To jedna z najdłuższych i najdroższych niedokończonych inwestycji w powojennej Polsce. Zapora Świnna Poręba pod Wadowicami jest budowana już 30 lat, co kosztowało dotąd nawet 2,5 mld zł. Terminów zakończenia budowy było już pięć, kolejny to to 2017 rok. Wokół całej inwestycji trwa jednak ostry spór co do jej sensowności.
- Nie należy robić mieszkańcom nadziei, że gdy przyjdzie wielka powódź, to mogą spać spokojnie, bo byłoby to zwykłe zaklinanie rzeczywistości - mówi money.pl Robert Wawręty, ekspert ds. gospodarki wodnej z Towarzystwa na rzecz Ziemi. Inwestor z kolei takie twierdzenia określa jako nonsens, ale krytyczne opinie o inwestycji wygłaszają też lokalni samorządowcy, choć z innych powodów.
Zgodnie z uchwaloną 13 maja przez Sejm ustawą o dokończeniu budowy zbiornika wodnego Świnna Poręba, inwestycja w bieżącym roku ma pochłonąć 46,5 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a w przyszłym kolejne 6,7 mln zł.
Zgodnie z tym planem, budowa zapory na Skawie, która jest dopływem Wisły, zostanie ostatecznie ukończona w 2017 roku i wtedy rozpocznie się proces napełniania zbiornika. Zapora ma chronić przed powodzią głównie pobliskie Wadowice oraz Kraków, a sztuczne jezioro ma pełnić wiele funkcji - także rekreacyjną.
Pomimo trwającego ostrego konfliktu politycznego, w Sejmie ustawa przeszła jednogłośnie - "za" było aż 437 posłów, nikt nie był przeciw ani nawet nie wstrzymał się od głosu. Taka jednomyślność poza parlamentem w całej sprawie nie jest już taka oczywista.
- W trakcie powodzi w 2010 roku, zbiornik ten tylko dlatego uratował Kraków przed powodzią, że był pusty. Z kolei kilka lat wcześniej, w 2001 roku, gdyby normalnie funkcjonował, ochroniłby maksymalnie kilkadziesiąt budynków zlokalizowanych w dolinie Skawy - mówi money.pl Robert Wawręty.
- To wszystko było możliwe dzięki wydatkowaniu ok. 2 miliardów złotych i konieczności wysiedlenia ponad 2 tys. osób zamieszkujących czaszę zbiornika. Gdzie w tym wszystkim logika? - pyta retorycznie. Jak przekonuje, Świnna Poręba to "jedna z najbardziej kontrowersyjnych inwestycji w powojennej Polsce", gdy zestawić korzyści przeciwpowodziowe z kosztami społecznymi i nakładami finansowymi, jakie dotychczas poniesiono.
Konrad Myślik, rzecznik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie, pełniącego funkcję inwestora tego projektu, zdecydowanie odrzuca jednak twierdzenia, że zapora nie okaże się skuteczna w walce z powodziami. - Zapora już co najmniej dwa razy spełniła swoją funkcję przeciwpowodziową, w szczególności woda nie wlała się do Krakowa w czasie powodzi w 2010, a także w 2014 roku - podkreśla.
Robert Wawręty przekonuje jednak, że zabezpieczenie Krakowa przed powodzią można było uzyskać za nieporównywalnie mniejsze pieniądze. - Po przesiedleniu kilku domów, tylko przed Krakowem wystarczyło za symboliczną kwotę wybudować 7 polderów o minimalnej pojemności 60 mln m sześc. - twierdzi. - W efekcie, w 2010 roku, pozwoliłoby to na obniżenie fali powodziowej na wysokości Wawelu o ok. 50 cm. Dla porównania, obecnie rozpatrywana rezerwa powodziowa na Świnnej Porębie to wielkość 40-60 mln m sześc.
- Niestety polderów dotychczas poważnie nie traktowano w Polsce, ignorując doświadczenia państw wysokouprzemysłowionych - mówi przedstawiciel organizacji ekologicznej.
Jan Wacławski, wójt Gminy Stryszów, podkreśla, że dzięki możliwości rozwoju bazy rekreacyjnej nad jeziorem pojawią się "świetne perspektywy rozwoju ekonomicznego i aktywizacji na rynku pracy". Jednocześnie zarzuca inwestorowi, że "nie wywiązał się z wielu rzeczy, które gwarantował". Chodzi między innymi o dokończenie budowy kanalizacji i lokalnych dróg.
- Staramy się w Ministerstwie Środowiska i w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej o przekazanie gminom gruntów Skarbu Państwa, które są w stałym posiadaniu Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Niestety ze strony decydentów mamy duży opór i może się okazać, że bez możliwości zarządzania tymi gruntami, gminy nie będą miały możliwości realizowania inwestycji w centra rekreacji nad zbiornikiem - mówi Wacławski.
Takie argumenty odrzuca jednak Konrad Myślik z RZGW. - Problemem z przekazaniem gminom gruntów państwowych jest to, że natychmiast zostaną one wtedy oddane na wyłączność w prywatne ręce, co niezwykle utrudni powszechny dostęp do tych atrakcji - przekonuje.
- Krytyka ze strony gmin jest niezrozumiała, bo to one są największymi beneficjentami gospodarczymi tej inwestycji. Dzięki budowie za budżetowe środki szkół, oczyszczalni ścieków i wielu innych obiektów, cała okolica znalazła się cywilizacyjnie w innej rzeczywistości - mówi. - To wszystko znacznie przekroczyło zakres zwykłej kompensaty przy tego typu inwestycji - podkreśla.
Wójt Gminy Stryszów, który - jak mówi - ze zbiornikiem Świnna Poręba jest związany od początku transformacji ustrojowej, ma wątpliwości, czy tym razem termin ukończenia inwestycji zostanie dotrzymany.
Jak zauważa, wśród zaplanowanych w ustawie inwestycji znajduje się budowa dwóch lokalnych dróg, na które zabezpieczono środki w budżecie tylko na 2016 r. - Jeżeli któryś z oferentów złoży protest do zamówienia publicznego, procedura znacznie się wydłuży i zadanie może nie być wykonane w bieżącym roku. W tej sytuacji trzeba byłoby uchwalić nową ustawę w 2017 r. - ostrzega Jan Wacławski.
- Oczywiste jest, że zbiornik należy jak najszybciej dokończyć, przede wszystkim dlatego, że stanowi potencjalny rezerwuar wody pitnej wymagający jednak poprawy jej czystości - mówi z kolei Robert Wawręty. - To niestety wymaga kolejnych nakładów finansowych, których prawdopodobnie dotychczas nie uwzględniono - uważa.
Konrad Myślik zapewnia, że wszystkie prace konieczne do napełnienia zbiornika, w tym głównie zabezpieczenie osuwisk, zostaną wykonane w terminie. - Napełnianie zbiornika to skomplikowany geologicznie proces, który potrwa od 2,5 do 3 lat, głównie w zależności od poziomu opadów - wyjaśnia.