmniej 9,6 mld zł.
"Projekt spowoduje ograniczenie swobody życia i działania wyłącznie części przedsiębiorców i części obywateli" - ostrzega Polska Rada Centrów Handlowych.
PRCH starała się zablokować prace nad projektem "Solidarności" przesyłając do Sejmu podpisaną przez 75 tys. osób petycję, ale w marcu odrzuciła ją sejmowa komisja do spraw petycji.
Pod własnym logo sklepikarzowi wolno handlować, pod cudzym - nie
Lobby handlowe uważa, że wejście w życie proponowanych przez "Solidarność" przepisów oznacza złamanie konstytucyjnej zasady równości wobec prawa, która mówi, że wszystkie podmioty prawa charakteryzujące się daną cechą mają być traktowane równo.
Przykład? Zakazane będzie prowadzenie indywidualnej działalności handlowej w formie franczyzy, a dozwolone będzie pod własnym logo. Według PRCH dyskryminacja dotyczy też całej branży handlowej, ponieważ w innych sektorach gospodarki nie będzie żadnego zakazu pracy w niedzielę.
Z drugiej strony, przepisy mają faworyzować niektóre podmioty handlowe. PRCH podkreśla, że zakazany będzie handel w placówkach handlowych, ale będzie dozwolony na stacjach benzynowych. Co więcej, w większości stacje są własnością spółek z udziałem skarbu państwa, co oznacza nieuzasadnioną pomoc spółkom publicznym. Inny przykład to wyłącznie spod zakazu handlu dewocjonaliami.
Organizacji nie podoba się też to, że zakaz handlu obejmie placówki handlowe, ale nie obejmie już zakładów fryzjerskich, salonów kosmetycznych, kin czy restauracji. "Rodzi to również uzasadnione pytanie o dyskryminację pracowników zatrudnionych w branżach nie objętych zakazem handlu, którzy w niedziele będą pracowali na dotychczasowych zasadach" - podkreślono w komunikacie PRCH.
Kodeks pracy jedno, ustawa o niedzielnym zakazie drugie
Kolejną zasadą konstytucyjną, którą proponowane przepisy mają łamać, jest zasada zaufania obywateli do państwa i pewności prawa. Według PRCH projekt "Solidarności" jest sprzeczny z Kodeksem pracy, który mówi, że "praca w niedziele jest dozwolona w placówkach handlowych przy wykonywaniu prac koniecznych ze względu na ich użyteczność społeczną i codzienne potrzeby ludności".
Choć obie ustawy będą w tym zakresie sprzeczne, nie przewiduje się żadnych zmian w Kodeksie pracy, co będzie prowadzić do kolizji norm prawnych. W ocenie PRCH oznacza to, że naruszona zostanie zasada poprawnej legislacji.
Dyrektor generalny PRCH Radosław Knap stwierdza, że autorzy przepisów mogli pójść na kompromis i przyznać pracownikom prawo do decyzji w sprawie pracy w niedziele lub przyznania dodatkowego wynagrodzenia za pracę w tym dniu. - Dla niektórych osób, jak studenci, osoby samotne, emeryci, praca w niedziele nie stanowi problemu, a wręcz jest jedyną szansą na możliwość zarobkowania - podkreśla.
Knap zwraca też uwagę, że autorzy projektu nie oszacowali korzyści i kosztów związanych z wprowadzeniem zakazu handlu w niedziele oraz ocenia, że przedstawione w uzasadnieniu projektu dane są "jednostronne, nie poparte badaniami czy analizami". - Zwolennicy zakazu nie zwracają niestety uwagi na dane pokazujące negatywne konsekwencje, jakie wynikają m.in. z analiz Biura Analiz Sejmowych, raportu firmy PwC czy FOR oraz wielu organizacji - mówi Radosław Knap.
Nie zdąży nawet Ministerstwo Finansów
Według PRCH projekt "Solidarności" łamie jeszcze trzy inne zasady konstytucyjne.
Pierwszą z nich jest zasada społecznej gospodarki rynkowej i wolności działalności gospodarczej. Według PRCH autorzy projektu nie wykazali, że wprowadzenie zakazu jest niezbędne dla ochrony interesu publicznego.
Łamana ma być też zasada proporcjonalności, ponieważ nie wykazano, że ingerencja w prawa i wolności konstytucyjne przedsiębiorców objętych zakazem handlu jest niezbędna dla ochrony innej wartości konstytucyjnej. "Działanie autora regulacji nosi zatem cechy nadmiernej i nieproporcjonalnej ingerencji regulacyjnej w działalność wielu branż objętych zakazem handlu" - przekonuje PRCH.
