Zdarza się, że rodziny czekają przy zmarłym kilka godzin, aż ktoś wystawi kartę zgonu. Często robią to lekarze rodzinni, którzy muszą naginać przepisy. Wszystko dlatego, że wciąż obowiązuje prawo sprzed 60 lat.
Wkrótce ma być to uporządkowane. Powstanie zawód koronera, który będzie odpowiedzialny za stwierdzenie zgonu i wystawienie dokumentów. Dotychczas, gdy w sprawie nie było wątpliwości, że w śmierci nie było udziału osób trzecich, z wystawieniem karty zgonu zdarzały się problemy. Trzeba było szukać lekarza, który przyjechałby i wypisał odpowiednie zaświadczenie.
W wykazie prac Rady Ministrów ujęty został "projekt ustawy o stwierdzaniu, dokumentowaniu, rejestracji zgonów".
Ministerstwo Zdrowia na razie nie ujawnia szczegółów nowych regulacji. Poinformowało nas jedynie, że dopiero kiedy projekt trafi do uzgodnień, opiniowania i konsultacji publicznych, będzie można się z nim zapoznać.
W przesłanym money komunikacie resort informuje, że obowiązująca ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r. budzi wiele zastrzeżeń ze względu na to, że jest niedostosowana do obecnej organizacji systemu ochrony zdrowia.
Ministerstwo potwierdziło też, że pracuje nad utworzeniem zawodu koronera.
Lekarz rodzinny stwierdza zgony
Koroner miałby pojawiać się w przypadkach zgonów, do których nie doszło w szpitalu oraz w których nie ma podejrzenia udziału osób trzecich.
W szpitalu kartę zgonu wystawiają lekarze, którzy zajmowali się pacjentem. W przypadku, gdy jest podejrzenie udziału osób trzecich, sprawami zajmują się lekarze medycyny sądowej.
- Jeżeli człowiek nie jest kierowany na sekcję, ani nie umiera w szpitalu, to wtedy nie ma kto wystawić karty zgonu. Powinien to zrobić lekarz, który jako ostatni w ciągu 30 dni udzielał pomocy pokrzywdzonemu. Taki jest zapis, ale zdarzają się przecież sytuacje, że pacjent od dłuższego czasu nie był u lekarza - wyjaśnia w rozmowie z money.pl jeden z lekarzy medycyny sądowej, który nie chce ujawniać swojego nazwiska.
W takich sytuacjach o pomoc najczęściej proszony jest lekarz rodzinny. To on może wystawić kartę zgonu, która jest niezbędna do tego, żeby zmarłego pochować.
- Szczególnie w małych miejscowościach dochodzi do takich sytuacji, że rodzina dzwoni do lekarza rodzinnego, żeby przyjechał i wypisał dokument. Lekarz rodzinny, który jest związany umową z NFZ, ma wpisane w umowie, że przez osiem godzin ma być obecny w placówce. Nie może opuścić przychodni i pojechać, żeby wystawić kartę zgonu. Poza tym nie otrzymuje za to wynagrodzenia - tłumaczy ekspert ds. ochrony zdrowia konfederacji Lewiatan Dobrawa Biadun.
Podobny kłopot dostrzega medyk sądowy. - Lekarz rodzinny ma często problem. Ktoś umrze o 14:00, a lekarz przyjmuje na przykład do 18:00. Przecież nie zostawi pacjentów. To brutalne, ale "trup" jest mniej ważny od chorego, żywego człowieka - stwierdza medyk.
Sprawa jest jeszcze trudniejsza, gdy zmarły nie ma przypisanego lekarza rodzinnego. Często wzywane jest pogotowie, ale lekarz pogotowia może jedynie stwierdzić zgon, nie ma obowiązku wystawiania karty. Poza tym karetka często jedzie do osoby, która już na pewno nie żyje, a w tym czasie ratownicy mogliby komuś udzielić pomocy.
Koronerem tylko lekarz
Nowe przepisy mają określić też, kto będzie mógł zostać koronerem.
- To taki zawód na wzór amerykański. Chociaż nas często o to pytają, czy jesteśmy koronerami. My jednak mamy inne zadania i wykształcenie niż w Ameryce - podkreśla medyk sądowy.
W jego przekonaniu powinni to wyłącznie być lekarze (w Stanach Zjednoczonych mogą to być też np. policjanci).
- Jest pytanie jaki lekarz. Pewnie tylko niektórzy będą mogli być koronerami. Prawdopodobnie będą to specjaliści, którzy znają się na śmierci. Tak jak my, medycy sądowi, albo np. anestezjolodzy - zastanawia się lekarz medycyny sądowej.
Braki w sprawozdaniach
Projekt ustawy zakłada też, że koroner otrzymywałby wynagrodzenie za prowadzenie dokumentacji. Lekarz medycyny sądowej zauważa, że w Polsce wciąż są z tym problemy.
- Może te nowe przepisy częściowo wynikają też z tego, że z naszego kraju trafiają dość skąpe raporty WHO odnośnie rejestracji przyczyn zgonu. Podobno były jakieś obiekcje Światowej Organizacji Zdrowia, że nasz kraj słabo dokumentuje przyczyny zgonu i między innymi po to tę ustawę chcą zrobić, żeby były lepsze statystyki - zastanawia się biegły.
Dobrawa Biadun ma jednak nadzieję, że nowa ustawa nie doprowadzi do nadmiernej biurokracji. - Oby nie budowała się kolejna, bardzo rozbudowana sprawozdawczość, która nikomu nie jest potrzebna - mówi specjalistka Lewiatana.
Planowany termin przyjęcia projektu ustawy przez Radę Ministrów to II kwartał 2018 r.