Zajmują się przede wszystkim strzelaniem - rocznie zabijają setki tysięcy zwierząt. W całej Polsce jest ich ponad 120 tysięcy. Przychody osiągane przez myśliwych z Kół Łowieckich to przeszło 300 mln zł rocznie.
Myśliwi za rozgłosem nie przepadają. Polski Związek Łowiecki to organizacja, która działa w ciszy. Realizuje statutowe zadania i nie pcha się przed telewizyjne obiektywy. Czy myśliwi tego chcą, czy nie, w kontekście nowelizacji prawa łowieckiego, znów jest o nich głośno.
Zamach na myśliwych
Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął nowelę. We wtorek po godzinie 16:00 mają się nią zająć senackie komisje m.in. Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Największy sprzeciw myśliwych wzbudza zapis mówiący o wzmocnieniu nadzoru ministerstwa środowiska.
- Polski Związek Łowiecki korzysta z dobrodziejstw Skarbu Państwa, bo zwierzyna łowna jest własnością Skarbu Państwa. (...) W naszych propozycjach będzie m.in. to, że krajowego łowczego nie będzie wybierał PZŁ, a będzie mianował minister środowiska, po to żeby móc ewentualnie egzekwować założenia polityki państwa dotyczące łowiectwa - tak o zmianach przepisów mówił na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia minister Henryk Kowalczyk.
Takie propozycje myśliwi traktują jako zamach na wolność ich organizacji.
- Zupełnie niezrozumiałe dla nas jest odebranie naszej organizacji społecznej samorządności, co w naszej 95-letniej historii nigdy się nie zdarzyło. Nigdy nie było zamachu na organizację - przekonuje rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego Diana Piotrowska i podkreśla, że na takich samych zasadach działają chociażby Polski Związek Wędkarski, Polski Związek Działkowców, Ochotnicza Straż Pożarna czy Czerwony Krzyż.
- Jakoś nie było nigdy zakusów na to, żeby odbierać samorządność tym organizacjom - zaznacza Piotrowska i odpiera argument o zarządzaniu własnością Skarbu Państwa.
- My, jako PZŁ, nie zarządzamy własnością Skarbu Państwa, nie czerpiemy z niego zysku. Sama organizacja utrzymuje się tylko ze składek członków. Państwo nas nie dofinansowuje, a w tym momencie będzie wyznaczało osobę, która będzie zarządzała naszą organizacją, będzie zarządzała tak naprawdę majątkiem wypracowanym społecznie - przekonuje rzecznik.
Przychody? Ponad 300 milionów
Polski Związek Łowiecki faktycznie jest organizacją społeczną, która utrzymuje się ze składek członków, ale zrzeszone w nim koła łowieckie już nie.
- Jeżeli chodzi o PZŁ trzeba go rozpatrywać na dwóch poziomach. Zrzeszenie jako PZŁ utrzymuje się tylko ze składek swoich członków, natomiast koła łowieckie to są w ogóle oddzielne podmioty prawne zrzeszone w PZŁ. Mają oddzielny NIP, oddzielną działalność gospodarczą, księgowość, oddzielny budżet i one mają zyski - tłumaczy Piotrowska. Mogą je mieć zarówno ze składek członkowskich, jak i z wpływów ze sprzedaży tusz czy organizacji imprez i polowań.
A w grę wchodzą niemałe pieniądze. Jak wynika ze sprawozdania finansowego za 2015 r., przychody kół łowieckich wyniosły ponad 306 mln zł. Tylko z samej sprzedaży upolowanej zwierzyny na zewnątrz przychód wyniósł prawie 111 mln zł, do tego sprzedaż tusz na użytek własny to 31 mln zł. A zysk? Rocznie to ponad 47 mln zł.