Projekt ma łamać też zasadę odpowiedniej vacatio legis, ponieważ przewidziano zaledwie dwa tygodnie pomiędzy publikacją tekstu ustawy a jej wejściem w życie. "Nie ulega wątpliwości, że jego wejście w życie będzie zaskoczeniem nie tylko dla obywateli, ale przede wszystkim dla przedsiębiorców, których w istocie pozbawia się szans na przygotowanie do wprowadzenia zmian" - ocenia PRCH.
Dwutygodniowe vacatio legis według PRCH będzie za krótkie także dla Ministerstwa Finansów, które ma być niezdolne w tak krótkim czasie do przygotowania i wdrożenia rozporządzenia określającego wzór deklaracji o wysokości obrotu.
Jeśli autopoprawki, to nowe podpisy pod projektem ustawy
- Co ciekawe, komitet ustawodawczy "Solidarności" zgłasza własne "autopoprawki" zdając sobie sprawę z wielu ułomności zaproponowanej przez siebie ustawy, jednak de facto nie jest to zgodne z procedurą - podkreśla Radosław Knap. - Każda poprawka na tym etapie to zmiana, pod którą powinno się zebrać od nowa podpisy, skoro już odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy w Sejmie RP - dodaje.
Przygotowany przez "Solidarność" obywatelski projekt ustawy zakłada zakaz handlu we wszystkie niedziele z nielicznymi wyjątkami w ciągu roku - w okresach przedświątecznych oraz w czasie wyprzedaży sezonowych. Największe kontrowersje wzbudził pomysł karania przedsiębiorców łamiących niedzielny zakaz dwuletnim więzieniem.
Odstępstwa od zakazu obejmowałaby niektóre rodzaje sklepów, np. placówki prowadzone przez przedsiębiorców w ramach indywidualnej działalności gospodarczej. Obostrzenia nie dotyczyłyby aptek, mniejszych stacji paliw, sklepików z pamiątkami i dewocjonaliami, a także piekarni zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych prowadzących sprzedaż własnych produktów do godz. 13.
Zakazem nie byłyby objęte placówki handlowe, których powierzchnia nie przekracza 25 mkw., usytuowane w obiektach do obsługi pasażerów, kwiaciarnie o powierzchni nieprzekraczającej 50 mkw., gdzie sprzedaż kwiatów stanowi minimum 30 proc. miesięcznego obrotu placówki oraz platformy i portale internetowe sprzedające towary, które nie powstały w wyniku działalności produkcyjnej.
Rząd jest za, a nawet przeciw
Pomysły związku spotkały się z ostrą krytyką sieci handlowych i sprzedawców, a także ekspertów i konstytucjonalistów. Przed pomysłami "Solidarności" ostrzegał nawet prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, który zwrócił uwagę, że za handel w niedzielę do więzienia można by posyłać nawet... kupującego.
Największą przeszkodą we wprowadzeniu w życie pomysłów "Solidarności" może okazać się stanowisko rządu Beaty Szydło, który choć zasadniczo jest "za", to w praktyce ma niezliczoną liczbę zastrzeżeń do tego projektu. Wicepremier Morawiecki obawia się zmniejszenia obrotów branży handlowej i spadku wpływów z podatków. Gabinet Beaty Szydło rekomenduje wprowadzenie zakazu, choć w zmienionej formie i stopniowo.
Na żadne kompromisy nie chce się zgodzić lobby handlowe, które uważa, że zakaz handlu w niedziele w każdej postaci jest szkodliwy i niesprawiedliwy. Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji stwierdziła w rozmowie z WP money, że "zakaz jest złym rozwiązaniem głównie ze względu na konsumentów, którzy w zdecydowanej większości potwierdzają, że chcą robić zakupy w niedziele".
Cztery największe organizacje zrzeszające sieci i centra handlowe - Polska Izba Handlu, Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, Forum Polskiego Handlu oraz Polska Rada Centrów Handlowych - w marcu przedstawiły wspólne stanowisko w sprawie planowanych restrykcji. Wyraziły w nim "zaniepokojenie szerokim zakresem zastosowania ustawy oraz możliwym ujemnym wpływem tych zmian na gospodarkę, przychody budżetowe, miejsca pracy oraz handel detaliczny, usługi i logistykę".
"Projekt ten będzie miał wpływ praktycznie na wszystkich obywateli naszego kraju, zatem musimy zadbać, aby nie spowodował zaburzeń w funkcjonowaniu gospodarki w tak strategicznych obszarach jak handel i usługi. W najgorszym scenariuszu może przełożyć się to na pogorszenie kondycji handlu i usług oraz spadek przychodów budżetowych" - napisały organizacje handlowe we wspólnym komunikacie.