- Jeśli przegrałem zakład, to oczywiście wpłacę 10 tys. zł. Ale najpierw dokładnie przeanalizujemy, czy rzeczywiście dochody budżetowe udało się zrealizować w poszczególnych pozycjach - mówi WP money Sławomir Neumann, przewodniczący klubu PO, który przegrał głośny zakład z Pawłem Szałamachą sprzed ponad roku. - Ojejku, szkoda. Przewodniczący powinien to przeciąć od razu, a nie brnąć w takie tłumaczenia - odpowiada z kolei były minister finansów.
Mowa o zakładzie, do którego doszło w grudniu 2015 roku podczas debaty o budżecie na 2016 rok. Ówczesny minister finansów Paweł Szałamacha założył się z przewodniczącym klubu PO o to, że nie tylko uda się utrzymać deficyt budżetowy w ryzach, ale również dochody nie będą niższe niż te zakładane w ustawie.
We wtorek Ministerstwo Finansów poinformowało, że dochody budżetowe wyniosły 314,6 mld zł, a więc o miliard więcej niż zakładano. Z kolei dziura wyniosła 46,3 mld zł wobec planowanych 54,7 mld. To oznacza jedno - zakład wygrał Szałamacha.
Neuman nie chce jednak pogodzić się z porażką. - Niech się pan tak nie podnieca, spokojnie - powiedział nam, gdy zapytaliśmy go, czy wywiąże się z zakładu. - Spokojnie przeanalizujemy, czy poszczególne dochody podatkowe zostały zrealizowane i jeśli okaże się, że tak, to wtedy zapłacę 10 tys. zł netto.
Problem w tym, że zakład dotyczył dochodów ogółem, nie zaś poszczególnych pozycji bilansowych. - Ja potrafię rozpoznać kreatywną księgowość. Musimy to wszystko przeanalizować - powiedział Sławomir Neuman. - Szczególnie, że docierają do nas sygnały ze strony przedsiębiorców, że są im wstrzymywane zwroty VAT. Może to właśnie dzięki temu udało się zrealizować dochody?
Przewodniczący klubu PO nie zamierza się wycofywać z zakładu. - Można podnosić, że założyłem się z ministrem Szałamachą, a jego już w rządzie nie ma. Ale nie będę tego robił i jeśli po analizie okaże się, że przegrałem, to zapłacę - twierdzi Neumann.
Warunkiem była wpłata 10 tys. zł do budżetu. Ale tam pieniądze Neumanna na pewno nie trafią. - Przeznaczę te pieniądze na cele charytatywne, a nie do budżetu. A już na pewno nie do tak uchwalonego - komentuje przewodniczący klubu PO. I odpowiada, że organizacji dobroczynnej jeszcze nie wybrał.
Szałamacha: "Ojejku, szkoda..."
Zadzwoniliśmy również po komentarz z drugiej strony. Paweł Szałamacha, obecnie członek zarządu NBP, nie kryje zdziwienia komentarzami Sławomira Neumanna. - Ojejku, szkoda. Przewodniczący Neumann powinien od razu to przeciąć, nawet powiedzieć: "jeszcze wam się udało, ale teraz już nie dacie rady", zamiast brnąć w takie tłumaczenia - komentuje były minister finansów.
I dodaje, że warunki zakładu można odczytać ze stenogramu posiedzenia Sejmu. Nie było tam mowy o żadnych poszczególnych pozycjach w dochodach budżetowych, ale o wartości ogólnej. Przypomina również, że pieniądze miały być przez przegranego wpłacone do budżetu, nie zaś na rzecz organizacji charytatywnej.
Szałamacha nie kryje zadowolenia ze zwycięstwa, ale przyznaje, że to tylko taki miły dodatek. - Przede wszystkim cieszę się, że udało się nam wykonać w ministerstwie wielką pracę, której teraz widzimy efekty w postaci liczb - komentuje były szef resortu finansów. - Mieliśmy wymagający program i musieliśmy się zmierzyć z pytaniami, wątpliwościami dotyczącymi jego sfinansowania. Dobrze, że się udało.
O co poszło?
Żeby poznać szczegóły zakładu, musimy się jednak cofnąć do 2015 roku. Na posiedzeniu w ostatnich dniach grudnia posłowie debatowali nad budżetem na kolejne 12 miesięcy. Ówczesny minister finansów Paweł Szałamacha zapewniał, że jest on optymistyczny, ale zarazem możliwy do zrealizowania.
Opozycja krytykowała założenia i twierdziła, że są one nierealne. Najgłośniej w tej sprawie wypowiadał się przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Sławomir Neumann.
Szałamacha był jednak tak pewny swego, że zaproponował mu zakład. - Jestem w stanie zagwarantować, że deficyt na 2016 r. nie przekroczy 54 mld zł i postawić na to moje własne pieniądze - zapowiadał minister. - Posłowi Neumannowi proponuję: jeżeli ten deficyt to przekroczy, wpłacam 10 tys. zł do budżetu państwa. Jeżeli będzie jak zapowiadamy, to taką kwotę wpłaci poseł Neumann.
Na tym jednak się nie skończyło. Przewodniczący klubu PO nie chciał zgodzić się na tak postawione warunki i zaproponował swoje.
- Chciałbym to rozszerzyć. Dla pana jest to łatwy zakład, gdyż pan po prostu zetnie wydatki na koniec roku i ten deficyt utrzyma w ryzach - ripostował przewodniczący klubu PO. - Ja bym chciał, żeby pan przyjął inny zakład: że zrealizujecie dochody, które zaplanowaliście w tym budżecie i te pieniądze wtedy położy pan na stole. Taki zakład chętnie przyjmiemy.
Ministra Szałamachy nie zbiło to jednak z tropu. Natychmiast wyszedł bowiem na mównicę i zakomunikował krótko: "zakład przyjęty".