180 tysięcy saren rocznie
Myśliwi w Polsce rocznie zabijają setki tysięcy zwierząt. Tak według zestawienia danych sprawozdawczości łowieckiej, przygotowanego przez Stację Badawczą PZŁ Czempiń, wyglądało pozyskanie zwierzyny w sezonie 2015/2016 (od 1 kwietnia do 31 marca):
To tylko niektóre z gatunków. A wszystko to w ramach zadań statutowych PZŁ, do których należą m.in. prowadzenie gospodarki łowieckiej, zachowanie bioróżnorodności i zachowanie populacji zwierząt w dobrej kondycji dla przyszłych pokoleń.
Finansowe marnotrawstwo
Na działalność myśliwych nie godzi się Zenon Kruczyński. Sam przez wiele lat był łowczym. Podtrzymywał rodzinne tradycje. Już jako doświadczony myśliwy przeszedł przemianę i zaprzestał strzelania do zwierząt. Od podszewki zna środowisko myśliwych, ich struktury, przyzwyczajenia i tradycje. Wszystko to opisał w swojej książce "Farba znaczy krew".
Kruczyński na wielomilionowe zyski myśliwych patrzy nie jako na dobre gospodarowanie środowiskiem, a dużą stratę - nawet w skali całego kraju.
Uważa, że cenniejsza jest turystyka przyrodnicza, która jak mówi, rozwija się sześciokrotnie szybciej od pozostałych gałęzi turystyki.
- Gospodarka kraju zmieniłaby się i ten kraj by się wzbogacił o niesłychany prestiż na świecie, którego Polska jest teraz bardzo głodna, gdyby zakazać strzelania do ptaków - rozmarza się były myśliwy i wylicza, że birdwatching rocznie generuje w Stanach Zjednoczonych 32 miliardy dolarów obrotu.
- Gdyby przestawić ten kraj z takiej prymitywnej eksploatacji przy pomocy luf. Wydaje się oczywiste, że gdyby choć część tej gospodarki przestawić na turystykę przyrodniczą, to mamy obroty w miliardach. To jest marnotrawstwo finansowe, eksploatacja godna krajów Trzeciego Świata. Przyjechać, zastrzelić żubra, wziąć 50 tys. zł. Przecież to ekonomicznie stoi na głowie - kalkuluje ze smutkiem Kruczyński.
Myśliwski lobbing
Zenon Kruczyński bardzo dobrze zna środowisko łowczych. Jego zdaniem myśliwi są we wszystkich grupach społecznych. Szczególnie liczni są leśnicy. Kruczyński szacuje, że 80 proc. leśników poluje. Ale są nie tylko tam.
- Myśliwych "od cholery" jest w strukturach państwa: w Sejmie, w Senacie, w ministerstwach, samorządach, w strukturach administracyjnych - zauważa były łowczy i przypomina jedno ze spotkań z ministrem środowiska. Nie mówi z którym - zaznacza, że "jeszcze przed Szyszką".
- Siada przy stole minister i jego dwaj pracownicy z departamentu, którzy się zajmują łowiectwem - oni piszą ustawy, oni piszą nowelizacje. Z mojego punktu widzenia są bardzo dobrze osadzonymi szpiegami Polskiego Związku Łowieckiego. Pytam ministra: czy ci panowie są myśliwymi? Minister na to, że nie może pan zadawać takiego pytania, ponieważ myślistwo jest prywatnym hobby ludzi, którzy mogą je uprawiać - opowiada Kruczyński.
Były łowczy przypomina, że PZŁ jest delegowany do zarządzania działem gospodarki państwa - łowiectwem. Przekonuje, że ukrywanie takiego zajęcia jest wbrew przepisom ustawy lobbingowej, dlatego że jest się lobbystą niejawnym.
Kruczyński podkreśla, że próbuje zdobyć analizę prawną z Biura Analiz Sejmowych, czy taki konflikt prawny występuje i wtedy chce doprowadzić do znowelizowania ustawy, tak by myśliwy, działający w strukturach państwa, musiał się ujawnić.
O tym, na ile ich lobbing jest silny, będzie można przekonać się we wtorek, po obradach senackich komisji.