Nawet 50 tys. pracowników może stracić pracę w centrach handlowych po wejściu w życie zakazu handlu - szacują eksperci. Renegocjować trzeba będzie umowy z najemcami, problemy mogą mieć deweloperzy spłacający kredyty, a część punktów handlowych po prostu zniknie. - Jeśli chcemy zakazu handlu w niedzielę, to niech decydują o tym samorządy - mówi Radosław Knap, dyrektor generalny Polskiej Rady Centrów Handlowych. Choć w piątek w Sejmie złożono obywatelski projekt ustawy w tej sprawie, to PiS jeszcze nie zdecydował czy i ewentualnie w jakiej formie go przyjmie.
- Zatrudnienie w centrach handlowych w całej Polsce to ponad 400 tys. osób. Według naszych szacunków po wprowadzeniu zakazu handlu pracę stracić może 20-30 tys. z nich. Być może nawet 50 tys. osób - mówi Radosław Knap.
Jak dodaje, dorobić w weekendy nie będą mogli już studenci czy emeryci. Także Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji ostrzega przed redukcją zatrudnienia. Zrzeszenie dużych sieci handlowych twierdzi, że w branży pracę stracić może kolejne 30 tys. osób.
"Solidarność", która w piątek o 12 złożyła u marszałka Sejmu ponad 350 tys. podpisów pod tą inicjatywą, o pracowników się nie boi. Jak mówi nam Alfred Bujara, który koordynuje kampanię "Wolna niedziela" rąk do pracy w handlu jest za mało.
- W Polsce brakuje osób do pracy w sklepach. Oficjalnie to jest 9 proc. Nieoficjalnie dużo więcej. Sprowadza się do nas już Ukraińców do pracy. Nie będzie zwolnień o jakich mówią sieci handlowe - odpowiada szef handlowej "Solidarności".
Bujara dodaje, że nie będzie też spadku sprzedaży, bo ludzie będą kupować na zapas. I przypomina, że podobne rozwiązanie na Węgrzech nie miało negatywnych konsekwencji - ani zatrudnienie, ani obroty nie spadły.href="http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/handel-w-niedziele-wielkie-sieci-na-wegrzech,185,0,2147769.html">Obecnie jednak w Budapeszcie zakupy w niedzielę można zrobić bez problemu. Powodem zmiany były względy polityczne - opozycja chciała w referendum spytać o kwestię zakazu handlu w niedzielę. Premier Węgier Victor Orban chcąc wyjść z tego z twarzą, sam wycofał się ze swojego pomysłu.
Jednak Radosław Knap zwraca uwagę na tempo prac nad polskim projektem. Ustawa zakłada, że handel w niedzielę ustać może już od początku nowego roku. A to oznaczać ma sporo komplikacji.
- Przecież już od kilkudziesięciu lat centra handlowe w niedzielę mogły być otwarte. Teraz ma się to zmienić w kilka miesięcy? Każdy deweloper decydując się na budowę robił obliczenia dla siedmiodniowego tygodnia pracy. Pod to są też skalkulowane umowy kredytowe, a nawet opłaty za podatek od nieruchomości - mówi.
W jaki dzień tygodnia Polak robi zakupy? | |||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|
DZIEŃ TYGODNIA | Poniedz. | Wtorek | Środa | Czwartek | Piątek | Sobota | Niedziela |
Marketowe | 376 435 | 375 021 | 380 727 | 391 120 | 408 687 | 461 400 | 364 263 |
13,65% | 13,60% | 13,81% | 14,18% | 14,82% | 16,73% | 13,21% | |
Wielofunkcyjne | 1 090 511 | 1 147 124 | 1 148 530 | 1 125 718 | 1 122 957 | 1 505 365 | 1 485 223 |
12,64% | 13,30% | 13,32% | 13,05% | 13,02% | 17,45% | 17,22% | |
Źródło: money.pl na podstawie danych FootFall. Dane pokazują liczbę wizyt w 2015 roku w centrum marketowym skupiony wokół jednego sklepu spożywczego oraz w centrum wielofunkcyjnym z kinem. |
I choć tu obniżek raczej nikt się nie spodziewa, to na pewno renegocjować pójdą do centrów najemcy, czyli sklepy i butiki. Knap przypomina, że oprócz zakazu od początku września sieci handlowe płacić muszą też podatek detaliczny.
