Właściciel ciężarówki, której użył zamachowiec w Berlinie, ma poważne kłopoty finansowe. Grożą mu wysokie kary. Dopiero teraz wydano mu naczepę, w której od dwóch miesięcy leżał niedostarczony towar. Dziś metalowe elementy, które Polak miał w grudniu dostarczyć do jednego z berlińskich przedsiębiorstw, są już pordzewiałe. Nie ma też szans, żeby dostać odszkodowanie z tytułu ataku terrorystycznego.
Od czasu zamachu 19 grudnia ubiegłego roku ciężarówka i naczepa są dowodem w śledztwie i stoją na berlińskim parkingu policyjnym. Dopiero w ostatni poniedziałek niemiecka prokuratura wyraziła zgodę, aby Ariel Żurawski dostarczył towar odbiorcy - czytamy na stronach internetowych Polsat News. Wydał mu zresztą naczepę tylko na kilka godzin.
Ponieważ naczepa cały czas stała pod gołym niebem, 25 ton metalowych elementów, które były na naczepie, zardzewiało.
Ubezpieczenie nie obejmuje aktów terroru, dlatego właściciel będzie musiał pokryć straty z własnej kieszeni.
Koszty związane z zardzewiałym towarem to niejedyny problem firmy. Wciąż nie ma zgody na wydanie właścicielowi ciężarówki. Firma leasingowa wprawdzie zawiesiła spłatę na trzy miesiące, ale już poinformowała Żurawskiego, że to wszystko, co może zrobić. W przypadku auta także nie ma pewności, czy ubezpieczenie pokryje stratę - czytamy w materiale Polsat News.
Właściciel firmy na razie wstrzymał wszystkie inwestycje, bo nie wie jak skończy się sprawa feralnej ciężarówki i czy nie będzie musiał zwinąć biznesu.