- Zakaz handlu nie powinien być wprowadzany odgórnie dla całego kraju. Jeśli już mamy mieć takie obostrzenia, to niech decydują o tym samorządy. To one wiedzą czy, w jakich godzinach i kiedy wprowadzać zakaz - mówi Radosław Knap.
Na razie projekt "Solidarności" jest dużo bardziej restrykcyjny. Zakłada, że sklep może być otwarty tylko jeśli za jego ladą stanie właściciel. Wyłączenia dotyczyć będą jedynie kwiaciarni, sklepów z pamiątkami, stacji paliw i sklepów przy nich do 80 mkw., częściowo piekarni i cukierni oraz sklepów zlokalizowanych na lotniskach.
Oprócz tego projekt daje też możliwość otwarcia placówek w tzw. niedziele handlowe. Te przypadają przed świętami lub wtedy, gdy rozpoczynają się wyprzedaże. Za złamanie zakazu handlu może grozić aż do 2 lat więzienia.
Czy taki pomysł poprą posłowie? Opozycja jest absolutnie przeciwna. Ewentualnie poprzeć może go część posłów Kukiz'15 oraz PSL. Rządzący PiS? Pozytywnie o zakazie handlu wypowiadała się już premier Beata Szydło, prezydent Andrzej Duda oraz przede wszystkim prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Jasnej deklaracji jednak co do poparcia tego konkretnego projektu na razie brak. Pytany w piątek w radiowej "Trójce" o ten pomysł - szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk stwierdził, że decyzji w tej sprawie nie ma, ale on osobiście pomysłowi jest przychylny.
Z informacji money.pl wynika, że PiS czeka na wyniki badań opinii społecznej. Chce sprawdzić jak decyzja o zakazie może wpłynąć na jego notowania. Gdy w maju dom badawczy Maison na zlecenie money.pl spytał Polaków o poparcie dla tej idei - za było 41 proc. ankietowanych. Z kolei 46 proc opowiedziało się za pozostawieniem sklepów otwartych.
- Jasne jest, że projekt "Solidarności" wymaga zmian. Na pewno nikt nie zgodzi się na karę w postaci więzienia. Wśród posłów większość go jednak popiera. Wszyscy jednak czekają na to co powie rząd - słyszymy anonimowo od jednego z polityków PiS.
Prace nad obywatelskim projektem ruszyć mają według zapowiedzi marszałka Kuchcińskiego w październiku.
Jakie mogą być jego modyfikacje? Kilka dni temu analitycy Klubu Jagiellońskiego zaapelowali o wprowadzanie zakazu handlu stopniowo. Proces ten trwać mógłby kilka lat i co roku coraz większa liczba niedziel byłaby do niego włączana. Z kolei Konfederacja Lewiatan, by do pracy w ten jeden dzień nie przychodziły osoby mające dzieci.
Część pracowników od lat apelowała, żeby zmienić Kodeks Pracy w taki sposób, by niemożliwe było pracowanie w niemal każdy weekend. Dziś nawet przez sześć tygodni z rzędu pracownicy mogą mieć dyżury w sobotę i niedzielę. Pojawiały się też głosy, aby za pracę w siódmym dniu tygodnia wypłacać podwójną stawkę.
- Tego pracownicy już nie chcą. Oni pragną mieć wolną niedzielę - deklaruje jednak Alfred Bujara. I przypomina, że w sumie projekt poparło ponad pół miliona Polaków. A "Solidarność" podpisy pod ustawą zamierza zbierać aż do czasu uchwalenia ustawy.